Po nagłych sukcesach, jakie spłynęły na Ayo po pierwszym, debiutanckim krążku „Joyful” (platyna w Polsce i Niemczech, podwójna platyna we Francji) mogłoby się wydawać, że młoda, zachłyśnięta popularnością i sławą artystka, spocznie na laurach i zacznie pojawiać się na przeróżnych bankietach, zapominając jednocześnie o swoim głównym powołaniu, jakim jest tworzenie muzyki. Nie stało się tak. Po niespełna dwóch latach, Ayo powróciła do nas z nieco innym jakościowo albumem „Gravity At Last”.
Na nowym krążku Ayo odsuwa się dość mocno od nurtu zwanego „reggae folk”, który wypracowała sobie na swoim debiucie. Dzięki temu płyta jest mniej monotonna i kolokwialnie mówiąc, nie przynudza. Słyszymy za to fascynację muzyką afrykańską („I’m Not Afraid”), bluesem („Maybe”), ku memu zaskoczeniu mamy również gospel („Thank You”) oraz jamajski luz. Koncept albumu zamyka się w jednym, ponadczasowym słowie – miłość. Mimo że najłatwiej jest pisać o miłości, Ayo robi to na swój wypracowany, ciepły i magiczny sposób.
Singlowy kawałek „Slow Slow (Run Run)” mówi nam o dużym dystansie wokalistki do sytuacji w jakiej się znalazła, będąc chcąc nie chcąc trochę na świeczniku. Zdecydowanie właśnie taka postawa, skromnej i pokornej dziewczyny, bije od krążka „Gravity At Last”. I chociaż artystka odważnie zaczęła bawić się instrumentami („Better Days”), wstawiać w niektórych miejscach folkowe ozdobniki, to wciąż dostarcza nam poczucia intymności i delikatności, a klimat płyty pozostaje niezmiennie akustyczny. Wszystko utrzymuje się na równym poziomie i tworzy spójną całość.
Ayo nie zatrzymała się na szczeblu „Joyful”, zdecydowanie słychać rozwój i przeskok na wyższy stopień. Album wprawdzie, nie znajdzie się u mnie na najwyższej półce, ale wypada go znać i obserwować dalsze postępy niemieckiej twórczyni nigeryjsko-romskiego pochodzenia.Choć pozycja nie jest rynkową nowością,warto ją poznać i posłuchać, tym bardziej, że już niedługo (17, 18, 19 lutego) artystka zagości w naszym kraju, grając 3 koncerty promujące właśnie ten krążek. Więcej tutaj.
Komentarze