Już od kilku lat z niecierpliwością wypatrywałem czegokolwiek nowego od Bailey Rae, ale nigdy nie przypuszczałem, że jej kolejna płyta może okazać się aż tak dobra.
Tak naprawdę nie ma nic innowacyjnego jeśli chodzi o brzmienie The Sea. Nie jest to z pewnością kamień milowy w historii muzyki rozrywkowej, ale podobnie jak na debiutanckiej płycie wokalistki – mieszanka akustycznego soulu z elementami charakterystycznymi dla współczesnego R&B i stylu singer/songwriter. Corinne nadal ma swój anielski głos i wciąż oferuje słuchaczom całą gamę kompozycji utrzymanych w raczej wolnym tempie. Nie mniej jednak coś wyraźnie zmieniło się od czasu ostatniej płyty. Corinne. Można wyczytać to w tekstach, usłyszeć w sposobie w jaki śpiewa czy wywnioskować ze statycznych i klasycznych aranżacji poszczególnych piosenek. Minęły cztery lata od wydania debiutanckiej Corinne Bailey Rae i podczas tego czasu wokalistka przeszła bardzo wiele, niespodziewanie tracąc ukochanego męża.
The Sea od samego początku jednoznacznie autodefiniuje swoje brzmienie i przestawia nowy muzyczny portret Bailey Rae: pełen intymnej, emocjonalnej atmosfery i dojrzałych tekstów. Ponadto album jako całość został obdarzony imponująco przemyślaną i zwartą strukturą. Chociaż ciężko zaliczyć krążek jako wydawnictwo koncepcyjne, nie jest to też na pewno zbiór przypadkowych kawałków (jakie to wrażenie można było odnieść przy okazji poprzedniej płyty Rae). Z nowej perspektywy jaką zyskujemy po usłyszeniu The Sea, debiut wydaje się być bardziej tylko muzycznym fundamentem, który zostaje skrupulatnie rozwinięty dopiero na tej płycie i tutaj odnajdujemy właściwą treść. Poczynając od refleksyjnego pierwszego singla „I’d Do It All Again”, przez głęboko osadzone w soulowych korzeniach „The Blackest Lily” i hipnotyzujące „Love’s on Its Way”, aż po rewelacyjny, wieńczący album tytułowy utwór, The Sea to wspaniała, emocjonalna muzyczna podróż, gdzie każda z współtworzących ją kompozycji ma swoje przeznaczenie. Szczerość, naturalność i prostota, ale także dokładnie wyważona struktura płyty, stanowią jej największy atut. To jedna z tych płyt, które z każdym kolejnym odsłuchem wydają się brzmieć coraz lepiej i odkrywają przed słuchaczem następne poziomy swojej złożoności. Zdecydowanie polecam! Już teraz mogę z całą pewnością stwierdzić, że to jedno z najlepszych wydawnictw tego roku, bo takie płyty nie zdarzają się często.
Komentarze