Wydarzenia

M jak Motown #13: Willie Hutch „We Gonna Party Tonight”

Data: 8 listopada 2011 Autor: Komentarzy:

willie-hutch-we-gonna-party-tonight-motown

Co bym nie pisał o różnych utworach artystów z Motownu to nie należy zapominać, że klasyczny motown sound, czyli ten z lat sześćdziesiątych, był przede wszystkim opcją imprezową. Niby oczywista rzecz, ale tak szczerze to kto z nas wyobrażałby sobie w dzisiejszych czasach domówkę czy imprezę w klubie z „Dancing In The Street”, albo „You Can’t Hurry Love” w tle zamiast czegoś co aktualnie jest modne, tudzież lepiej przeżyło próbę czasu niż przeboje od wydawnictwa z Detroit. Do czego zmierzam to już zapominałem, ale fakt faktem jest taki, że „dansingowy” charakter muzyki z Motown później zaniknął, przynajmniej na okres lat siedemdziesiątych. Oczywiście były wyjątki, jak na przykład winylowy podręcznik „jak rozkręcić zacną prywatkę” autorstwa Williego Hutcha.
Na gwiazdozbiorze artystów motownoskigo Williego umieściłbym gdzieś w połowie drogi między konstelacją największych gwiazd, a pełnymi zapomnianych i niedocenianych postaci obrzeżami. W latach ’70 wydał całkiem sporo dobrej muzyki, w tym zapisał się w kanonie artystów odpowiedzialnych za jedne z najlepszych soundtracków do perełek kina blaxploitation („The Mack”, „Foxy Brown”). Moim faworytem w dyskografii pana Hutcha jest album Havin a House Party z 1977 roku. Tak jak zaznaczyłem wcześniej i jak wynika z samego tytułu – jest to konceptualne nagranie, w którym muzyk przedstawia wymarzony scenariusz udanej domóweczki zakończonej naturalnie jeszcze bardziej udanym afterem. Willie sprawdził się jako wokalista, ale przede wszystkim jako świetny producent, wnoszący do motownu dużo południowej egzotyki. Swojego czasu mocno interesował się nim legendarny producent Motownu, Norman Whitfield, który z jego pomocą chciał zbudować własny potężny label (ale coś nie wyszło mu specjalnie). Wprawdzie środek tygodnia jest, ale co tam: „We Gonna Party Tonight”!

Komentarze

komentarzy