Wydarzenia

Subiektywne podsumowanie kwietnia

Data: 6 maja 2012 Autor: Komentarzy:

Poniższe podsumowanie stanowi zbiorowe wyszczególnienie, najciekawszych kwietniowych wydawnictw, które powstało w konsekwencji mojej śladowej aktywności na stronie w tym miesiącu. Zestawienie obejmuje najciekawsze, w większości mało znane, albumy i EPki, które najczęściej wybrzmiewały z mojego domowego zestawu audio.

 

Albumy

BadBadNotGood – BBNG2

W niezbyt ciepłej Kanadzie powstaje bardzo temperamentny jazz, za który odpowiedzialnych jest trzech niepozornie wyglądających chłopaków. Ich wątłe ciała zawierają jednak niespożyte pokłady charyzmy i talentu, który bądź nie bądź, dopiero zaczyna kiełkować. BBNG2 jest czwartym(!)  zarejestrowanym materiałem live w dorobku trio z Toronto. Czwartym w przeciągu jednego półrocza! I tym razem dostajemy to, czym BadBadNotGood zaskarbiają sobie coraz większe grono sympatyków, czyli jazz z najmroczniejszych zakamarków duszy, z na pozór rozleniwiającym i dusznym klimatem, który rozrywany jest co jakiś czas improwizowanymi instrumentalnymi wariacjami. Jedenaście aranżacji zawartych na albumie, to efekt 10-godzinnej sesji nagraniowej, zrealizowanej w formie luźnego jamu. Ja po raz kolejny zbierałem szczenę z podłogi, w tych gościach drzemie potencjał tak wielki jak tyłek Nicki Minaj. Pobierać!

 

Lucille Ghatti – Amori Infiniti

Panowie zdążyli już dobitnie pokazać czym jest, a w zasadzie czym powinno być, współczesne r&b. Melodie okrojone z odpychającej kiczowatości i zbędnych słodkości, choć wydawane często z dala od mainstreamu, zdobyły pokaźną rzeszę odbiorców, pokazując drogę i przy okazji stając się światełkiem w tunelu. Coraz częściej obieranym przez panów kursem, zaczynają interesować się i podążać panie. Wciąż być może zbyt nieśmiało, jednak jeśli już któraś z nich się o to pokusi to jest czemu przyklasnąć. Takim materiałem jest bez wątpienia Amori Infiniti, mixtape który wyśpiewała pochodząca z USA Lucille Ghatti. Całość od strony producenckiej i wokalnej brzmi bardzo dobrze i co ważniejsze ciekawie, to plus mixtape’owa forma wydawnictwa przywodzi luźne skojarzenia z Kanadyjczykiem TheWeeknd. Czy są smętny? Oczywiście, że są. Wyobrażacie sobie r&b bez ckliwych, niemalże histerycznych piosenek? Na szczęście na Amori Infiniti należą one do rzadkości, zdecydowana większość utworów to kompozycje lekkie i przyjemne, a nawet przebojowe. Po tak udanej zapowiedzi, czekam na więcej dobrego od Lucille.

 

Hiatus Kaiyote – Tawk Tomahawk

Debiutancki album australijskiej formacji Hiatus Kaiyote przywodzi na myśl najlepsze skojarzenia z SBTRKT, Submotion Orchestra,  Little Dragon, Bat for Lashes czy też tym, co aktualnie wydaje Jesse Ware. Czteroosobowy band stanowi trzech muzyków Simon Mavin (klawisze), Paul Bender (gitara basowa), Perrin Moss (perkusja) oraz wokalistka Nai Palm, a Tawk Tomahawk jest ich pierwszym oficjalnym releasem. Doskonała synteza brzmień, zaczerpniętych z wielu gatunków oraz charyzmatyczny głos Nai oddają rewelacyjny feeling wydawnictwa, od którego ciężko się oderwać. Śmiałe pomysły aranżacyjne mieszające soul z indie, dub z popem czy triphop z downtempo, przypominają mi w pierwszej kolejności brzmienie Submotion Orchestra. Nie chciałbym jednak jednoznacznie kwalifikować tego, czego każdy z Was (lubiących taką eklektyczną estetykę) powinien posłuchać. Australijczycy rozbudzili moje oczekiwania i zaostrzyli apetyt na poszukiwanie kolejnych wydawnictw rodem z Antypodów.

 

Tych albumów było oczywiście więcej, jednak większość z nich została już wcześniej opisana na stronie.

Jeśli chodzi o EPki, które w kwietniu najbardziej namieszały, to mi w tym miejscu pozostaje jedynie uzupełnić wybory moich redakcyjnych kolegów i koleżanek, którzy podobnie jak ja w tym okresie docenili wspaniałości od Mara, Charlesa Chammond Jr. oraz wspólny materiał Milesa Bonny i B.Lewisa (który swoją drogą powinien powalczyć o EPkę roku). Do wcześniej wspomnianych dorzucam swoje trzy grosze:

Andrea – Bedtime Stories

Dźwięki zawarte na Bedtime Stories nie wpisują się jednoznacznie w pojęcie ‚muzyki pościelowej’. Andrea, którą inspirują zarówno pierwsze albumy Bonobo jak i nowości od Gold Panda oraz Mount Kimbie, stworzyła materiał który można ostrożnie zakwalifikować jako wypadkową przytoczonych wcześniej wzorców. Dwie autorskie kompozycje ‚Work the Middle‚ i ‚Going Down‚ opierają się na brzmieniu post dubowym lub jak kto woli future garagowym, w którym paryska producentka przemyca pocięte i zmodulowane soulowe wokale. Pozostałe pięć utworów wchodzących w skład EPki, to remiksy poczynione przez całkowicie mi nieznane postaci Kyson’a, Real’a, Grobbie’go, Splinter’a oraz Kodak to Graph’a, który stworzył najciekawszą wariację ‚Work the Middle‚. Sprawdźcie te deep dubowe perełki. EPkę można pobrać za darmo.

 

Nefarious! – The Dream Theory

Do końca się zastanawiałem – EPka, nie EPka. Wątpliwości były bo sam producent nieco przewrotnie tytułuje swój materiał jako album, Dla mnie jednak rzecz jest za krótka by mówić tu o jakimś koncepcie, a 7 tracków to za mało by zaliczyć The Dream Theory do pełnoprawnego długograja. Zresztą nie pierwszy raz jest tak, że te granice – podobnie jak w przypadku gatunków muzycznych – zacierają się i ciężko odróżnić EPkę od albumu czy mixtape’u. Po tych wstępnych dywagacjach czas przejść do samego Nefariousa i jego najnowszego materiału. Ten z kolei nie jest niczym nowatorskim czy zaskakującym, niemniej broni się nie tylko ze względu na klimat ale i samo brzmienie, które – co słychać – zostało bardzo dobrze przemyślane i zrealizowane.  Na pierwszy plan wysuwa się…bas, po którym łatwo poznać, że kalifornijski producent wie jakie tony mu nadać by ten nie kolidował w brzmienie sampli oraz by należycie wypełniał przestrzenie pomiędzy beatami, wydatnie wpływając na finalny efekt. Numery z The Dream Theory (jak sama nazwa wskazuje) najlepiej sprawdzają się podczas hamakowego lenistwa i wszelkich innych nieśpiesznych czynności.

 

Blameful Isles – Bound to Ohra

Blameful Isles to muzyczny projekt szwedzkiego producenta Daniela Israelsona aka Honks Burry, w którym rzeczony w bardzo ciekawy i lekki sposób łączy atmosferyczny jazz z hip hopem, wplatając w całość nienachalne triphopowe smaczki. Pomimo skromnej objętości, nieco ponad 10-minutowy materiał pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie. Oczami wyobraźni śmiało by można sięgać po niego z półki opatrzonej etykietą ‚chill&happiness’. Bound to Ohra, słuchana zwłaszcza wieczorem, łaskocze jak trzeba i tam gdzie trzeba – polecam wszystkim insomnistom i miłośnikom wszelkich nocnych wędrówek. Oczywiście do pobrania za darmo.

Komentarze

komentarzy