
fot. Monika Kozłowska
Ciąg dalszy wywiadu z Y’akoto. Pierwszą cześć zapisu rozmowy możecie przeczytać pod tym linkiem. Miłej lektury!
Krytycy porównują cię do Amy Winehouse, Lauryn Hill, Niny Simone. To komplement? Czujesz, ze musisz sprostać oczekiwaniom w związku z porównaniami?
Schlebia mi to i czuję się wdzięczna. Czuję się jak pewnego razu w szkole tańca, gdy mój ulubiony nauczyciel powiedział mi: „Jeśli chcesz być nauczycielem czy tancerzem, jeśli chcesz coś osiągnąć coś w sztuce, musisz przestać porównywać się z innymi. Po prostu przestań, to nie zadziała. Nawet jeśli próbujesz patrzeć na osobę przed sobą, obok siebie, czy nawet za sobą, nie ważne jak dobra ona czy on jest, przestań się porównywać. Znajdź siebie.” To w pewien sposób odmieniło moje życie, odmieniło mój pogląd na robienie różnych rzeczy, sposób postrzegania siebie. Wierzę, że istnieję tylko jedna ja na całym świecie, więc lepiej robić wszystko po swojemu, nie kopiować. Jest to również przesłanie, które chciałabym przekazać swoim fanom, gdyż wiele moich piosenek jest właśnie o tym. Nie ma jednego sposobu na bycie szczęśliwym, każdy jest inny. Każdy, kto mówi, że musisz wyglądać i zachowywać się w określony sposób, że musisz brzmieć jak Lauryn Hill, zachowywać się jak Nina Simone, kłamie. Jest to sposób kontrolowania, próba zrobienia ich bardziej przystępnymi. Zwłaszcza młode kobiety powinny znaleźć swoją własną drogę.
Swoja muzykę określiłaś jako „soul searching music”. Opowiedz o historii związanej z tą nazwą.
Idea pojawiła się w bardzo durny sposób. Odwiedziłam duchowego uzdrowiciela, która powiedziała mi, że straciłam swoją duszę. W tamtym czasie byłam rzeczywiście bardzo smutna, miałam wiele problemów. Na początku robiłam sobie z tego żarty, powiedziałam „jeśli straciłam swoją duszę, to pójdę jej poszukać, będę „poszukiwaczem duszy”. Później siedziałam ze swoim wydawcą i pytano mnie w jaki sposób chcę opisać swoją muzykę, czy jest to muzyka soulowa? Powiedziałam: nie, to muzyka poszukująca soulu (duszy – przyp. autora), bo nie wiem czy jest soul, czym jest dusza. Czasami czuję się dobrze, czuję, że wiem co chcę zrobić, a momentami po prostu nie wiem, budzę się i nie wiem kim jestem, co tu robię, nieustannie poszukuję swojej duszy, swojej równowagi.
Którą część swojej pracy lubisz najbardziej? Szukanie inspiracji, nagrywanie w studio, koncerty, udzielanie wywiadów?
(dłuższa chwila zamyślenia) Hmm. Zabawne, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Może się Wam wydać, że chcę się podlizać, ale to nie prawda, naprawdę bardzo lubię Polskę, zaraz wytłumaczę dlaczego. Czuję, że zwłaszcza Warszawa, nie jest zbyt zatłoczona, niewielu ludzi ją jeszcze odkryło. Jest bardzo na czasie, a do tego stylowa, modna, ale nadal niejako ukryta, nie jak Berlin, Paryż czy Nowy Jork. Nadaje to jest taki ukryty blask, który istnieje, ale nadal jest tajemniczy. Ludzie, zwłaszcza kobiety, mają tutaj wyjątkowy sposób bycia, który doceniam. Jesteście bardzo zachowawczy, ale jednocześnie ekspresyjni. Dla porównania Paryż jest ekstrawagancki, wszyscy są głośni, w Londynie również, czy Nowym Jorku, o mój Boże!, wszyscy są głośni. Moja Mama jest z Hamburga, z północnych Niemiec, więc oczywiście miało to na mnie ogromny wpływ, gdyż ludzie z Hamburga są odrobinę zachowawczy, ale również stylowi, eleganccy, wiedzą co mogą, a czego nie mogą robić. Podoba mi się to. Będąc tutaj nigdy nie doświadczyłam nieuprzejmości, ani w hotelu, ani w sklepach czy na lotnisku. Wszyscy zawsze są sympatyczni i bardzo mi się to podoba. Przed wywiadem spacerowałam po mieście, zrobiłam wiele zdjęć, ponieważ chcę tu przywieźć swoją siostrę, podoba mi się tu bardzo.
Miło to słyszeć. Dla nas nie jest to naturalne…
Może dlatego, że jestem obcokrajowcem i ludzie to czują. Ale to naprawdę jest szalone. Nikt nigdy nie był tu dla mnie nieuprzejmy.
Czy obserwujesz obecny rynek muzyczny? Kto z ówczesnych wykonawców zachwycił Cię najbardziej?
Obecnie, cenię bardzo wielu ludzi. Przede wszystkim szanuję wszystkich, którzy postanawiają się pokazać. Ja też to robię i wiem, że to trudne. Musisz odnaleźć w sobie wiele humoru, by poradzić sobie z prasą czy z tym jak ludzie cię postrzegają, gdyż nie zawsze będą cię oni lubić. Mam w sobie wiele szacunku dla wielu osób. Z młodych artystów lubię Jai Paula, o którym powiedział mi przyjaciel. Robi on muzykę elektroniczną, elektroniczny hip-hop, jest Anglikiem, ale wydaje mi się, że pochodzi że Sri Lanki, nie jestem pewna. Słucham go, jest naprawdę klawy. Pozwól mi się zastanowić. Jeśli chodzi o panie, ciągle poszukuję kobiet, które są inspirujące. Jest jedna dziewczyna, Laura Mvula, którą podziwiam, jest świetna, bardzo ją szanuję.
Czy możesz zdradzić nam swoje najbliższe plany związane z muzyką?
W tym roku wyjdzie mój drugi album. Już skończyłam jego produkcję. W zasadzie chcę grać jak najwięcej koncertów tutaj w Polsce (śmiech). Uważam, że ludzie potrzebują muzyki na żywo. Nie siedzieć przed komputerem, czy Iphonem, ale zacząć znowu chodzić na koncerty, upić się i dobrze się bawić, mieć prawdziwe akustyczne przeżycia. Jak jestem na scenie, to nie mogę cię oszukać. Oczywistym jest, że zobaczysz i usłyszysz na co mnie stać, nie mogę wykorzystać muzyki żeby sobie ułatwić zadanie. Usłyszysz mój głos, to co mówię, jak wyglądam, nie mogę się schować i to mi się podoba, bo jest to wyzwanie. Dlatego chcę jak najwięcej grać na żywo. Moim marzeniem jest trzymiesięczna trasa po całym świecie. Wiem, że to trudne, ale w ubiegłym roku byłam w trasie przez trzy tygodnie, mojej pierwszej trasie, i bardzo podobało mi się granie każdego dnia. To najlepsza rzecz jaka może ci się przytrafić, stanie na scenie i wykonywanie muzyki.
Czy nowa płyta będzie podobna do Baby Blues?
Wydaje mi się, że ci, którzy mnie znają nie będą zbyt zaskoczeni. Nie eksperymentuję zbytnio. No dobrze, eksperymentuje ze swoją fryzurą, lubię zmieniać swoje włosy. Jak wszystkie dziewczyny. Podobnie z ubraniami, najpierw wynajdę jakieś wyjątkowe ubranie, a potem noszę je i noszę. Jak już znajdę coś co lubię, to się tego trzymam. Tak samo jest z moją muzyką. Ten materiał będzie bardzo podobny do poprzedniego, o tym czego doświadczyłam od momentu powstania pierwszego albumu. Jest on o mężczyznach, kobietach, wojnie, miłości, ludziach, o tym co wszyscy robimy, czego nie robimy. Nic wyjątkowego. Będzie to część druga części pierwszej.
Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Na pożegnanie daję Y’akoto prezent-niespodziankę – skromny rysunek w antyramie (tu jeszcze w niedokończonej wersji), który zrobiłam dzień wcześniej. Y’akoto – kompletnie zaskoczona – przytula mnie i dziękuje. Robimy jeszcze kilka zdjęć. W końcu żegnamy się i z uśmiechem na twarzy wychodzimy z pokoju.
Komentarze