Wydarzenia

Recenzja: Tamar Braxton Love and War

Data: 7 września 2013 Autor: Komentarzy:

Tamar-Braxton-Love-and-War-2013-1200x1200

Tamar Braxton

Love and War (2013)

Epic / Streamline

Wydawać by się mogło, że Love and War to debiutancki album Tamar Braxton. Nic bardziej mylnego. Wokalistka ma już na swoim koncie krążek Tamar z 2000 roku, który pomimo produkcji Missy Elliott czy Jermaine’a Dupri, nie przyniósł oczekiwanych sukcesów. Odłożywszy solową karierę na później, Tamar przez lata zasilała chórki swojej siostry Toni — pierwszej diwy wytwórni La Face. Wielokrotnie talenty pań były, jak się teraz okazuje, niesłusznie porównywane. Najwyższy czas położyć kres tym niesprawiedliwym opiniom.

Love and War otwiera melodia znana wszystkim fanom rapu, mianowicie sampel z piosenki Biggie Smallsa „Juicy”. Trudno jednak oskarżyć autorów „The One” o profanację — raczej pochwalić za świetne wejście, które zachęca do dalszego zapoznania się z materiałem, jak mało co. Nieskrępowana niczym Tamar ma do zaoferowania niecałą godzinę kobiecego R&B, które przepełnione jest miłosną tematyką. Nic dziwnego, skoro inspiracją do nagrania krążka było przede wszystkim małżeństwo wokalistki z producentem muzycznym Vincentem Herbertem. Z niejednego tekstu zawartego na płycie wynika, że jest to relacja burzliwa, która jednocześnie opiera się na szczerości i wzajemnej trosce, a spoiwem tej wybuchowej mieszanki jest słowo rozumiane przez wszystkie pary na świecie — kompromis. Najlepiej świadczą o tym ballady, w których Tamar na sto procent wykorzystuje swój potencjał wokalny, bo jak każda z sióstr Braxton, została hojnie obdarzona niebywałym głosem. Pasja i zaangażowanie przejawia się przede wszystkim w nostalgicznym „Stay and Fight” i najlepszym momencie płyty, tytułowym numerze „Love and War”. I choć niewątpliwie ballady to największy atut Toni, Tamar wypada na tym polu wcale nie gorzej.

Gdy sięga po kompozycje w średnim tempie, krążka wciąż słucha się z przyjemnością. Swobodnie płynące „All the Way Home”, oparte na prostym motywie pstrykania palcami „Prettiest Girl”, romantyczne „White Candle” z gitarą w tle czy energiczne „Tip Toe”, któremu przewodzą rytmiczne uderzenia — być może nie są szczególnie wybitne czy nowatorskie, ale utrzymują konwencjonalne R&B w pewnej wygodnej konwencji. Tu i ówdzie klimat ten wymyka się jednak spod kontroli — na szczęście pulsujące „One on One Fun” i agresywne „She Did That” pełnią jedynie rolę krótkich przejść.

Love and War to nie tylko delikatny pstryczek w nos dla wszystkich tych, którzy porównują Tamar do jej starszej siostry, ale także przekorny sygnał dla żądnych sławy młodszych wokalistek R&B. Jak widać i słychać, można mieć trzynastoletnią przerwę w nagrywaniu, można mieć grubo ponad 30 lat, Toni Braxton za siostrę i nagrać płytę, która niekoniecznie pretendować będzie do najlepszych albumów 2013, ale w jakiś sposób raz na zawsze pozwoli Tamar uciec od stereotypów. A już na pewno zawita na stałe do odtwarzaczy fanów Keyshii Cole, Keri Hilson czy Faith Evans.

Komentarze

komentarzy