Wydarzenia

Recenzja: Iza Kowalewska Diabeł mi cię dał

Data: 3 grudnia 2013 Autor: Komentarzy:

Iza Kowalewska

Diabeł mi cię dał (2013)

Universal Music Polska

Jeśli kiedykolwiek ktoś pomyślał, że Iza Kowalewska zrobiła w muzyce już wszystko, co mogła — grubo się mylił. Artystka, która na swoim koncie ma trylion występów gościnnych i dwa albumy najlepszego bandu w Polsce (nie wyolbrzymiam), miała po tylu latach na scenie trzy wyjścia: albo wskoczyć na wyżyny muzyczne dostępne dla nielicznych, albo spaść poniżej poziomu Miski. Jest też ostatnia opcja, najgorsza — stagnacja twórcza. Co zrobiła Kowalewska?

To, co sama chciała — wydała album w największej wytwórni, wyciągnęła teksty z szuflady, zaprosiła najlepszych muzyków z kraju i nie tylko, a na koniec zrzuciła winę na diabła. Mam wrażenie, że debiutancki album Izy to spełnienie jej wszystkich muzycznych zachcianek. Wplotła w brzmienie krążka takie dźwięki i gatunki, które nie pasowały z różnych względów do jej wcześniejszych projektów. Tym samym dostajemy góralskie pokrzykiwania („Damski bokser”), ale też nieokrzesaną, brazylijską rytmiczność („Diabeł mi cię dał”). Co poza tym? To, do czego u Izy jesteśmy już przyzwyczajeni. Jazz, elementy elektroniki i najważniejsze — wyjątkowy wokal. Na osobne wyróżnienie niewątpliwie zasługują teksty, po których mam wrażenie, że Kowalewska nie tylko zrzuciła wszystko na diabła, ale i zaprzedała mu duszę. Na pierwszy rzut ucha, tradycyjnie, o miłości i relacjach damsko-męskich, ale już po kilku odsłuchach doszukujemy się drugiego D.N.A., a po kilkunastu — nawet i siódmego.

Album Izy Kowalewskiej z pewnością nie jest dla każdego. Artystka nie zdobędzie dzięki niemu milionów lajków na fejsbuku, nie zyska pewnie platynowej płyty, ale udowodniła jedno — nie ma nic lepszego niż doskonała świadomość muzyczna i wrażliwość na dźwięki.

Komentarze

komentarzy