Wydarzenia

„Scena soulowa nie jest tak duża jak mainstreamowa, ale cały czas rośnie”– Bo Saris dla Soulbowl.pl

Data: 12 czerwca 2014 Autor: Komentarzy:

bosaris
Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Bo Sarisem.

Holenderski artysta, obecny na scenie od ponad dziesięciu lat, którego kariera zaczynała się od programu Idol. Wygrać talent show i nie zostać „produktem” telewizji potrafi niewielu — jemu się to udało. Kilka albumów później, Bo Saris skutecznie zaraża retro soulem w stylu Justina Timberlake’a i Amy Winehouse. She’s On Fire to obowiązkowa pozycja dla każdej dziewczyny z duszą romantyczki. Poczytajcie co o płycie, ale nie tylko o tym, mówi sam zainteresowany.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką? Czego słuchałeś jako, kiedy byłeś dzieckiem, nastolatkiem?

Jako dzieciak dużo muzyki podłapywałem oczywiście na ulicy, ale również dorastałem z muzyką. Mój ojciec jest muzykiem jazzowym, więc muzyka, której słuchałem to był głównie soulu, funku, jazuz. Później słuchałem dużo hip hopu, jako nastolatek kochałem hip hop. No i oczywiście Michaela Jacksona, jako dziecko Michael Jackson był dla mnie wszystkim. To zasadniczo są gatunki, których słuchałem w młodości.

Około 10 lat temu wygrałeś holenderskiego Idola, jak wspominasz tamten okres? Oglądasz nadal programy typu talent show, które są bardzo popularne, takie jak The Voice, X-Factor, Idol?

Myślę, że zawsze będą istnieć programy talent show. Sposób w jaki patrzę na to teraz to że było to dla mnie procesem, w którym się uczyłem. Jeśli mam być kompletnie szczery, wielu ludzi w moim kraju zastanawiało się czy jest to najlepsza rzecz którą mogę zrobić jako osoba, jako rodzaj artysty którym jestem. Ale ja patrzę na to, jako na dobrą rzecz którą zrobiłem. Wygrałem, więc to jest fajne i też wiele się nauczyłem. Tak to widzę.

Oglądasz takie programy?

Czasami, niezbyt często, głównie też dlatego, że gdy nadają te programy to ja wtedy pracuję.

Widziałam nagrania z tego Idola. Wyglądałeś kompletnie inaczej, miałeś długie włosy, luźne ubrania. Obecnie w teledyskach występujesz w garniturach, jesteś bardziej elegancki. Jak się rozwijał Twój styl? Czy rozwijał się wraz z muzyką?

Zdecydowanie rozwijał się wraz z muzyką. Szczerze, to zawsze miałem swój styl, ale gdy bierze się udział w tego typu programie, to prawie jakby nie miało się kontroli, gdyż jest tak wielu ludzi, którzy pracują dookoła ciebie. To są programy telewizyjne. Dlatego też nigdy nie lubiłem oglądać tych występów, bo czasami się śmiałem myśląc, że tak naprawdę to nie jestem ja. Zawsze miałem swój styl, ale w telewizji nie miałem możliwości go pokazać, bo po prostu było zbyt wielu ludzi, którzy mówili mi co mam nałożyć. Musieliśmy mieć pewien wygląd, co jest okej, dlatego też było to dla mnie dobrym doświadczeniem z którego wiele się nauczyłem. Po tym programie chciałem pokazać ludziom kim jestem, a nie to co oni ze mnie zrobili. Oczywiście jakoś tam się to rozwinęło, trendy i moda się zmieniają, ale praktycznie od zawsze byłem taki jak jestem teraz. Teraz po prostu mam okazję pokazać siebie.

Czy pamiętasz koncert poświęcony Billowi Withersowi? Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na jego temat?

Oczywiście, że pamiętam. To był koncert w hołdzie Billowi Withersowi, zorganizowany przez moją dobrą przyjaciółkę Sandrę St. Victor, amerykańską wokalistkę. Zaprosiła mnie do wykonania 5 czy 6 piosenek w pięknym miejscu w Amsterdamie. Bill Withers również tam był. Wystąpiłem, poznałem go, rozmawialiśmy. To było piękne, jest jedną z najbardziej skromnych osób jakie poznałem.

Słuchałeś go jako dziecko?

Tak, zdecydowanie. Był jednym z tych artystów, którzy mnie inspirowali.

Pochodzisz z Holandii. Czy możesz powiedzieć nam coś więcej na temat tamtej publiczności, radia. Grasz głównie soul, r&b, jazz, które na przykład w Polsce nie są uważane za muzykę mainstreamową. Jak jest w Holandii?

Jest praktycznie tak samo. Wydaje mi się, że jest niewiele krajów, w których muzyk soulowa ma się lepiej. W Holandii jest całkiem zdrowa scena. Przeprowadziłem się do Londynu 3 lata temu, również dlatego, że tamtejsza scena jest większa, jest więcej gatunków muzyki, które sobie dobrze radzą, to nie tylko pop. Patrzymy również w stronę USA, gdzie wypuszczamy album. Stamtąd ta muzyka pochodzi, da się odczuć, że tam scena jest dużo większa. Mam wiarę, bo nawet jeśli scena soulowa nie jest tak duża jak mainstreamowa, to zdecydowanie cały czas rośnie.

Jak reagujesz na to, że ludzie porównują Cię do Amy Winehouse, Justina Timberlake’a czy Robina Thicke’a?

Ludzie tak mówią? Odbieram to jako komplement. Ja to rozumiem, bo zwłaszcza w dzisiejszych czasach ludzie chcą wszystko szufladkować, mówią „to brzmi trochę jak to, trochę jak tamto”. Będąc uczciwym, nikt z dzisiejszych artystów, nie wymyślił nic na nowo. Ja tego też nie zrobiłem, po prostu robię swoją muzykę. Bycie porównanym do tych artystów, którzy są świetni, jest fajne, ale jednocześnie myślę „ale ja jestem Bo Saris i mam swoje własne brzmienie”.

W piosence „Within’ My Hands” samplujesz piosenkę Camp Lo. Dlaczego wybrałeś tę piosenkę?

Masz na myśli Luchini? To w zasadzie nie jest oryginalny sampel. Oryginalny sampel pochodzi z zespołu Dynasty „Adventures In The Land Of Music”. To bardzo stare nagranie. Kilku artysów R&B użyło tego sampla, a my zrobiliśmy to samo.

Jak byś zareagował gdyby ktoś zsamplował jedną z Twoich piosenek?

Byłoby fajnie. Tak długo jak by zapłacili (śmiech).

Skąd pomysł na demo-teledysk z udziałem tancerzy-nastolatków z grupy Jukebox Studios do numeru „Little Bit More”?

Jest to ekipa od jednej z naszych dobrych przyjaciółek, z którą pracowałem przy teledyskach, razem zrobiliśmy kilka choreografii. Ona miała swoją ekipę dziecięcą. Gdy usłyszała „Little Bit More” ja już miałem pomysł, żeby zrobić coś z tancerzami breakdancowymi, z dzieciakami, ich entuzjazmem i młodzieńczym tym czymś. Powiedziała, że ma ekipę, zaprezentowała mi ją i stwierdziłem, czemu nie, spróbujmy.

Wypuściłeś EPkę She’s on Fire z remiksami swoich piosenek. Jesteś fanem muzyki elektronicznej, skąd taki pomysł?

Lubię trochę elektronicznej muzyki. Ten pomysł dorastał we mnie gdy przeprowadziłem się do UK. Nie byłem zbyt zaznajomiony remiksami swoich piosenek. Kiedy się tam przeprowadziłem, stało się to dla mnie bardziej interesujące, to co oni robią. To nie tak, że poszukuję ludzi, którzy robią remiksy, to coś co po prostu się pojawia, ale że jako przemysł jest tego pełen w UK, to spotykasz wielu DJów, którzy przychodzą i mówią, że chcą zrobić remiks.

Więc wysyłasz im swoje kawałki?

Tak, ale czasami też DJe po prostu słyszą piosenkę i piszą do mnie maile z pytaniem czy mogą zrobić remiks.

To jest bardzo popularne w Londynie, dzieje się w różnych gatunkach.

Tak, we wszystkich gatunkach, we wszystkim.

Skąd bierzesz pomysły na teledyski? „The Addict” jest bardziej rysunkowym, kreskówkowym klipem, podczas gdy „She’s on Fire” utrzymany jest w klimatach retro, komiksowych? Są trochę jak Sin City, Pulp Fiction.

Dokładnie. Quantin Tarantino jest jednym z moich ulubionych reżyserów. Uwielbiam Sin City, zawsze byłem fanem komiksów i od zawsze chciałem coś z tym zrobić. Moim marzeniem było znalezienie kogoś, kto potrafi tworzyć animacje. Znaleźliśmy Tima Foxa, który zrobił trzy teledyski.

Zbliża się lato, czy masz jakieś ulubione piosenki, które najlepiej pasują do słońca, można się przy nich zrelaksować, odpocząć. Gdybyś mógł stworzyć taka listę na lato, jakie numery by się na niej znalazły?

Jakiegolwiek artysty? O to dobre pytanie. Coś na lato. Zawsze latem słuchałem Boba Marleya, relaksowałem się.

To całkiem zabawne, bo w ubiegłym tygodniu rozmawiałam z Cris Cabem i on powiedział dokładnie to samo: Bob Marley.

Mam tak samo, to jest rodzaj muzyki, który mnie rozwesela. To jest zawsze dobra muzyka gdy pojawia się słońce. Reagge, muzyka brazylijska, muzyka hiszpańska. Ale przede wszystkim Bob Marley (nuci), tego właśnie nam trzeba!

Jaki koncert, na którym byłeś, był najlepszym w Twoim życiu?

Prince! Tak. Widziałem kilka naprawdę dobrych występów. Widziałem również Raphaela Saadiqa, ale w nim podobało mi się coś innego, wielka, pozytywna energia na scenie, uśmiechał się, cieszył. Patrząc natomiast z punktu widzenia muzyka, to Prince, również Stevie Wonder, ale w Princie było coś magicznego.

Czy chodziło o oprawę, tancerzy, czy o muzykę?

O muzykę, bo u Princa nie ma tego wszystkiego. Może być ekran z tyłu, ale cała reszta to on i fantastyczni muzycy.

Jakie są Twoje najbliższe plany związane z muzyką? Promocja She’s on Fire? Koncerty?

Tak, granie koncertów, oby jak najwięcej. Album dopiero co się pojawił, więc skupiamy się na promocji. Jest już sezon festiwali letnich, więc chcemy jak najwięcej promować i do końca roku mamy nadzieję zagrać jak najwięcej koncertów.

Zagracie na jakimś festiwalu, który jest wyjątkowo ekscytujący?

Tak, zagramy na North Sea Jazz Festival, na dużej scenie, w której zmieści się 5-6 tysięcy osób. Bardzo na to czekam, bo to jedna z tych scen, gdzie duże występy mają miejsce. Jest również festiwal w UK, pod nazwą Bestival, w Isle of White, bardzo znany. Wiele się będzie działo, ale to są festiwale, których nie mogę się doczekać, które są dla mnie wyjątkowe.

Dziękujemy za rozmowę.

Komentarze

komentarzy