Wydarzenia

Recenzja: Faith Evans Incomparable

Data: 2 grudnia 2014 Autor: Komentarzy:

Faith-Evans-Incomprarable

Faith Evans

Incomparable (2014)

Prolific Music Group

Pisząc recenzję ostatniej płyty Mary J. Blige, wspomniałam o tym, że jej koleżanka po fachu — Faith Evans — naturalnym sposobem, nagrywając co raz to gorsze płyty, odchodzi w zapomnienie. Incomparable pozwoli byłej żonie Notoriousa popłynąć na wodach przemysłu muzycznego jeszcze przez chwilę. Czy tym krążkiem Faith zasłużyła na to, by w niedalekiej przyszłości rzucić jej koło ratunkowe? I tak, i nie.

Evans nie podjęła ryzyka, które zdecydowało o tegorocznym sukcesie Mary i wciąż kurczowo trzyma się konwencjonalnego damskiego R&B. I niby to nie zarzut, ale wciąż brakuje mi pazura na Incomparable. Wyczuwam tu tylko jedną zmianę w stosunku do poprzedniej twórczości wokalistki — na albumie znajdziemy zdecydowanie więcej tanecznych utworów. Faith bawi się nie lepiej i nie gorzej niż Jennifer Hudson na ostatniej płycie. W tej kategorii należy wyróżnić numery takie jak: „Good Time”, „I Deserve It” czy „Paradise”. Dobry nastrój nie opuszcza także piosenkarki, gdy zwalnia tempo — tu szczególną uwagę kieruję w stronę pięknego „He Is” i sensualnego, pełnego pasji „Make Love”, w którym gościnnie pojawia się Keke Wyatt. I w sumie na tym koniec. Czasem sobie myślę, że sztuką jest nie pomylić albumów Faith, Keyshii Cole, Tamii czy Kelly Price… można je dowolnie podmieniać na półce swojej najlepszej przyjaciółki w zależności od tego w jakim jest nastroju.

Choć Incomparable nie zaskakuje tak naprawdę niczym, miło jest posłuchać zdającą się rozkwitać Faith. I jeśli plotki o kolejnym albumie Evans, nagranym z użyciem starych numerów Notoriousa B.I.G, okażą się prawdą, ten krążek może być świetną grą wstępną. I być może wtedy koło ratunkowe nie będzie w ogóle potrzebne.

Komentarze

komentarzy