Wydarzenia

Recenzja: Iza Kowalewska Pod dachami Paryża

Data: 1 lutego 2016 Autor: Komentarzy:

iza

Iza Kowalewska

Pod dachami Paryża (2015)

Universal Music Polska

Polacy kochają muzykę francuską. Wystarczy przywołać tylko wciąż cieszących się ogromną popularnością nad Wisłą Édith Piaf czy Joe Dassina, a nawet nie sięgając tak daleko do przeszłości — Patricię Kaas, Zaz czy Indilę. Nie do końca wiadomo, czy ta niezwykła sympatia podyktowana jest splatającymi się wydarzeniami historycznymi obu narodów czy nieustającą pogonią za zachodnią kulturą w ogóle, jednak jedno jest pewne — modzie na paryskie klimaty uległa sama Iza Kowalewska.

Wokalistka, którą wszyscy pokochaliśmy za numer „Korale” na kolaboracyjnej płycie Ostrego i Emade, przeszła od czasu Muzykoterapii długą drogę. Ostatnia jesień, czyli występy w programie talent show, Must Be the Music, pozwoliły Izie zaprezentować swoje umiejętności masowej publiczności. Ale pomimo ogromnej szansy na szybki i komercyjny sukces, twórczość Kowalewskiej pozostaje w sferze niezależnych produkcji. Artystka co prawda czerpie z gotowych radiowych rozwiązań, nawiązując do popularnych folkowych klimatów rodem z płyty zespołu Enej („Los jak zegar”, „Serce w butelce”) czy niemalże akustycznych akcentów („Asfaltowe country”), jednak żaden z numerów znajdujących się na płycie nie przekracza granic dobrego smaku.

Piosenki francuskie same w sobie są zazwyczaj pełne sprzeczności. Z jednej strony charakteryzują się niezwykłą lekkością i swobodą, z drugiej poruszają najczęściej trudne tematy niespełnionych miłości czy życiowych rozterek w ogóle. Iza Kowalewska, a przypominam, że jest to autorka takich numerów jak „Winobranie” czy „Komedia”, doskonale wie, jak połączyć te dwa uzupełniające się elementy. Dramatyzm chwili podkreślają podkłady oparte przede wszystkim na dźwiękach akordeonu, basu, a nawet gitary, które niejednokrotnie podszyte są delikatną elektroniką. Najlepszym przykładem tej niecodziennej, choć pomysłowej hybrydy jest najjaśniejszy punkt płyty — mglisty utwór „Anonimowa para”. To także moment, w którym artystka pokazuje surową stronę swojego wokalu, do tej pory zawsze idealnie gładkiego. Co prawda, wśród nagrań nie znajdziemy mocnego uderzenia przypominającego chociaż odrobinę „Nadzieję”, singiel sprzed dwóch lat wyprodukowany przez Czarnego HIFI. Jednak, jak się okazuje, Iza prezentuje się równie dobrze w klimatach (niemalże) poezji śpiewanej. Tu wystarczy wspomnieć o kawałkach takich jak „Paroles, paroles” czy „Karuzela”. Należy pochwalić to, że polskie teksty Kowalewskiej nieustanie pozostają nieco enigmatyczne, zmuszając słuchacza do głębszej refleksji, choć w tym wypadku pokusiłabym się o więcej francuskich akcentów. Jeden numer śpiewany w tym języku to odrobina za mało jak na wydawnictwo tego typu.

Pod dachami Paryża nie jest podsumowaniem dotychczasowej działalności Izy Kowalewskiej, ale odnoszę wrażenie, że pomimo głównej inspiracji jaką była Francja, nie da się uciec od porównań do Nocnej zmiany czy featuringów piosenkarki. Płyta ostatecznie jest bardziej polska niż francuska, ale nie jest to żaden zarzut. Artystka z niezwykłą gracją odkrywa kolejne obszary natchnień, poszerzając swoje horyzonty dosłownie i w przenośni. Takich nagrań brakuje na rodzimym rynku, ale znając Izę, już za chwilę zainspiruje ją coś zupełnie innego…

Komentarze

komentarzy