Wydarzenia

Recenzja: Majid Jordan Majid Jordan

Data: 17 lutego 2016 Autor: Komentarzy:

majidjordan

Majid Jordan

Majid Jordan (2016)

OVO Sound/Warner Bros.

Po premierze hitowego singla Drake’a — „Hold On, We’re Going Home”, który został wyprodukowany przez Majid Jordan, a Majid Al Maskati, jedna druga duetu, odpowiadał za chórki i refren, świat bardzo szybko zaczął się interesować, kim są dwaj pupile Drizzy’ego. Okazało się, że chłopacy poznali się w szkole, na University of Toronto. Razem tworzyli wówczas duet o nazwie Good People. Nagranie jednego singla z reprezentantem Young Money otworzyło im drogę do podpisania kontraktu z wytwórnią OVO Sound. Po A Place Like This EP z 2014 roku oczekiwania co do debiutanckiego krążka zwiększyły się jeszcze bardziej. Jego premiera miała być falą starannie wyselekcjonowanych potencjalnych hitów/singli, nienagannie napisanych utworów, które składałyby się w spójną, wyważoną całość, a jednocześnie byłyby dowodem na talent wokalny, produkcyjny i tekściarski Kanadyjczyków.

Niewątpliwie istotne jest to, że Majid i Jordan znaleźli pomysł na siebie, wytworzyli własne brzmienie — gładkie, niekiedy cierpkie i mroczne R&B. Wśród producentów krążka znaleźli się między innymi Noah „40” Shebib oraz Illangelo, którzy nadali materiałowi jeszcze więcej kanadyjskiego charakteru. Jak się okazało, dawne Good People nie jest tylko one-hit wonderem, ale całkiem solidnym zespołem, który potrafi pisać chwytliwe i interesujące piosenki. I tak, dobór singli był wyśmienity — „My Love”, hit z gościnnym udziałem Drake’a, sprawcy całego zamieszania, a także „Something About You”, które przez swoją świeżość i uwodzicielski charakter zdawało się zapowiadać zmianę reguł gry PBR&B przez duet z Toronto. Okazało się, że owszem, na trackliście znaleźć można pozycje wyróżniające się i wpadające w ucho, tak jak np. „Shake Shake Shake” z szybkim tempem i prostym refrenem, harmonicznie zachmurzone „King City” (swoją drogą najpiękniejszy utwór na płycie), a także „Day And Night” będące opartym na loopie poszukiwaniem kobiety z piękną duszą czy deklaracją miłości w „Every Step Every Way”. Charakterystyczne dla całego albumu są pulsujące bębny oraz wszędobylskie syntezatory. Gdyby dołożyć do tego fakt, że w niektórych kawałkach na gładki wokal Al Maskatiego nałożono efekt powodujący, że utwory brzmią, jak gdyby powstały w latach 80., wówczas można by teoretycznie założyć, że powinny to być utwory taneczne. Najbardziej porywającym jest, gdy Majid Jordan zahaczają o parkiet — zdaje się, że do tego mają specjalny talent, bo w przypadku wolniejszych numerów, które mówią po raz kolejny, rzekłbym banalnie, o tym samym (czyli etapie zauroczenia, zakochania czy o samej cielesności), chłopaki z Toronto mogą przedobrzyć i potencjalny vibe znika bezpowrotnie.

Szczerze mówiąc, po wcześniejszych singlach czy EP-ce można było spodziewać się zerwania i gwałtownego przemieszczenia uskoku San Andreas, a dostarczono tylko solidne trzęsienie ziemi. Na krążku naznaczonym ekspresją i intymnością Majid zwykle wyraża ból serca, choć potrafi również miejscami efektywnie wprowadzić słuchacza w trans. Łącząc deep house, w którego stylu dawniej tworzyli, pop, którego są niewątpliwie entuzjastami oraz R&B, z którym związani są obecnie, Majid Jordan stworzyli koniec końców całkiem spójny materiał. Z tą różnicą, że poszczególne jego pozycje spotkała chyba śmierć kliniczna, a przy próbie reanimacji przesadzono z defibrylatorem. Krótko mówiąc — za dużo tu finezji, a za mało praktycznych rozwiązań. Kanadyjczycy pomimo tych minusów świadomie balansują wokół tanecznych numerów i nocnych zamglonych pościelówek, pewnym ruchem zapisując się na liście gorących obecnie nazw w świecie alternatywnego R&B. To dokładnie w stylu wytwórni OVO Sound.

Komentarze

komentarzy