Aż dziw bierze, że pomimo tegorocznego zdumiewającego międzynarodowego sukcesu zaskakująco klasycznie brzmiącego „Don’t Mind” nieznanego szerzej wcześniej Kenta Jonesa, nie napisaliśmy o tym fenomenie na Misce ani słowa. A jest się czemu dziwić, bo numer, choć pozornie niczym nie wybija się przed szereg, już po pierwszym odsłuchu ujmuje prostą staromodną przebojowością, do jakiej współczesne radiostacje, ani tym bardziej słuchacze nie są przyzwyczajeni. Po mocnym starcie, Jones kolejny refren postanowił pożyczyć. Stawka jest spora, bo a nuż drugi numer siądzie. Pożyczył więc fragment znakomitego „Let’s Groove” Earth, Wind & Fire. W nowej wersji rzecz pozbawiono trochę uroku, ale jestem daleki od potępienia Jonesa. R&B co prawda wyewoluowało ostatnio w stronę muzyki świadomej i mocno autorskiej, ale jeszcze kilka lat temu pożyczanie refrenów od klasycznych numerów gatunku było na porządku dziennym. Nie była to może szczególnie chlubna tradycja, ale popychała do przodu wielkie koło muzycznego recyklingu, zaznajamiając młodszych słuchaczy z przebojami, których nie mieli jeszcze okazję poznać w oryginalnych wersjach. Fair enough. Czasem zresztą dawało się przy okazji takiej rekonstrukcji wyciągnąć z nieszczególnego oryginału coś fajnego — porównajcie tylko aksamitnym reworkiem Ashanti.
Komentarze