Sampha
Process (2017)
Young Turks
Jeśli wziąć pod uwagę przebieg dotychczasowej kariery Samphy, stanie się jasne, że tytuł jego debiutanckiego albumu nie jest przypadkowy. Rzeczywiście nagrywaniu jego pierwszego longplaya towarzyszył dość długi okres twórczy, a po drodze brytyjski artysta odhaczył współpracę z jednymi z największych twórców współczesnej sceny muzycznej — od wokalnego udziału na płytach SBTRKT-a, Drake’a, Kanyego Westa, Franka Oceana czy Solange, aż po produkcje dla FKA twigs i Katy B. Na Process 28-letni wokalista w końcu stanął na własne nogi i wyszedł z cienia bardziej znanych znajomych. Ale co ważniejsze — na taką płytę warto było czekać tych kilka lat.
Już po pierwszym odsłuchu tytuł krążka nabiera znaczenia nie tylko w kontekście artystycznym, ale również osobistym. Pod względem tekstowym Process to melancholijna opowieść o stawianiu czoła rzeczywistości i radzeniu sobie z bólem, goryczą i myślami o własnej śmiertelności spowodowanymi przez przedwczesną śmierć obojga rodziców. Tę ciężką, bardzo osobistą lirykę potęguje niesamowicie eklektyczna, ale dopracowana w każdym calu produkcja — futurystyczna mieszanka neo-soulu, alternatywnego R&B i art popu dopełniona gdzieniegdzie elementami future garage i brzmieniami charakterystycznymi dla szeroko pojętej sceny UK bass. Nic dziwnego, że album został wydany nakładem Young Turks, czyli wytwórni, która z powodzeniem łączy to, co mainstreamowe z bardziej alternatywnymi klimatami (w jej szeregi wchodzą m.in. The xx czy wspomniani wcześniej FKA twigs i SBTRKT).
Otwierające „Plastic 100°C” stanowi idealne wprowadzenie w atmosferę całego albumu, przyciągając emocjonalnym wokalem i piękną, budującą stopniowo napięcie aranżacją. Bez wątpienia jednym z najmocniejszych punktów płyty jest hipnotyzujące, a jednocześnie paranoiczne „Blood on Me”, w którym podkład oparty jest na brzmieniu fortepianu i zaskakująco dynamicznej jak na Brytyjczyka sekcji rytmicznej. Podobnie skondensowane i rozbudowane pod względem instrumentarium jest następujące po nim „Kora Sings” — swoja drogą najbardziej taneczny numer na całym albumie. Oprócz wymienionych hajlajtów na Process możemy usłyszeć także wysublimowane R&B („Timmy’s Prayer”, „Incomplete Kisses”) i bardziej progresywne, bogatsze w efekty dźwiękowe „Reverse Faults” czy „Under”. Paradoksalnie pośród rozmaitych inspiracji i wykorzystanych połączeń gatunkowych jednym z najbardziej charakterystycznych utworów jest urzekająca minimalizmem i nostalgią fortepianowa ballada „(No One Knows Me) Like the Piano”, w której Sampha powraca myślami do dzieciństwa i beztroskich czasów w rodzinnym domu w południowym Londynie.
Mimo że warstwa brzmieniowa płyty jest fascynująca i dopracowana w każdym detalu, ani przez moment nie odciąga uwagi od głębokiego, pełnego emocji wokalu i ambitnych tekstów. Na Process nie znajdziecie taniego efekciarstwa i zbędnego przepychu. Zamiast tego jest klarowna wizja i autentyczne, szczere emocje, dzięki czemu album można z całym przekonaniem nazwać jednym z najlepszych debiutów w alternatywnym R&B ostatnich lat.
Komentarze