Benny Sings mierzy się z rozstaniem w utworze „Nobody’s Fault”
Pochodzący z małej holenderskiej miejscowości Tim van Berkestijn jako nastolatek jeździł na deskorolce i tworzył hip-hopowe bity, by w końcu chwycić za mikrofon i nieprzerwanie od 1999 roku działać pod pseudonimem Benny Sings. Choć dzisiaj bliżej mu do klimatów Bee Gees, to nie odcina się od swoich muzycznych korzeni i bawi się dźwiękami, co udowodnił przy okazji coveru „Passionfruit” Drake’a, którego premiera zainaugurowała współpracę Holendra z kalifornijską wytwórnią Stones Throw Records. Pod jej szyldem artysta zdążył już wypuścić krążek City Pop, a teraz prezentuje nam trzeci singiel z albumu zatytułowanego po prostu… Music.
Dźwięk nieodebranego telefonu zazwyczaj nie wróży niczego miłego, o czym przekonuje się podmiot liryczny utworu „Nobody’s Fault”. To definitywny koniec jego związku. Porzucony robi dobrą minę do złej gry i szuka racjonalnego wyjaśnienia sytuacji, co zdaniem autora tekstu wzbudza większe współczucie niż spodziewana emocjonalna reakcja. Teledysk w reżyserii Eliota Chassagne’a został nakręcony na ulicach Amsterdamu oraz w stylowych wnętrzach Muzeum Van Loon, a opustoszałe miasto jesienną porą i od dawna niezamieszkała rezydencja z pewnością nie pomagają uporać się z rozstaniem. Kobiecy głos słyszalny w refrenie należy do June Fermie, która zwykle towarzyszy Benny’emu podczas występów na żywo, z kolei na gitarze popisuje się londyński multiinstrumentalista Tom Misch. Pełną tracklistę i wszystkich gości nowego albumu Singsa poznamy najpóźniej 9 kwietnia. Słowem — czekamy na wiosnę!
Komentarze