Adele
Adele zagra w Polsce?!


Wczoraj na twitterze grupy AdeleNow ogłoszono, że brytyjska gwiazda zagra w Polsce! Koncert miałby się odbyć dopiero w przyszłym roku, a za jego miejsce podejrzewa się Tauron Arenę w Krakowie. Cała polska społeczność twittera ruszyła w natarciu komunikując swoje szczęście z hashtagiem #AdeleLive2017. My czekamy na potwierdzenie tej informacji przez oficjalny profil artystki. Jeśli to prawda, to będzie się działo!

Adele zdominowała BRIT Awards 2016


Nagrody BRIT Awards są najważniejszym wyróżnieniem muzycznym na rozwiniętym rynku brytyjskim i paradoksalnie najmniej popularną imprezą ze wszystkich znanych na świecie. W tym roku rozdanie zdominowała Adele, która otrzymała aż cztery statuetki. Artystka tym samym otrzymała zadośćuczynienie za porażkę odniesioną podczas Grammy. Pozostali zwycięzcy nie podnoszą znacząco poziomu muzycznego imprezy, może poza Björk, która otrzymała nagrodę za Najlepsza Artystkę Międzynarodową, dlatego przede wszystkim warto wspomnieć o występach, a pełną listę zwycięzców sprawdźcie sami tutaj.
Uwagę poświecono niedawno zmarłemu Davidowi Bowiemu, który otrzymał pośmiertna statuetkę jako Ikona, a o którym wiele ciepłych słów powiedzieli Annie Lennox i Gary Oldman. Tribute z utworem „Life on Mars” wykonała Lorde z asystą zespołu Bowiego.
Stały bywalec wielkich imprez, czyli The Weeknd wykonał swój hit „The Hills” ze swojego popularnego albumu Beauty Behind The Madness. Niesłabnąca popularność Kanadyjczyka zaowocowała zdobyciem niedawnej statuetki Grammy. Ponadto artysta wystąpi ze swoim nominowanym singlem „Earned It” podczas 88. rozdania Oscarów.
Rapująca Adele? Tylko podczas Carpool Karaoke


To, że Adele ma poczucie humoru i dystans do siebie, wie chyba każdy. Ale czy wiedzieliście, że potrafi rapować i wychodzi jej to całkiem nieźle? Artystka podczas kolejnego odcinka Carpool Karaoke została pasażerką Jamesa Cordena, który oprócz samochodu prowadzi również The Late Late Show. Jadąc deszczowymi ulicami Londynu porozmawiali sobie trochę o nowej płycie 25, o nocnej przygodzie alkoholowej wokalistki, ale przede wszystkim był śpiew i mnóstwo śmiechu. Z głośników samochodowych poleciały oczywiście hity Brytyjki, ale największy ubaw mnie i bohaterom sprawiło wykonanie „Wannabe” Spice Girls i raperskie umiejętności Adele ujawnione przy wersach Nicki Minaj w kawałku „Monster” . Łzy ze śmiechu. Sprawdźcie!
Rekordowa Adele

25 Adele może nie jest arcydziełem, ale mimo tego jest w tej chwili najbardziej pożądaną płytę na świecie. I to na tyle, że prognozy sprzedaży, które jeszcze przed tygodniem wyglądały na szalone, Adele przebiła o niemal kolejny milion egzemplarzy. W sumie piosenkarka w samych Stanach Zjednoczonych sprzedała w pierwszym tygodniu 3,38 miliona kopii — to najlepszy wynik od 1991 roku, kiedy Nielsen Soundscan zaczął szczegółowo monitorować sprzedać płyt na terenie całego kraju. W sumie 25 stanowiło tam za 41% wszystkich sprzedanych w tym tygodniu płyt! Na wynik złożyło się 1,71 miliona płyt CD, odrobina mniej (1,64) downloadów i 22 tysiące winyli. Rekord przypadł w udziale piosenkarce także w Wielkiej Brytanii, gdzie po 25 w ciągu pierwszego tygodnia sięgnęło 737 tysięcy osób. Kolejne rekordy sprzedaży 25 pobiło w Kanadzie i na Nowej Zelandii. W sumie na całym świecie w pierwszym tygodniu płyta sprzedała się nakładzie ponad 6 milionów kopii, co rzecz jasna jest… nowym światowym rekordem. Do globalnego szaleństwa nie przyłączyli się właściwie tylko Japończycy. Piosenkarka sprzedała zaledwie 13 tysięcy kopii, co na liście Oriconu dało jej dopiero 13. miejsce. Tymczasem w USA już w tym momencie całkowita sprzedaż krążka przekroczyła 4 miliony egzemplarzy.
Adele na żywo w Saturday Night Live

Po niedawnym moim wpisie spadły na mnie gromy za krytykę występu Adele w Cannes podczas rozdania nagród NRJ. Postanowiłem dokonać przeglądu jej wykonów różnych utworów, zarówno tych najnowszych z „Hello” na czele, jak i tych pochodzących z jej poprzednich krążków. Nie cofam tamtych słów i dodam nawet, że „Hello” czy „When We Were Young”, bez względu jaki mają potencjał by być hitami, są zdecydowanie mniej dźwięczne od „Skyfall„, „Hometown Glory” i chociażby „Someone Like You„. Promujące płytę 25 single, na żywo brzmią niestety gorzej, niż w wersji studyjnej, czego wyraz Adele daje za każdym razem, zmuszając słuchacza do słuchania krzykliwych miejscami partii. Kompozycje na krążku są proste i mniej melodyjne, w porównaniu do tych nastrojowych i wrażliwych z 19 czy nawet 21. Sympatyzuję z Brytyjką i jestem fanem jej nieco ochrypniętego wokalu, którym potrafi unieść partie w stylu bluesowym, jak w utworze Sama Cooka „That’s It, I Quit, I Movin’ On” lub jak prawdziwy wokalista country, ale na swój sposób użyć instrumentu wokalnego do zaśpiewania chociażby „Crazy for You„. Nowe wydawnictwo nie trafia do mnie od początku, a słowa mojej krytyki potwierdzają się z każdym nowym wykonem singli promocyjnych, które możecie zobaczyć i usłyszeć poniżej, podczas show Saturday Night Live. Pomimo mojej nieprzychylności do nowej płyty, która jest przeciętna, a którą mimo wszystko ratuje głównie głos gwiazdy, 25 zapewne znajdzie się na mojej półce obok poprzednich wydawnictw, ale przypuszczalnie rzadziej będzie rozbrzmiewać z moich głośników.
Adele „Hello”
Adele „When We Were Young”
SBTRKT publikuje remiks Adele z 2008 roku

Póki mówimy o Adele — choć nowy album nie porywa, to remiks utworu „Chasing Pavements”, stworzony 7 lat temu przez SBTRKT, owszem. Producent przeglądając dane na starym twardym dysku odnalazł swoje dawne prace — między innymi tę właśnie interpretację hitu Brytyjki. Niewydany wcześniej banger charakteryzują: harmonizujące całość syntezatory, zawierająca specjalne efekty dźwiękowe ścieżka i intrygujące, wokalne loopy. To dobry numer, w ogóle niebrzmiący na rok 2008. Ciekawe ile jeszcze takich ukrytych smaczków SBTRKT ma jeszcze w swojej „piwnicy”.
Recenzja: Adele 25

Adele
25 (2015)
XL Recordings
Płytą Adele bardzo łatwo się rozczarować. Powszechnej kontestacji bezwzględnie sprzyjają doniesienia o milionowych nakładach krążka i wszechobecność promującego album „Hello”. Można więc bez przeszkód i ku powszechnemu zrozumieniu nazywać Adele nudną, przewidywalną czy właśnie rozczarowującą. Ale paradoksalnie o rozczarowaniu trudno mówić — Adele pozostała sobą, zrobiła kolejną po 19 i przełomowej 21 płytę, którą można bez problemu zmierzyć tą samą miarą. Krytycy mogą marudzić, ale 25 uszczęśliwi niejednego fana.
I nawet jeśli 11 piosenek zawartych na krążku przy pierwszym odsłuchu zabrzmi cokolwiek generycznie, stoi za tym pewna historia. Otóż oczywiście najnowszy album Adele jest rasowym owocem popkultury — musi być, jeśli inspiracją piosenkarki było Ray of Light Madonny, a wśród współtwórców płyty znajdziemy nazwiska Paula Epwortha, Ryana Teddera, Brunona Marsa czy Maxa Martina — ale już nazywanie go jej produktem byłoby sporym nadużyciem. Adele jest współautorką wszystkich utworów na krążku, to jej osobiste zmagania z brakiem weny opóźniły wydanie albumu, to jej mniej lub bardziej świadome muzyczne wybory doprowadziły do takiego, a nie innego kształtu 25. Pierwszą rzeczą, która podczas odsłuchu przykuwa uwagę, nie jest jednak songwriting Adele, a znacząca zmiana produkcyjna. Choć 21 także miało wielu ojców, jego największym powabem była ciągłość brzmienia, które było w dużej mierze organiczne, inspirowane soulem i bluesem, jeśli trzeba podparte wyrazistym bitem. Melodie były współczesne, ale aranże ponadczasowe. Dlatego też w pewnym okresie mówiono o Adele jako o następczyni czy młodszej muzycznej siostrze, zwał jak zwał, Amy Winehouse. Przy 25 nikt takiego porównania nie zastosuje. Nie tylko dlatego, że Adele, dzięki jak dotąd najlepiej sprzedającej się płycie XXI wieku, jest już marką samą w sobie, ale przede wszystkim dlatego, że byłoby to zupełnie bezzasadne. Adele poszła drogą wielkoformatowego popu.
Najlepiej różnicę ilustruje siódme na płycie „River Lea”, które Adele zrealizowała wspólnie z Danger Mouse’m. Zaraanżowany na organy i gospelowy chór wstęp, który na 21 rozwinąłby się najpewniej w osadzony w południowej stylistyce numer na dynamicznym hip-hopowym bicie, na 25 przeobraża się w popularny ostatnimi czasy hymniczny pop o stadionowym potencjale w stylu nagrań Florence + the Machine. Brakuje tu jedynie elektrohouse’owego dropu, który dopełniłby radiowe przeznaczenie numeru, ale takich rozwiązań na szczęście w dalszym ciągu u Adele nie znajdziemy. Znajdziemy natomiast kilka potencjalnych przebojów — pierwszym z nich jest „Send My Love (To Your New Lover)” — upbeatowy wakacyjny jam produkcji Maxa Martina zbudowany wokół gitary akustycznej i bitu żywcem wyciągniętego z katalogu Beyoncé. Drugi, „Water Under the Bridge” od Grega Kurstina, producenta „Hello”, to kolejna propozycja, która, jak się wydaje, została nagrana w hołdzie brzmieniu Florence + the Machine.
Ale na krążku znajdziemy też sporo balladowej Adele w rozmaitych konfiguracjach — przy fortepianie z orkiestrą smyczkową w „Love in the Dark” czy z towarzyszeniem hiszpańskiej gitary w latynoskiej canzonie „Million Years Ago”. I faktycznie piosenkarka najlepiej wypada w prostszych aranżacyjnie utworach — ewidentnym hajlajtem krążka jest najbardziej kameralne na płycie „All I Ask”. To w wymowie i charakterze klasyczna sentymentalna miłosna ballada skoncentrowana wokół silnego wokalu Adele, która doskonale wie, kiedy stonować, a kiedy zagrzmić. Tu powinszowania należą się także Brunonowi Marsowi i jego grupie współpracowników The Smeezingtons, którzy stworzyli numer wspólnie z wokalistką. W większości utworów na krążku Adele skupia się na upływie czasu. Nadal ma złamane serce — nawet jeśli sama deklaruje, że jest szczęśliwa, można zrozumieć, że komuś z jej głosem i dyskografią trudniej byłoby napisać wesołą piosenkę, która porwałaby tłumy. Album kończy się jednak optymistycznie, jak można się było spodziewać, inspirowanym macierzyństwem „Sweetest Devotion”, które z początku przywodzi na myśl „Keep on Singin’ My Song” Christiny Aguilery, ale zaklęte gdzieś pomiędzy inspiracją amerykańskim country a zapoczątkowaną przez Alicię Keys tendencją do siłowych refrenów, w przeciwieństwie do numeru Aguilery nie jest w stanie wywołać emocji, w jakie celuje.
Koniec końców można mówić o niewykorzystanym potencjale, ale można też argumentować, że Adele nie mogła lepiej spożytkować ostatnich 4 lat. I w jednym, i w drugim stwierdzeniu zawarte jest trochę prawdy. Jak już pisałem, płytą Adele bardzo łatwo się rozczarować, ale paradoksalnie trudno mówić o rozczarowaniu.
Kolejny cover „Hello”. Ale jaki?

Od dnia premiery singla „Hello” poznaliśmy już przynajmniej kilkanaście wersji tego przeboju od Adele. Jedne mniej, inne bardziej udane, ale wszystkie w stylu oryginału. D∆WN postanowiła zmienić ten trend i zaaranżować kawałek po swojemu, jak na nią przystało. Nie może być tradycyjnie, musi być oryginalnie i nietuzinkowo. I oto powstał fantastyczny cover, nieco mroczny, R&B, ale z domieszką elektroniki i z syntezatorowym wokalem Richard. Niezła odskocznia od tego, czego nasłuchaliśmy się już na youtube i w radio. „Hello” śni mi się już po nocach i czasem mam wrażenie, że mój budzik również gra w ten takt. Dlatego klubowa, ale mid-tempo wersja od Amerykanki zmienia całkowicie kawałek i słucha się go, jak zupełnie innego. Przekonajcie się sami. Dla mnie bomba!
Adele idzie na rekord

Pierwsze prognozy sprzedaży 25 Adele w Ameryce dość ostrożnie wskazywały na nawet półtora miliona sprzedanych egzemplarzy. Okazuje się jednak, że Columbia planuje zalać sklepy aż 3,6 milionami fizycznymi egzemplarzami krążka, co jest największą liczbą zamówień od czasu wydania No Strings Attached przez *NSYNC w 2000 (które dostarczono w liczbie około 4,2 milionów kopii). Sony Music przewiduje, że pierwszotygodniowa sprzedaż 25 w Ameryce może osiągnąć poziom 1,5 miliona sprzedanych CD, podczas gdy iTunesowa sprzedaż może dobić do miliona. Jeśli tak się stanie i Adele sprzeda w pierwszym tygodniu 2,5 miliona egzemplarzy płyty, będzie to najlepszy wynik w historii amerykańskiego przemysłu muzycznego (przynajmniej od kiedy Nielsen SoundScan zaczęło zbierać szczegółowe dane na ten temat w 1991 roku). Nie będzie jednak łatwo. Obecny rekordzista, wspomniane No Strings Attached *NSYNC to 2,415 miliona sprzedanych płyt. Źródła donoszą, że na tę chwilę preordery na iTunes i Amazonie przekroczyły już grubo pół miliona kopii. Czy piosenkarka zdoła sprzedać jeszcze dodatkowe dwa? Trzymamy kciuki. Wszystko okaże się już za tydzień, a sama płyta trafi do sklepów na całym świecie jutro. A wy wybieracie się po swój egzemplarz?
Adele wykonuje nowy utwór „When We Were Young”

Gdy cały świat, a przynajmniej jego większa część zachwyca się „Hello”, a do premiery nowego krążka Adele pozostało zaledwie kilka dni, nie można zrobić nic lepszego, jak tylko podsycić oczekiwanie na materiał publikując kolejny zupełnie świeży kawałek, w dodatku wykonany na żywo. „When We Were Young” to następna po „Hello”, emocjonalna ballada, która znajdzie się na albumie 25. Brytyjka oczywiście brzmi bardzo dobrze, a sam utwór utrzymany jest w charakterystycznym dla niej, podniosłym stylu. Mimo wszystko, mam nadzieję, że na długo wypatrywanej kontynuacji 21 nie zabranie bardziej dynamicznych propozycji.