beastie boys
Członkowie Beastie Boys wracają z książką o historii zespołu


O tym, że Ad-Rock and Mike D, czyli dwie trzecie legendarnego zespołu Beastie Boys, przymierzają się do napisania książki przedstawiającej historię jednego z najważniejszych bandów ostatnich klik dziesięciu lat, wiadomo było już od jakiegoś czasu. Dokładnie dzisiaj uruchomiona została przedsprzedaż oraz poznaliśmy okładkę wydawnictwa zatytułowanego „Beastie Boys Book”. Historia opowiedziana oczami dwóch raperów (oraz kilku gości, wśród których znaleźli się m.in. Amy Poehler, Colson Whitehead, Spike Jonze, Wes Anderson czy Luc Sante) z pewnością zawierać będzie sporą dawkę humoru, oraz przedstawi nam ich losy od punkowego grania, gdy zaczynali jako nastolatkowie, przez kolejne albumy mające olbrzymi wpływ na postrzeganie hip-hopu oraz na szeroko pojętą kulturę, aż do śmierci MCA i teraźniejszości. W książce znajdziemy również wiele rzadkich fotografii, oryginalne ilustracje, kucharskie przepisy, mapę Nowego Yorku przygotowaną przez zespół oraz wiele innych niespodzianek. Całość ukazać ma się 30 października, data polskiego wydania nie jest, na razie znana, ale liczymy na to, że takowe również się pojawi.
Równo 30 lat temu Beastie Boys wydali rewelacyjne Licensed to Ill


Dokładnie 30 lat temu ukazał się jeden z najważniejszych albumów w dziejach hip-hopu, czyli rewelacyjny studyjny debiut chłopaków z Beastie Boys. Takie numery jak „No Sleep till Brooklyn”, „Brass Monkey” czy nieśmiertelne „(You Gotta) Fight for Your Right (To Party!)” do dzisiaj potrafią rozruszać niejedną imprezę i z pewnością przyczyniły się do niesamowitego sukcesu nawet poza światkiem rapu. Stworzony wraz z legendarnym Rickiem Rubinem Licensed to Ill, nie dość, że otrzymał prestiżową ocenę pięciu mikrofonów magazynu The Source (który również umieścił album w gronie 100 najlepszych rapowych krążków) to znalazł się również na 217 miejscu wśród 500 najlepszych albumów wszechczasów według Rolling Stones. Warto więc przypomnieć sobie to rewelacyjne wydawnictwo, a jeżeli chcecie poznać więcej ciekawostek na jego temat, sprawdźcie koniecznie krótki dokument o kulisach powstania tego dzieła, który stworzyli ludzie z magazynu Pitchfork.
Nowy teledysk: Beastie Boys feat. Nas „Too Many Rappers”

Beastie Boys są posiadaczami jednej z najlepszych dyskografii w historii hip hopu i to samo można powiedzieć o ich videografii. Ta — zupełnie niespodziewanie — rozszerzyła się o niepublikowany wcześniej klip do „Too Many Rappers” z ostatniej płyty Nowojorczyków. Czemu video z Nasirem Jonesem nie ujrzało światła dziennego w 2011? Być może raperzy chcieli skupić naszą uwagę na widowiskowej, przepełnionej śmietanką amerykańskiej komedii produkcji „Make Some Noise”. Być może związane było to z potencjalną decyzją o rezygnacji z pokazywania się na wizji. Jakikolwiek by nie był ten powód — cholernie miło jest mi zobaczyć ich znów razem przez te cztery i pół minuty.
Ranking: 20 naszych ulubionych coverów The Beatles

Poniższe zestawienie powstało w związku z zaistnieniem dwóch okazji żeby zamieścić na misce artykuł oscylujący wokół twórczości chłopaków z Liverpoolu. Pierwszą z nich jest przedwczorajsza zapowiedź pierwszego koncertu Paula McCartneya w Polsce – jak dla mnie istotny powód, by drugi raz w tym roku wpaść na Stadion Narodowy. Druga okazja związana jest z dniem dzisiejszym. 22 marca 1963 roku, dokładnie pół wieku temu, miała miejsce premiera debiutanckiego albumu The Beatles – grupy która na zawsze zmieniła oblicze muzyki rozrywkowej. Nieważne, czy słuchacie rocka, metalu, soulu, hip hopu, czy szeroko pojętej elektroniki – autorytet Cudownej Czwórki jest nie do podważenia i niezależny od podziałów. Dlatego postanowiliśmy na jeden dzień stać się rubbersoulbowl.pl i napisać o coverach Beatlesów w wykonaniu naszych „miskowych” artystów.
20. The Supremes „A Hard Day’s Night” (1964)
Beatlesi kochali Motown i to ze wzajemnością. Na początku kariery chętnie coverowali przeboje ze stajni Berry’ego Gordy’ego („Mr. Postman”, „Money”), później role się odwróciły. Największymi motownowskimi fankami chłopaków były dziewczyny z The Supremes. A Bit Of Liverpool, tytuł ich trzeciego studyjnego albumu, mówi sam za siebie. Na mocno zainspirowaną „brytyjską inwazją” płytę trafiło aż pięć coverów The Beatles, w tym prezentowane na dole „A Hard Day’s Night”. W Wielkiej Brytanii płyta wydana została pod tytułem With Love (From Us To You) będącym wyraźną aluzją do „From Me to You”.
„Come Together” zostało wykonane przez tyle znakomitości muzycznych, że ciężko byłoby wskazać ten jeden idealny cover. Czemu zatem the The Brothers Johnson? Ponieważ Diana Ross i Supremes już się pojawiły w rankingu. Ponieważ Michael Jackson nie do końca podołał takiemu wyzwaniu. Ponieważ król beatlesowskich coverów Joe Cocker to nie nasze klimaty. Ponieważ mamy właśnie na naszym profilowym facebooku tydzień z Quincym Jonesem, producentem The Brothers Johnson. Bo tak.
„I’m Down” to mało znany utwór Żuków, wydany jako strona B singla „Help!”. Cover w wykonaniu Beastie Boysów również kariery nie zrobił jako odrzut z ich debiutanckiego Licensed To Ill (co dobrze słychać po produkcji – Rick Rubin pełną, brodatą gębą). Świat się nie zawalił z powodu wyrzucenia utworu z tracklisty, ale uważam, ze stanowiłby na płycie idealne podkreślenie rockowych korzeni raperów z Nowego Jorku. Jedno z kilku rewelacyjnych podkreśleń.
„Let It Be”…”Lovely Day”? Kalifornijski czarodziej zamienił klawisze na struny i sprawił, że tytułowy track z ostatniej płyty Beatlesów stał się czymś jakby innym. Odmienne instrumentarium, ale emocje identyczne – Bill Withers stracił matkę będąc w bardzo młodym wieku, tak samo jak dedykujący ten utwór swojej zmarłej rodzicielce Paul McCartney. Słowa mądrości zawsze będą słowami mądrości, nieważne w jakim muzycznym języku. #PATETYCZNYFRAZES
Hiphopowa wersja „While My Guitar Gently Weeps”, jednego z najbardziej popisowych utworów George’a Harrisona. RZA wiedział, że zebrać najmocniejsze trio Wu-Tangowych raperów (Method Man, Ghostface, Raekwon) to za mało, zatem zaprosił do utworu Erykę Badu, Johna Frusciante oraz syna George’a – Dhaniego Harrisona. Efekt przerósł nie tylko oczekiwania słuchaczy, ale i całą zawartość 8 Diagrams – albumu Wu-Tang Clanu, o którego powstaniu wolałbym zapomnieć.
P-funkowcy nie chcieli być gorsi i też mieli swój cover Beatlesów. Utwór powstał w czasie kiedy Latający Cyrk George’a Clintona wytaczał takie działa jak One Nation Under A Groove i Mothership Connection, a trafił na mocno przegapiony solowy debiut ich najsłynniejszego gitarzysty – Eddiego Hazela. „Maggot Brain” może to nie jest, ale i tak kto by przypuszczał, że z „I Want You (She’s So Heavy)” można by wykrzesać tyle nieskrępowanej, funk-rockowej energii.
Przebój „All You Need Is Love” raczej nie był chętnie coverowany przez artystów z naszej miski. Gdybym chciał być złośliwy powiedziałbym, że to przez dość trudne metrum piosenki. Poszukując udanej czarnej wersji propagandy miłości Żuków dotarłem do 2003 roku i ścieżki dźwiękowej do filmu „Love Actually”. Lynden David Hall podchodząc do sprawy bardzo minimalistycznie złożył znakomity hołd swoim rodakom. Nie ma fajerwerków, ale jest za to klasa.
Isaac Hayes na początku lat siedemdziesiątych miał status takiej gwiazdy, że pseudonim Czarny Mojżesz nawet nikogo bardzo nie szokował. Nie rozsunął nigdy Morza Czerwonego, ale rozciągnął do granic możliwości „Something” Beatlesów. Przekształcona w 11-minutowego potwora piosenka była dla jednych arcydziełem, a dla drugich profanacją. Jak na opinie na temat utworu zareagował sam Hayes? Pewnie wzruszył ramionami, poprawił pokrytą złotymi cekinami pelerynę i ruszył w kolejną trasę.
Pozytywny hymn George’a Harrisona nie mógł wypaść lepiej w niczyim innym wykonaniu, niż w wykonaniu postaci znanej z takich utworów jak „Feeling Good” i „Ain’t Got No…I’ve Got Life”. Tekst utworu opiera się na motywie kończącej się zimy jako metafory pokonywania trudności życiowych przez autora piosenki. Patrząc na to co mam za oknem jestem jednak bardziej zwolennikiem dosłownego przekazu „Here Comes the Sun”. Wynocha zimo!
Musical pod tytułem „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” stał się z miejsca jednym z największych nieporozumień w historii filmu muzycznego, niedaleko od tej jabłoni padła również sama nafaszerowana coverami Beatlesów ścieżka dźwiękowa. Nie odważyłem się nigdy tego całego przesłuchać, ale z przyjemnością sięgam po „Got to Get You Into My Life” w wykonaniu Earth, Wind & Fire. Track zawarty został również na oficjalnej składance największych przebojów Żywiołaków, zdecydowanie nie bez powodu. Jeden z najśmielej funkujących coverów The Beatles.
Otis Redding wielokrotnie w swojej (niestety) krótkiej karierze udowodnił, że nieważne czyj utwór weźmie na warsztat, to wyjdzie z tego najczystsza definicja muzyki soul. Cover pochodzącego z albumu Rubber (nomen omen) Soul utworu, to doskonały przykład tego jak skutecznie zaadoptować czyjąś muzykę pod własny styl, ale jednocześnie nic nie stracić na wartości oryginału.
Zespół instrumentalistów z Memphis rozwinął wcześniej wspomniany pomysł The Supremes i nagrał album w stu procentach oparty na coverach Żuków i to z jednego albumu. Zatytułowany został McLemore Avenue – od ulicy, na której znajdowało się studio legendarnej wytwórni Stax Records. Sytuacja analogiczna do tytułu Abbey Road, okładka projektu również wiele wyjaśnia. Część utworów nagrana została pojedynczo, część została zebrana w większe wiązanki. Oto jedna z nich.
Utwór Lennona zainspirowany szkolnym rysunkiem córeczki, a tak naprawdę to wszyscy dobrze wiemy czym. Jeden z symboli psychodelicznego oblicza Beatlesów (ale nie aż tak jak abstrakcyjne do granic możliwości „I Am The Walrus”) doczekał się genialnego kobiecego wykonania (nie żadnego „wykonu”). To jedyny live cover w moim zestawieniu, ale po prostu nie mogło zabraknąć Natalie Cole – prawdziwej „dziewczyny z kalejdoskopowymi oczami”.
Cover utworu będącego wyobrażeniem jednej z największych obaw każdego rodzica. Nadinterpretując wybór utworu można powiedzieć, że Syreeta Wright udokumentowała tu swoje rozstanie ze Steviem Wonderem. Rozwód ten miał bardzo pokojowy charakter i na szczęście nie zniszczył ich więzi na linii muzycznej. W motownowskiej wersji „She’s Leaving Home” brakuje mi obecnej w pierwowzorze orkiestry smyczkowej, Syreeta nadrabia jednak świetnie zaśpiewanym refrenem urozmaiconym przez talkboxowe partie Steviego.
War – zespół pod wezwaniem Erica Burdona, byłego lidera The Animals – miał już w 1976 status latin-funkowego giganta z kilkoma solidnymi przebojami na koncie („Spill The Wine”, „The Cisco Kid”, „Low Rider”). Ambicji jednak wciąż nie brakowało, stąd oryginalny pomysł, by drugą połowę albumu Love Is All Around poświęcić na dwa masywne covery dwóch gigantów rocka: Rolling Stonesów i Beatlesów. Jeśli chodzi o Cudowną Czwórkę, wybór bardzo odważnie padł na „A Day In The Life”. Zważywszy na kultowy status utworu podsumowującego geniusz Sgt Peppera, szanse na kompromitację były wielkie. Burdon wrócił z tarczą z tej wojny.
Wielu dziennikarzy muzycznych wymienia „Eleanor Rigby” jako ten przełomowy moment, w którym Beatlesi przestali być grzecznym rockowym bandem, a stali się głodnymi eksperymentów reformatorami muzyki rozrywkowej. Do dziś nie wiadomo, kim dokładnie była tytułowa pani Rigby (niestety serwis rapgenius.com wtedy nie istniał…), ale w ciągu tych paru dekad powstało kilka wiarygodnych teorii. Różne są też teorie kto nagrał najlepszy cover tego utworu. Ja postawiłbym pieniądze na tradycyjne, czysto soulowe podejście pana Raya Charlesa.
„Yesterday” to jeden z najwięcej razy coverowanych utworów w historii muzyki rozrywkowej. Komisja rekordów Guinessa naliczyła ponad dwa tysiące zarejestrowanych studyjnie wykonań tej piosenki. Narodzona we śnie Paula McCartneya melodia wypływała z ust takich „naszych” artystów jak Ray Charles, Donny Hathaway, Marvin Gaye, En Vogue, czy Boyz II Men. Jako psychofan Marvina nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jego wersja „Yesterday” jest najlepszą jaką słyszałem.
Cover „We Can Work It Out” trafił na album Signed, Sealed & Delivered, uznawany jako początek złotego okresu twórczości Steviego Wondera. Cover ten stał się szybko obowiązkowym elementem koncertów Steviego, przyniósł mu także drugą w życiu nominację do nagrody Grammy. W 2010 roku muzyk wykonał ten utwór na żywo w Białym Domu podczas ceremonii przyznania Paulowi McCartneyowi nagrody im. Gerschwinów. Występ obserwował Barack Obama, kimkolwiek ten człowiek jest.
„Take a sad song and make it better” – śpiewał Paul w wielkim przeboju dedykowanym (podobno) zaniedbywanemu synowi Johna Lennona. Wilson Pickett nie miał ambicji by „zrobić to lepiej” – nagrał ten cover wyłącznie dlatego, że nie miał pomysłu na własny nowy singiel. Obecny w tym samym czasie w studiu gitarzysta Duane Allman zaproponował „Hey Jude” i w taki właśnie sposób – zupełnie spontanicznie – powstał jeden z najwybitniejszych coverów tego utworu.
„I Want To Hold Your Hand” to jeden z najbardziej tanecznych przebojów The Beatles. Dziwić może zatem fakt, że prezentujemy go w wykonaniu Ala Greena, wokalisty słynącego głównie ze spokojnego, quiet stormowego repertuaru. Jakiekolwiek przypisywanie artystom najlepszych stron ich brzmienia traci na znaczeniu w momencie, gdy Al tworzy coś takiego. Stały bywalec zestawień najlepszych beatlesowych coverów – bez podziału na gatunki.
Poza konkursem, gdyż to tylko mash-up nawijki Jaya-Z z muzyką Beatlesów. Pochodząca z Grey Albumu (Black Album + White Album) kombinacja „99 Problems” i „Helter Skelter” to przykład idealnej symbiozy. Wersy Hovy zyskały nowy wymiar swego prowokacyjnego tonu, proto-metalowe gitary McCartneya i Harrisona zaskoczyły energią podaną w zupełnie nowy sposób. Największym zwycięzcą był DJ Danger Mouse – jeden z najważniejszych muzycznych producentów XXI wieku wypłynął na szerokie wody właśnie dzięki tej zabawie z blendami.
Zmarł Adam Yaunch z Beastie Boys

MCA, jeden z wokalistów rapowego tria Beastie Boys, zmarł dzisiaj po kilkuletniej walce z rakiem. Miał 47 lat. Na razie nie potwierdzono czy jego śmierć miała bezpośredni związek z chorobą. MCA wraz z Mike’m D i Ad Roc’em założył grupę Beastie Boys w 1981 roku. Dwa lata później wydali debiutancki, przełomowy krążek Licensed to Ill, aby wspólnie nagrać jeszcze siedem albumów przez kolejne ćwierć wieku! Yaunch zostawił po sobie żonę i córkę. Spoczywaj w pokoju, MCA!
Beastie Boys dołączyli do Rock and Roll Hall of Fame

Wczorajszego wieczoru odbyła się dwudziesta ósma ceremonia przyłączenia artystów do Rock and Roll Hall of Fame. Zgodnie ze wszelkimi przypuszczeniami do zaszczytnego grona najważniejszych artystów w historii muzyki rozrywkowej dołączyli Beastie Boys. Jest to trzecia hiphopowa grupa w Galerii Sław, parę lat temu znaleźli się w niej Grandmaster Flash and The Furious Five, oraz Run-D.M.C.. Podczas imprezy fakt ten uczczono świetnym występem, w którym w role Mike’a D, MCA i Ad Rocka wcielili się Black Thought (The Roots), Kid Rock, oraz Travie McCoy (Gym Class Heroes). Wśród innych tegorocznych „przyjętych” znaleźli się między innymi The Famous Flames (muzycy Jamesa Browna z Bobbym Byrdem na czele), The Miracles (zespół Smokeya Robinsona), Red Hot Chili Peppers i Guns N’Roses.
Recenzja: Beastie Boys Hot Sauce Committee Part Two

Beastie BoysHot Sauce Committee Part Two (2011)
![]() |
„Make some noise if you’re with me”! Jesteście z nimi? Zagorzali fani Nowojorczyków na pewno tak. Druga część płyty, która paradoksalnie jest pierwszą (choroba Yaucha spowodowała, że prace nad pierwszą zostały zawieszone) to powrót do starego brzmienia zespołu, choć w sumie o żadnym powrocie też nie powinno być mowy, bo Beastie Boys na większości albumów brzmią tak samo. To proste. Beastie Boys brzmią jak Beastie Boys, ale na tym polega ich fenomen. Nie zmienia to jednak faktu, że rewolucji nie ma. Przyzwyczaili nas do tego. Nawet jeśli ich nie znasz, nie wymienisz jednym tchem dziennych dat premier ich teledysków i tak będziesz wiedzieć, że słuchasz właśnie ich. Ta płyta jest tego idealnym przykładem. (więcej…)
Gay Fish rozwala akwarium na VMA ’09
Moja dziwna miłość do KanYe Westa tak gwałtownie wzrosła, że przez chwilę zastanawiałam się, czy nie napisać całego posta CAPSACH !!!! Ale do rzeczy. Rozdano statuetki Moonmana (a to ci niespodzianka!). Do Beyoncé’owych „Single Ladies” trafiły 3 jego podobizny (za Klip roku, Najlepszą choreografię i Najlepszy montaż – tak, tak, „SL” są zmontowane i wbrew zapewnieniom Bee klip NIE został zakręcony w jednym ujęciu. MTV potwierdziło to tą nagrodą!). Tytuł Najlepszego klipu hip-hopowego trafił do „We Made You” Eminema, a z kolei „Live Your Life” T.I. (+ Rihanna) to Najlepsze wideo przedstawiciela płci męskiej. Tak zwanym ,,Teledyskiem, który powinien był wygrać” zostało „Sabotage” Beastie Boys. Podczas imprezy zaśpiewali i wygrana Beyoncé i Jay-Z i Alicia Keys i inni. W trakcie występu wspomnianych artystów na scenę pozwoliła sobie wejść Lil Mama, aby uszczknąć nieco ich blasku i chwały. Ani Ala ani Jay nie wyglądali na zadowolonych z tego powodu i uzurpatorkę potraktowali jak powietrze, słusznie zresztą. Jednak WSZYSCY mówią o innym wtargnięciu, tym z KanYe Westem w roli głównej. (więcej…)
Beastie Boys wracają do gry
W maju na siedmiocalowym winylu, bez zbędnego szumu, wydany został ich nowy singiel „Lee Majors Come Again”, póki co jedynie w wersji promocyjnej, ale utwór zwiastuje definitywne nadejście nowego albumu. Po blisko pięciu latach przerwy od rapowania i znakomitego „To the 5 Boroughs”, a dwóch, od instumentalnego zespół zdecydował się wreszcie na wydanie kolejnej rap rockowej produkcji. Album zatytułowany „Hot Sauce Committee” nie ma jeszcze dokładnej daty wydania, ale jego premiera planowana jest na ten rok (niektóre źródła podają datę 29 grudnia 2009) nakładem wytwórni Capitol. Tymczasem poniżej do osłuchania „Lee Majors Come Again”, pierwszy zwiastun nadchodzącej płyty
Lato festiwali – The Beastie Boys – DL

Tracklisting:
1. B For My Name
2. 14th St. Break
3. Suco De Tangerina
4. The Gala Event
5. Electric Worm
6. Freaky Hijiki
7. Off The Grid
8. The Rat Cage
9. The Melee
10. Dramastically Different
11. The Cousin Of Death
12. The Kangaroo Rat