denzel curry
Recenzja: Denzel Curry 32 Zel / Planet Shrooms

Denzel Curry
30 Zel / Planet Shrooms (2015)
L&E x C9
Denzel Curry, 20-letni gość z Florydy, postanowił w końcu ponownie dać o sobie znać. Wydane w 2013 roku Nostalgic 64 było silną pozycją, nierzadko pojawiającą się w rocznych podsumowaniach, więc oczekiwania co do kolejnego wydawnictwa młodego rapera były naprawdę wysokie. Jednak zamiast długogrającego albumu fani dostali dwie EP-ki 30 Zel oraz Planet Shrooms, które prezentują dwie strony osobowości Curry’ego.
30 Zel to część bardziej przyziemna. Złość, palenie, Carol City – tak w skrócie można by opisać pierwszą EP-kę. To w niej kumuluje się największa energia. Mamy tutaj więcej eksperymentów z flow i mniej eksperymentów z bitami. Nie jest to jednak zarzut, gdyż muzycznie 30 Zel przewyższa Planet Shrooms – dostajemy sprawdzone patenty ze znakiem jakości.
Wraz z rozpoczęciem Planet Shrooms wchodzimy w krainę zmienionej percepcji, gdzie dym palącego się blunta zastąpiony jest niszowymi używkami. To co było szare i przytłumione staje się barwne i jaskrawe. Przesterowane wokale Denzela zlewają się z halucynogennymi dźwiękami. „Stay trippy” rzekłby Juicy J. Psychodeliczny klimat jest jednak na tyle ciężki, że na końcu tej krętej wycieczki pośród odurzającej mgiełki możemy poczuć lekkiego kaca. Faktem jest, że przy takich produkcjach stan świadomości powinien być lekko naruszony, a odsłuch przy jaśminowej herbacie na pewno nie ułatwi odbioru. Stąd nie dla wszystkich jest ten kawałek ciasta albo dobrze przyprawionego muffina. Wybierzcie sobie sami na co macie ochotę.
Najlepsze kawałki? Na pewno „Chief Forever”, „Delusional Shone” z gościnnym występem Twelve’Lena oraz „Ultimate”. Nieźle wypada także popowo-A$AP’owy „Ice Age” oraz podsycony ambientowymi brzmieniami, przywołujący na myśl OutKast z czasów płyty ATLiens, „Past the Wudz Intro”, gdzie pojawia się Big Rube.
Najnowsze wydawnictwo pokazuje, że młody reprezentant Carol City to raper o dużym potencjale. Wyróżniające się, różnorodne flow, ciekawe patenty na kawałki, niezłe teksty, brak strachu przed eksperymentami – to naprawdę wiele. Ciężko oceniać 30 Zel/Planet Shrooms jako jeden projekt. To dwa zupełnie inne klimaty. Połączenie ich jest zabiegiem nie do końca trafionym, powodującym mieszane uczucia. Zawsze jednak możemy podzielić sobie listę odtwarzania na dwie części, prawda?