durand jones & the indications
#FridayRoundup: Durand Jones & The Indications, Prince, Yola i inni
Muzyczne lato hula w najlepsze. Właśnie przekroczyliśmy barierę sierpnia, a kalendarz premier nie chce przestać puchnąć. W ostatni weekend na naszym celowniku znalazły się zarówno od dawna wyczekiwane wydawnictwa jak Durand Jones & The Indications czy Billie Eilish, szybkie epki od Skepty i Tory’ego Laneza, egzotyczne odkrycia — Vasconcelos Sentimento czy Balimaya Project, aż po archiwalny album Prince’a. Więcej naszych typów poniżej!
Private Space
Durand Jones & The Indications
Dead Oceans
Długogrający następca fenomenalnego American Love Call z 2019 roku Duranda Jonesa i spółki dotarł do nas co prawda z miesięcznym poślizgiem, ale najważniejsze, że dotarł! Co więcej, jeśli poprzedni krążek grupy przypadł wam do gustu, Private Space także z pewnością da sobie z tym radę. To podobny vibe, podobna wrażliwość, podobna ponadczasowa soulowa produkcja i oczywiście słodkie wokale Jonesa i Frazera. Nie, żeby była to 1:1 powtórka z rozrywki. Panowie zadają się stylistycznie ewoluować powoli z późnych lat 60. w stronę brzmienia połowy lat 70., które objawiło się w dyskotekowych singlach, a które cechuje produkcyjna subtelność i progresywne niuanse, którymi także podszyte jest Private Space. Na scenie retrosoulu Durand Jones & The Indications to w 2021 roku absolutny szczyt szczytów! — Kurtek
Welcome 2 America
Prince
NPG
Od niedawna rok bez albumu Prince’a to rok stracony. Tym razem jednak, zamiast insajderskich nagrań czy ekskluzywnych kilkugodzinnych tasiemców, z purpurowego skarbca wyłania się Welcome 2 America, pierwsze pełnoprawne wydawnictwo albumowe od śmierci Prince’a. Z jakiej przyczyny tytuł ten w 2010 roku patronował globalnej trasie koncertowej muzyka, zamiast zastąpić marny gazetowy dodatek 20Ten? Możemy się tylko domyślać. Wiadomo natomiast, że ten fajniacki funk-pop-rockowy Prince początków XXI wieku to już niekoniecznie muzyk, którego słuchalibyśmy z wypiekami na twarzy. I Welcome 2 America raczej tego poglądu nie zrewiduje. Owszem, obiektywnie to album niezły; w porównaniu z topornym, asłuchalnym 20Ten wręcz wzorowy. Znalazło się tu kilka przyjemnych fragmentów, jak pełnokrwiście soulowe „Born 2 Die”, lekko wykręcone harmonie w „One Day We Will All B Free” czy funk-popowa subtelność „1000 Light Years From Here”. Całościowo to jednak wciąż raczej mało zajmujący nadprodukcyjniak. — Maja
Stand for Myself
Yola
Easy Eye Sound
Kiedy wyszła poprzednia płyta Yoli w niektórych kręgach pokładano w niej nadzieję na bycie przywódczynią rewolucji na scenie country. Przesiąknięty soulową wrażliwością język jej muzyki łączy bardzo klasyczne, introspektywne folkizmy amerykańskiego songwriterstwa z aranżacyjnymi ambicjami i zmysłem do przebojów, przez co dla wielu były one bardzo wyczekiwanym oddechem w środowisku zdominowanym przez konserwatywne, patriarchalne bro country. Oczywiście do żadnej rewolucji nie doszło, ale Stand for Myself każe dodać: „jeszcze”. Muzyka Yoli jest coraz bardziej eklektyczna, sięga po ornamentykę disco, funkową charyzmę i soulowy, senny sensualizm. Nawet to country bardziej brzmi obecnie jako pewien element tego świata, a nie jego człon. Sam świat zaś orbituje wokół uroku i pewności siebie muzyczki i ten jej niepodważalny magnetyzm robi całą robotę. Jeżeli szukacie nadziei na to, że oldschoolowe granie moze wychodzić poza niezdrową fascynację wszystkim, co „vintage”, to jest to coś dla was. — Wojtek
All In
Skepta
Boy Better Know
W marcu tego roku Skepta ogłosił, że kończy swoją karierę. Obiecał jednak, że zanim to zrobi, wypuści jeszcze trochę nowej muzyki. Dotrzymał słowa. Raper z Wysp niedawno zapowiedział nowe wydawnictwo, na którym miało pojawić się parę dużych nazwisk. Trwająca nieco ponad 15 minut epka All in składa się z pięciu utworów, na których gościnnie pojawiają się Kid Cudi i Teezee („Peace of Mind”) oraz J Balvin („Nirvana”). Wszystkie kawałki z wyjątkiem trzeciego zostały wyprodukowane przez Skeptę, który od teraz będzie zajmował się wyłącznie produkcją muzyczną. Minialbum All in, jak można się spodziewać, stylistycznie jest bardzo różnorodny i jak powiedział sam Joseph Adenuga, nie jest to muzyka, o której należy dyskutować – to muzyka, którą należy czuć na żywo i bawić się przy niej. — Klementyna
Furto
Vasconcelos Sentimento
Far Out
Mieszkający w Rio de Janeiro — Vasconcelos Sentimento sam nazywa siebie „amatorskim badaczem euforii dźwięku”, Będąc kompletnym samoukiem, opanował grę na kilku instrumentach i we własnym pokoju stworzył on swój debiutancki krążek, będący połączeniem kosmicznego jazzu, lo-fi, funku oraz madlibowego hip-hopu. Nad całością unosi się również duch José Mauro, popularnego, brazylijskiego artysty ludowego z lat 70, którego producent jest wielkim fanem. Chociaż tytuł płyty — Furto, po portugalsku oznacza kradzież i odnosi się tu do zapożyczeń w postaci sampli, na których również w pewnym stopniu zbudowany jest ten krążek, proces wyglądał nieco inaczej niż u innych tego typu twórców. Artysta słuchał tylko jednego wykonawcy lub piosenki w kółko, przez wiele tygodni, następnie udawał się do swojego prymitywnego studia w sypialni i tam w jeden dzień tworzył zupełnie nową jakość, w której co prawda czuć inspirację i szacunek do tradycji, ale również jego własne, oryginalne brzmienie. Świetny album, nie tylko dla fanów dźwięków z Brazylii. — efdote
HOFFA
Dave East & Harry Fraud
Mass Appeal
Harry Fraud raczy nas co najmniej klkoma projektami rocznie. Wszystkie, jak na razie, nie schodziły poniżej pewnego poziomu, głównie ze względu na osobę samego producenta. Były płyty z Curren$ym, Bennym The Butcherem, czy mniej znanym Dark Lo. Tym razem Pan Oszust postanowił wydać wspólny album z jednym z najbardziej, według mnie, bezpłóciowych stylowo nowojorskich raperów ostatnch lat, czyli z Dave’em Eastem. HOFFA pewnie nie zmieni mojego postrzegania jego osoby, ale sprawdzić i tak warto, bo parę bitów Frauda jest naprawdę niezłych, chociaż do kilku też można by się przyczepić np. o bębny. Gościnnie między innymi French Montana, wspomniany Benek i G Herbo. — Dill
Above The Fray
DāM-FunK
Glydezone Recordings
Zaledwie kilka miesięcy po zamknięciu serii Architecture, DāM-FunK powraca z kolejnym wydawnictwem – Above The Fray. Jak wyjaśnia sam artysta, u podstaw powstania krążka leży chęć powrotu do korzeni i pierwszych muzycznych fascynacji. Do tego doszedł również proces tworzenia, który z powodu pandemii znów ograniczył się wyłącznie do przygotowywania nagrań w domowych warunkach. Na projekt składa się 10 utworów w całości skomponowanych i wyprodukowanych przez kalifornijskiego producenta. Całość do sprawdzenia poniżej. — Mateusz
We Outside
Tory Lanez
One Umbrella Records
Nie zważając na nazwę cyklu #FridayRoundup zawarliśmy w nim wtorkową EP-kę Tory’ego Laneza, której nietypowy termin premiery został podyktowany przypadającymi na ten dzień 29. urodzinami artysty, choć prawdę powiedziawszy, pominięcie jej nie byłoby dotkliwą stratą. Zadziwiające, że z wiekiem Kanadyjczyk ze zmysłowego playboya przeistoczył się w bezczelnego nastolatka, bekającego (!) i pokazującego środkowy palec. Na We Outside spiknął się nawet z Kodakiem Blackiem. O ile jego towarzystwo niekoniecznie mu służy, o tyle w kolaboracyjnym kawałku zatytułowanym „Grah Tah Tah” (!) tkwi potencjał tanecznego trendu na miarę „Bad and Boujee”. A skoro o Migosach mowa, Tory pożyczył sobie jeden z ich bitów do utworu otwierającego wydawnictwo. Słowem zabrakło oryginalności. Brnięcie w tym muzycznym kierunku grozi utratą nawet tych najwierniejszych fanów, przymykających oko na jego wybryki w życiu prywatnym. — Katia
Wolo So
Balimaya Project
Jazz re:freshed
Brytyjska muzyka improwizowana wciąż zaskakuje i nie inaczej jest tym razem. Balimaya Project to zespół składający się z siedemnastu osób, właśnie nakładem Jazz re:freshed wydali płytę pt. Wolo So. Grają jazz połączony z tradycyjnymi dźwiękami afrykańskimi, ale nie myślcie sobie, że chodzi tylko o jakieś tam afro-beaty. Tutaj mamy do czynienia z muzyką etniczną w pełnym tych słów znaczeniu. Na Bandcampie grupy czytamy: „Kolektywne polirytmy; ogniste, wysuwające się na prowadzenie dęciaki i wirtuozeria kory zderzają się z połączeniem tradycyjnej muzyki/kultury Mandé i współczesnego jazzu.” Głównym kompozytorem i aranżerem grupy jest grający na djembe, związany z Ill Considered Yahael Camara Onono, ale poza nim mamy tu także innych wirtuozów instrumentów afrykańskich, między innymi różnych odmian bębnów. Do tego nie brakuje oczywiście klawiszy, gitary, basu i wspomnianych dęciaków, a także wokali. Sprawdźcie koniecznie. — Dill
Happier than Ever
Billie Eilish
Darkroom/Interscope records
Wszystko wokół nowej płyty idolki wszystkich smutnych dziewczyn tego świata wskazywało na to, że będzie to płyta dojrzalsza, bardziej personalna, bardziej introspektywna i „poważna”. Zmiana burtonowskiego anturażu poprzedniczki na neurotyczne, sensualne ciepło, stronienie od przesadnego dramatyzmu i wyraźne manifesty odnoszące się do seksualizacji i fatshamingu, jakie spotkały artystkę od ostatniej płyty doprowadziły nas jednak… w bardzo podobne miejsce. I nie piszę tego jako przytyk, wręcz przeciwnie, uważam że to całkiem niesamowite, że pozostając bardzo wierna swojemu stylowi muzyczka potrafi jednocześnie przenieść go na poziom znacznie głębszej refleksji i wzmocnionej wrażliwości. Jest co prawda bardziej subtelnie, ale ten sznyt asmrowego, czerpiącego z garściami z hip hopowej wrażlwości popu dalej gra pierwsze skrzypce. Czasami brakuje może tego bliskiego, miękkiego sounddesignu poprzedniczki, bywa też dosyć sterylnie w momentach, które proszą się o nieco bardziej surowe brzmienie, ale całościowo to nadal popisówa prawdopodobnie największej artystki młodego pokolenia, która utrzymuje się przez większość czasu na przynajmniej bardzo wysokim poziomie. — Wojtek
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Nowy utwór: Durand Jones & The Indications „Never Heard Em Say”
Durand Jones w wyciszonej odsłonie
Od premiery rewelacyjnego zeszłorocznego krążka American Love Call Durand Jones z zespołem rozpieszczają nas prawdziwymi soulowymi singlowymi perełkami. W lutym usłyszeliśmy ich interpretację Davida Bowiego, a we wrześniu być może najbardziej wysublimowany numer w ich dyskografii. Nowy singiel „Never Heard Em Say” jest wyciszony i akustyczny, nie tyle retrosoulowy, co osadzony poza czasem, modą, produkcją i stylistyką. Data na okładce głosi 2019, co wskazuje, że być może numer pochodzi z sesji nagraniowych do ich ostatniej płyty. Niezależnie od tego, rekomendujemy wam odsłuch!
Durand Jones na tropie soulowego Davida Bowiego
Durand Jones w rozkosznym coverze „Young Americans”
O tym że ścieżki Davida Bowiego z muzyką soul i funk przecinały się niejednokrotnie, mówiliśmy już dawno temu w audycji. Ale co innego to rozważać je na sucho na bazie oryginalnych nagrań, a co innego wykorzystać tę wiedzę w praktyce i nagrać rozkoszny cover, który z jednej strony krzyczy „Bowie!”, a z drugim jest prawdziwym soulowym ciasteczkiem. Tak właśnie zrobił nieoceniony Durand Jones ze swoją grupą The Indications. Muzycy wzięli na warsztat klasyczne „Young Americans”, które nie tylko nie straciło nic ze swojej oryginalnej frywolności, ale pogłębiło soulowo-funkowy fundament, na którym ufundował je Bowie.
Durand Jones & The Indications zapraszają na parking
Niezależnie od tego, czy Duranda Jonesa i jego grupę poznaliście podczas tegorocznego OFF Festivalu, za sprawą ich rewelacyjnego tegorocznego krążka American Love Call czy jeszcze wcześniej po ich mniej głośnym, ale wcale nie gorszym debiucie przed trzema laty — nowy singiel formacji to miód na uszy fana klasycznego soulu. „Cruisin’ to the Park” to pierwsze nowe nagranie Jonesa i spółki od czasu marcowej długogrającej premiery i krok w stronę nieco bardziej nowoczesnej smoothsoulowej stylistyki, choć w dalszym ciągu plasujący grupę w kręgu muzyki ponadczasowej. W 2019 soulowy revival nie mógł trafić na lepszą reprezentację niż Durand Jones & The Indications! Nowy singiel od razu zwizualizowano równie stylowym teledyskiem, który możecie obejrzeć poniżej.