fat freddy’s drop
Nowy teledysk: Fat Freddy’s Drop „Blackbird”

Fanem Fat Freddy’s Drop jestem od albumu Based on a True Story, a konkretnie od pierwszego usłyszenia kawałka „Flashback”, do którego nadal wracam z niesłabnącym entuzjazmem. Z przyjemnością więc spieszę donieść, że tytułowy utwór z ostatniej płyty, Blackbird, doczekał się właśnie teledysku. Utwór także szczególny, gdyż i tutaj Dallas Tamaira, znany bardziej jako Joe Dukie, nie mniej utwierdza mnie w przekonaniu, że zasługuje na miejsce wśród najciekawszych męskich głosów w muzyce ostatnich lat. Sprawdźcie zatem jak znak rozpoznawczy nowozelandzkiej grupy (czytaj wokal Joego) komponuje się z przyjemną i odprężającą wizualizacją, przedstawiającą – jakkolwiek by to nie brzmiało – latające kosy.
Recenzja: Fat Freddy’s Drop Blackbird

Fat Freddy’s Drop
Blackbird (2013)
The Drop
Niegdysiejszy basista Mango Collective, Grzegorz Sipiora, wyznał mi kiedyś w atmosferze zdradzania tajemnicy nieśmiertelności, że to, co pcha młode zespołu do przodu, co zwabia dla nich publikę, kobiety, sławę i pamięć potomków, to, czego szukają (często nieświadomie) wszystkie początkujące składy podczas swoich garażowych prób – to brzmienie. Charakterystyczne, niepodrabialne, zabierające w podróż po terra incognica drgań powietrza. Choć to truizm, to na tyle często zapominany, żeby dziś scena muzyczna wyglądała jak jedna wielka mikrofalówka, w której odgrzewa się brzmienia, które kiedyś być może były smaczne, ale wraz z rosnącą ilością podgrzewań i bezproduktywnych odświeżeń stają się coraz trudniejsze do przełknięcia.
Zdaje się jednak, że o tak nowoczesnym zabiegu nie słyszano jeszcze w Nowej Zelandii. Dzięki temu mogę przedstawić wam najnowsze wydawnictwo Fat Freddy’s Drop – album Blackbird. Fat Freddy’s Drop stabilną pozycję na lokalnej, a w końcu międzynarodowej scenie, budowało od końca poprzedniego wieku po to, by teraz wydać płytę samoświadomą, dojrzałą, omijającą szerokim łukiem kompromisy i ugodowe rozwiązania. Na czym polega wyjątkowość Blackbird? Clue to jej wewnętrzna różnorodność. Dzięki niej określenie płyty w ramach kilku gatunków staje się bardziej niż niemożliwe.
Trudno sprowadzić do wspólnego mianownika rootsowe, romansujące z world music i soulem tytułowe „Blackbird” i ocierające się o country (!) bluesowe „Bones” (które wywoła niezły mindfuck, bo głos Dallasa Tamaira wyda się bliźniaczo podobny do wokalu… Bartka Królika). W kolejce do nadaremnej próby zaszufladkowania stoi też progresywny, chociaż cytujący stylistykę afrobeatu i rave’u lat osiemdziesiątych „Soldier” i zamykające płytę „Bohannon”, czyli pocztówka dźwiękowa z najczarniejszych, najbardziej funkujących lat 70., która równie dobrze mogłaby stanowić tło instrumentalne do vintage’owego filmu erotycznego jak i ekranizacji Akademii Pana Kleksa. Handluj z tym, ty, który oczekiwałeś po Blackbird przaśnej kontynuacji Based on a True Story.
Ociężałe, ponad siedmiominutowe utwory osadzone na rootsowej pulsacji wymykają się stylistyce, w której zespół zdążył się zadomowić i z którą jest kojarzony. Nowa płyta Dropsów wprowadza słuchacza w rejony industrialnych, syntetycznych brzmień. Nie traci przy tym jammującego, mantrycznego charakteru. Zespół przez nasycenie większą refleksyjnością swojej wrażliwości muzycznej zbliżył się tego, co kojarzy się z twórczością Mulatu Astatke. I całego katalogu gatunków muzycznych przy okazji.
Plagą krajów o wysokim stopniu rozwoju jest rzekomo problem zbyt dużego wyboru. Podobno kiedy wchodzimy do supermarketu i znajdujemy dziesiątki opakowań kostek rosołowych, wzbudza się w nas niepokój. Podobnie jest z tym albumem. Różnorodność, rozpiętość gatunkowa w której zawieszeni są na najnowszej płycie muzycy jest cechami jak najbardziej pożądanymi, jednak jednocześnie to one sprawiają, że na Blackbird, można poczuć się trochę zagubionym – jak wśród pełnych półek sklepie.
Nowy album: Fat Freddy’s Drop Blackbird


Nowy teledysk: Fat Freddy’s Drop „Silver And Gold”

Siódemka z Wellington w Nowej Zelandii na początku przyszłego roku powróci z nowym albumem Blacbird. Tymczasem sprawdźcie pierwszy singiel zapowiadający ten krążek. „Silver And Gold” to charakterystyczne dla Fat Freddy’s Drop brzmienie będące połączeniem soulu, dubowej pulsacji, dęciaków i fantastycznego wokalu Joe Dukie. (więcej…)
Radio Roux #9: Opensouls
Nie da się ukryć, że moda na retro soul trwa i będzie prawdopodobnie jeszcze długo trwała. Sukces Amy Winehouse, Joss Stone, Alice Russell, Duffy, Jamie’ego Lidell’a czy Raphael’a Saadiq’a sprawił, że inni artyści też zapragnęli sprawdzić się w tej jakże trudnej stylistyce. O tych, którym się nie powiodło – nie słyszymy. Do tych, którym się udało zdecydowanie należy Opensouls.
Nowy teledysk: Fat Freddy’s Drop „Boondigga”
W tym roku miała miejsce premiera drugiego albumu FFD „Dr Boondigga And The Big BW”. Od poprzedniego, debiutanckiego „Based On A True Story” minęły już 4 lata. Drugi krążek jest inny od poprzedniego. Z jednej strony dostajemy utwory nastrojowe i stonowane, przypominające trochę kompozycje z debiutu, z drugiej strony piosenki bardziej popowe zanurzone w klubowym sosie z domieszką groove’u. Wszystko to zaś opakowane w elementy soulu, dubu, reggae, jazzu i funku. Fenomenalna u zespołu z Anytpodów była zawsze umiejętność nagrywania utworów, których średnia długość to 7-9 min ale słuchając ich kompletnie się tego nie odczuwa. Zmysł aranżowania z wykorzystaniem różnorodnych smaczków mają opanowany do perfekcji. Do tego delikatne, nastrojowe melodie zagrane przez sekcję dętą, która w tym przypadku nie jest tylko dodatkiem ale bardzo ważnym elementem każdej kompozycji. A na pierwszym planie jeden z bardziej charakterystycznych głosów ostatnich lat należący do Joe Dukiego. Muzyka magiczna, wciągająca od pierwszej nuty.
(więcej…)
Fat Freddy’s Drop na Open’erze !
Fat Freddy’s Drop, siedmioosobowy band z dalekiego Wellington w Nowej Zelandii, bez problemu odnajdujący się w reggae, dubie, jazzie czy też soulu, wystąpi w lipcu na gdyńskich Babich Dołach w ramach festiwalu Open’er. Okrzyki i fanfary ! Przypomnijmy, że ta szczęśliwa nowina dociera do nas zaledwie parę tygodni po tym jak polską premierę miał ich album Based On A True Story, który wreszcie po czterech latach oficjalnie przekroczył granice naszego kraju. Entuzjastyczną recenzję Andrzeja Cały, ostatnio bardzo intensywnie udzielającego się w loży komentatorskiej naszej skromnej soul miski, możecie przeczytać tutaj. Obok Fat Freddy’s Drop swój udział u wujka Heńka, nie wiedzieć czemu zwanego powszechnie Open’erem, potwierdzili m.in. Ting Tings, Madness, Emiliana Torrini, The Prodigy, Moby, Arctic Monkeys, Kings Of Leon, Duffy oraz Buraka Som Sistema, o których całkiem niedawno wspominał aaktt. Jeśli Fat Freddy’s Drop nic Wam jeszcze nie mówi, wypadałoby to nadrobić. Kontynuujcie, a zobaczycie ich teledyskową wizytówkę. (więcej…)