Wydarzenia

graffiti

Relacja z The Wall Warsaw Hip-Hop Festival

the wall f

fot. Mateusz Strojewski Photography

Ja wiedziałam, że tak będzie… A może nawet nie spodziewałam się, że AŻ tak? Kiedy do skrzynki redakcji wpadła wiadomość o organizacji festiwalu poświęconego polskiemu rapowi, a w zasadzie i całej kulturze hip-hopowej, pomyślałam „no w końcu!”. Z czasem przyszło jeszcze więcej szczegółów i co news, to większy zachwyt. Jak to często w takich sytuacjach bywa — rodzi się duża wkręta, a efekt okazuje się być słaby. Nie w tym przypadku.

The Wall Warsaw Hip-Hop Festival zachwycił nie tylko samym pomysłem. Oprócz tradycyjnej części koncertowej godnym uwagi był też Street Market – nie byle jaki, bo zajmujący aż trzy poziomy głównej hali Wyścigów. Mogliśmy nie tylko kupić ubrania sygnowane markami znanymi na rodzimym rynku, ale także uzupełnić kolekcje wydawnictw muzycznych, czy, co dla niektórych było może i najważniejsze, wymienić kilka słów ze swoimi ulubieńcami – Mesem, Kubą Knapem, Rasmentalism czy ekpią PROSTO. Przez pełen najróżniejszych wystawców Street Market przewinęła się cała masa ludzi, łącznie z tymi najmłodszymi, przyodziewającymi od razu nowe zdobycze (pokłony dla opiekunów wdrażających dzieciaki w to, co w tej dziedzine najlepsze!).

Po przebierankach w ciuchach i płytach można było także wziąć udział w kursach DJ-ingu czy panelach dyskusyjnych prowadzonych przez JWP/BC, Molestę, Bisza oraz Zeusa. Godnym przypropsowania jest fakt, że w wyżej wymienionych mógł uczestniczyć każdy kto tylko chciał, ponieważ wstęp na teren gdzie miały miejsce te atrakcje był w pełni darmowy. W międzyczasie można było też sprawdzać jak jeden z najsłynniejszych polskich murów staje się coraz bardziej kolorowy, a to za sprawą graffiti jamu, który trwał już od godzin popołudniowych. Graficiarzom nawet deszcz nie był tak straszny!

the wall parasol

fot. Mateusz Strojewski Photography

Po części lifestyle’owej przyszła pora na część muzyczną. Zaczęło się od showcase’ów – wystąpili BCZ, Abel, Kuba Knap czy Flint, na SolarzeBiałasie skończywszy. Ze względu na aurę, która podczas dnia festiwalowego niestety nie była zbyt sprzyjająca, z frekwencją było średnio, ALE! jak się z czasem okazywało pogoda w pewnym momencie przestała być komukolwiek straszna i nagle, z występu na występ, już do tych głównych przechodząc, publiczność robiła się coraz to obszerniejsza. Między innymi za sprawką koncertu zakręconego Quebonafide (skaczącego po całej scenie i bawiącego się tak dobrze, że sam sobie robił hałas) ludzi przybywało, a deszcz jak gdyby przestawał stwarzać jakiekolwiek bariery. Jeszcze większą rozgrzewkę publiczności stworzyli chłopaki z Rasmentalism, grający głównie materiał z ostatniej płyty, będącej bez wątpienia jednym z najlepszych polskich wydawnictw roku 2013. A rapujący i próbujący stage-divingu Ment – ZAGRANICO rzekliby: epic! Może i lepiej, że nie doskoczył.

the wall rasmentalism

fot. Mateusz Strojewski Photography

Po reprezentantach lubelszczyzny przyszła kolej na Łódź, czyli Zeusa. Dało się usłyszeć komentarze ludzi twierdzących, że jego występ był jednym z najfajniejszych zaskoczeń całego wydarzenia, a sposób w jaki zaraził energią wszystkich zgromadzonych w pobliżu sceny jest zwyczajnie trudny do opisania. Chyba każdy, kto w tym uczestniczył, może się zgodzić. Nie gorzej było przy następnym koncercie — Ten Typ Mes. No właśnie, co to za typ ten Typ! Wraz ze swoją ekipą zaprezentował nam piękne, całkiem nowe stroje sceniczne: szlafroczki (z materiału, którego nazwy nigdy nie jestem w stanie zapamiętać – kobieta), klapeczki Kubota, a nawet Kobuta, no i bardzo polskie skarpeteczki, choć do kolan nie sięgały. Co kawałek, to odzieży ubywało. Zdaje się nawet nie tylko na scenie, bo publika nagle jakby zapomniała o coraz to niższej temperaturze i mokrych ubraniach, a zaczęła skakać i bawić się równie dobrze, co te wykręcone na scenie chłopaki. Nic dziwnego, bo materiał z Trzeba Było Zostać Dresiarzem porywa nie tylko merytorycznie.

the wall mes szlafroki

the wall kobuta

fot. Mateusz Strojewski Photography

Do tej pory czasostolik czujnie pilnowany był przez nadzorującego i prowadzącego całonocną ceremonię Wujka Samo Zło. Bisza/BOK nieco poniosło i znacznie przedłużyli swój koncert, powodując tym samym godzinną obsuwę, natomiast o wybaczenie nie trudno, bo nie dość, że to był ostatni występ ze starym materiałem, to jeszcze grali z żywymi instrumentami (za te skrzypce i morze zapalniczek w górze… O losie). Po tym nastał czas na starszych reprezentantów. Sceną i publicznością zawładnęli Hemp Gru oraz JWP/BC i wtedy dopiero tak naprawdę okazało się, na co czekali ludzie i wiadomym było, że nie znaleźli się oni tam przypadkowo. Wszystkie teksty wkute na pamięć? Wkute. Każda łapa w górze? Każda. Czego chcieć więcej? Plus HG — pokłon za pokłon ku Walczącym.

the wall zapalniczki

the wall hg

fot. Mateusz Strojewski Photography

Po krótkiej przerwie na projekcję filmu poświęconego graffiti, Hit The Road. Warsaw Part, nastąpiła pora na danie główne, a to oznaczało nic innego jak ucztę z Night Marks Electric Trio i ich zacnymi gośćmi, czyli covery Skandalu, co, nie ukrywając, było dla mnie jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń tamtego dnia. W życiu bym się nie spodziewała, choć zapowiadałam to nieraz, że po raptem około 2 latach po występie NMET na naszej soulbowlowej bibie w Powiększeniu, kiedy mało kto jeszcze o nich słyszał, będziemy patrzeć na chłopaków powalających na scenie nie tylko niezwykle wczutą w dźwięki publiczność, ale też samych – rzekłoby się – dziadków rodzimego rapu. Fuzja soulu, jazzu i nowych bitów nadająca rześkości i innowacyjności dźwiękom z oryginalnych nagrań Molesty to było coś, o czym naprawdę trudno będzie zapomnieć. Podkreślali to też sami biorący udział w ceremonii raperzy: JWP/BC, 2cztery7, Sokół, Rasmentalism, Pono, Mor W.A., Małpa, Jinx, Diox, Eldo, Hades, Rak Raczej, Numer Raz, W.E.N.A., Pyskaty i PeeRZet. Nikt przewijający się przez scenę podczas tego pamiętnego wydarzenia nie znalazł się tam przypadkowo, bez wątpienia. Pięknie było być uczestnikiem takiego święta, a wręcz hołdu dla Molesty Ewenement oraz ich działalności, która niezaprzeczalnie miała wpływ na wielu.

the wall

fot. Mateusz Strojewski Photography

The Wall Warsaw Hip-Hop Festival ze swoją ideą i pełną rezygnacją z artystów zagranicznych, pokazał klasę, miłość i nieustającą zajawkę do djingu, b-boyingu, graffiti, rapu oraz pamięci do tego, dzięki czemu mamy dziś to, czym tak naprawdę żyjemy na co dzień. Mankamentem mógł być problem z panami od nagłośnieniówki, ochroniarzami czy niemożliwością opuszczenia terenu Wyścigów i ponownego nań wstępu (a po coś te opaski były), ale halo, przecież to wszystko jest do poprawienia! Jak na pierwszą edycję i feralną pogodę organizatorom i tak należy się przybicie ogromnej piony, bo było lepiej niż dobrze.

Chciałam jeszcze tylko zaznaczyć, że The Wall, a co za tym idzie cała nasza piękna kultura, jest tak bardzo przełamująca te wszystkie ściany, że człowiekowi samoczynnie wyskakuje na twarzy uśmiech. Idealnym tego przykładem były spotykane dosłownie wszędzie dwie starsze panie, które – jak jedna z naszych czytelniczek słusznie zauważyła – bawiły się lepiej niż nie jeden młodziak. Dlaczego o tym wspominam? One love, people. One love.

Wielkie dzięki i do zobaczenia za rok!

10. rzeczy, których nie wiesz o… Gang Starr

Zniknęłam z cyklem na trzy miesiące, najwyższa pora, by znów częstować Was ciekawostkami. Dziś 10. rzeczy, których nie wiesz o… Gang Starr. Fani grupy nie będą zdziwieni, jednak tym nieświadomym wyjaśniam swój wybór – dokładnie dziś przypada 2. rocznica śmierci Guru. Ten post to zaledwie kropla w morzu informacji na temat tworzenia muzycznej historii przez Gang Starr. Mam nadzieję jednak, że ta garstka zachęci Was do odświeżenia sobie ich klasycznych kawałków.

#1. DJ Premier przyznał kiedyś, że kariera Gang Starr potoczyłaby się zapewne inaczej, gdyby nie pomoc Spike Lee. Po usłyszeniu „Words I Manifest” reżyser kupił ich debiutancką płytę No More Mr. Nice Guy. Na krążku z 1989 roku zapoznał się także z numerem „Jazz Music”, a że pracował wtedy nad filmem o jazzie, wydawało mu się, że kawałek powinien trafić na soundtrack. Chciał jednak nadać mu głębszy wymiar. Przedstawił swoją wizję chłopakom, Guru poprawił tekst-wiersz napisany przez Lolisa Erica Elie tak, żeby miał rymy i tym sposobem Gang Starr pojawił się na soundtracku Mo’ Better Blues. O historii ważniejszych kawałków grupy możecie dowiedzieć się więcej pod TYM linkiem.

#2. Jako specjalistka od okładek, nie mogę nie przedstawić Wam wersji No More Mr. Nice Guy z klocków lego. Nie wiem czy znacie pozostałe albumy, jeśli nie to naprawdę warto do nich zajrzeć. Jak podoba Wam się przeróbka Gang Starr? Moim zdaniem jest urocza.

#3. W utworze „The Illest Brother” z płyty Daily Operation chłopaki wykorzystali sampel Richarda Pryora „When Your Woman Leaves”. Pan ten był znanym amerykańskim aktorem i komikiem. Od razu przychodzi mi na myśl Kanye West i jego „Blame Game”. Oczywiście komik Chris Rock pojawił się tutaj w innym charakterze, ale to moje takie pierwsze skojarzenie.

#4. Podczas pracy nad płytą The Ownerz DJ Premier używał w większości sprzętu Oberheim DMX. To nie dziwi i nie szokuje, ale warto wiedzieć, że Preemo nie wykorzystał w nagraniach ani jednego hi-hata. Nie wiem jak on to zrobił, to wydaje się niemożliwe przy hip hopowych produkcjach, a jednak!

#5. Utwór „Make ‚Em Pay” został przerobiony, tzn. chłopaki podłożyli inny beat i zrezygnowali z featuringu Krumb Snatcha, dzięki czemu powstał numer „Brooklyn Trooper”. Wielu uważa, że to ‚świeży’ track, dlatego obalam ten mit.

#6. Polscy artyści są również pod wrażeniem twórczości Gang Starr. Wystarczy przytoczyć tylko cytat Małego Esza Esza „W podstawówce nie miałem samych szóstek na semestr, ale tylko ja wiedziałem kim są Guru i Dj Premier”. Zapewne każdy z Was zna utwór RyśkaOstrego, którzy oddają hołd m.in Guru„Oddałbym”. Co ciekawe, premiera klipu odbyła się w pierwszą rocznicę śmierci 1/2 Gang Starr.

#7. W 2010 roku w Sosnowcu powstało pierwsze graffiti upamiętniające Guru. Jak widać Polscy fani również nie zawiedli w tym temacie. Prace możecie obejrzeć pod TYM adresem. Nie mogę nie wspomnieć również o tym, że sam DJ Premier jarał się ścianą i umieścił zdjęcia na swoim blogu. Duże wyróżnienie! Druga podobna praca widnieje w Czeladzi. Zdjęcie TUTAJ. Jestem pod wrażeniem (Wy chyba też?!), marzę o tym, żeby w Polsce powstało więcej rzeczy tego typu!

#8. Gang Starr pojawili się kilka razy gościnnie w klipach u swoich kolegów z branży. Rarytasem jest na pewno teledysk Main Source’a „Watch Roger Do His Thing” z 1991 roku. Guru i ekipa m.in rozmawiają na początku obrazka. Drugim rzadkim dziełem jest „Treat U Better” Big Shuga, w którym widzimy leżących na kanapach raperów, podczas oglądania wdzięków kilku pań. Szczególnie polecam Panom. Christopher wystąpił także niedawno w hicie Duck Sauce „Barbra Streisand”.

#9. Kawałki grupy cieszyły się popularnością wśród miłośników gier. Zremiksowane przez DJ Premiera dwa numery „Who’s Gonna Take the Weight” oraz „Step In the Arena” z płyty Step In the Arena pojawiły się odpowiednio w grach: Grand Theft Auto IV oraz Skate It.

#10. Jednym z ostatnich kawałków w którym wymieniony jest Gang Starr jest numer „The Gang Starr Bus”. Autorem jest Freddie Foxxx – muzyk, który ma wiele wspólnego z zespołem. Są nawet plotki, że w początkach kariery pracował jako ochroniarz grupy, jednak kłóci się to z terminem wydaniem jego debiutu. Produkcja DJ Premiera znajduje się na jego świeżutkim albumie (premiera odbyła się zaledwie miesiąc temu!) The Kolexxxion.

Za ciekawe i inspirujące rozmowy na temat Gang Starr dziękuję Kamilowi, jednemu z organizatorów akcji Guru Sosnowiec.