Wydarzenia

jamie foxx

Nowy teledysk: Jamie Foxx „In Love By Now”

Przechwytywanie
Nicole Scherzinger wychodząca za mąż za Jamiego Foxxa? To możliwe… jeśli mówimy o najnowszym klipie piosenkarza. Kawałek „In Love By Now”, poruszająca ballada z płyty Hollywood: A Story of a Dozen Roses, doczekał się klipu w iście filmowym stylu. I napiszę tylko tyle: była członkini The Pussycat Dolls może podać sobie rękę z… Julią Roberts. Zresztą, sami zobaczcie:

Recenzja: Jamie Foxx Hollywood: A Story of a Dozen Roses

cover

Jamie Foxx

Hollywood: A Story of a Dozen Roses (2015)

RCA

Jamie Foxx ma na swoim koncie Oskara, Złoty Glob i kilka innych nagród za osiągnięcia w świecie filmu. Ma też na koncie 4 albumy. Premiera piątego, po pięciu latach od poprzednika, a za razem najlepszego krążka w jego karierze, miała miejsce w połowie maja. Co zatem ma do zaproponowania 47-letni aktor i piosenkarz (choć dla niektórych to tylko Ray albo featuring Kanyego z „Gold Digger” czy „Slow Jamz”…)?

Jak się okazuje (już po pierwszym odsłuchu), pozycji wartych, czy też godnych zapamiętania jest naprawdę niewiele, a to mały dramat przy osiemnastu utworach na trackliście. Przede wszystkim, cała zawartość liryczna opiera się na przeżyciach Foxxa z poprzedniego związku. Jest to opowieść traktująca od momentu poznania kobiety, ekscytacji jej osobą, namiętności, przez marzycielstwo, aż w końcu po kłótnie i rozstanie. Początek płyty zapowiada się dobrze, a przede wszystkim dobrze brzmi. Tłusta stopa, rytmiczne werble („Like a Drum” z Wale) i gęsta, „ciemna” atmosfera (przypominająca Weeknda) wspaniale pasuje na przyjemne wieczory. To jednak, z dodatkiem klubowego singla „You Changed Me” i interesującym, Pharrell’owskim „Tease” to chyba najjaśniejsze punkty spośród całości materiału. Na wyróżnienie zasługują również dwie ballady: „In Love By Now” oraz „Jumping Out the Window”, gdzie Foxx gra na fortepianie, a muzyka jest relaksująca i przyjemna. Minusem jest przewałkowane porównanie miłości do narkotyku, które dotknęło również naszą gwiazdę („Another Dose”). Singiel z Kid Inkiem, „Baby’s In Love” choć najpierw może się wydawać tanim, tanecznym chwytem, to jednak po kilku razach może się spodobać (przez wciągający refren). Do plusów dodaję ubóstwiające ciało „Socialite” i Mustardowe „Pretty Thing” (prosto z wersji deluxe, gdzie zsamplowano „P.Y.T.” Michaela Jacksona). To jednak wciąż nadal nie połowa kawałków, które znalazły się na piątym krążku artysty. Teksty są proste, a wszystkie dobre numery, które wymieniłem wyżej, zostały wyprodukowane przez tak naprawdę śmietankę biznesu: Boi-1da, Pharrell, Vinylz, Cook Classics, The Monarch czy wspomniana Musztarda.

Ktoś mógłby powiedzieć, że głos Jamiego Foxxa na tym albumie został gdzieniegdzie pokrzywdzony i przesterowany. To jednak nie usprawiedliwiałoby faktu, że płyta ta jest naprawdę przeciętna. Nie wiem czy wiąże się to z brakiem czasu i małym zapleczem artystycznym, czy Foxx poszedł „na łatwiznę” i wobec Hollywood miał niskie oczekiwania… Wiem jednak, że z jakiegoś powodu On sam może sobie na to pozwolić ze względu na pozycję, w której się znajduje. Współpraca z młodymi — Chrisem Brownem, Wale czy Kid Inkiem to wisienka, którą możemy postawić na torcie, którym jest najnowszy krążek pochodzącego z Teksasu artysty, wokalisty, komika. Żadna jednak z tych kolaboracji nie jest na miarę „Blame It”, największego hitu w muzycznej karierze odtwórcy roli Electro w najnowszym Spider-Manie.

Nowy utwór: Jamie Foxx „In Love By Now”

Przechwytywanie

Czasami mniej znaczy więcej — cytat ten doskonale opisuje nowy utwór Jamiego Foxxa. „In Love By Now” to kolejna propozycja od tego utalentowanego na wielu płaszczyznach artysty. Przy akompaniamencie fortepianu śpiewa o swoich doświadczeniach w życiu, o sukcesie i bez czego nie można czuć się kompletnym. Jamie wystąpił ostatnio w finale XIV edycji American Idol, gdzie towarzyszył mu we wspólnym wykonaniu tej piosenki uczestnik programu, Rayvon Owen. Był to naprawdę bardzo dobry występ, spokojny i ze świetnym wokalem, który zdecydowanie odróżniał się od innych, głośnych i naszpikowanych efektami. Możecie posłuchać wersji studyjnej, a także zapraszam do sprawdzenia występu poniżej.

Okładka i tracklista nowego albumu Jamiego Foxxa

jamie-foxx-hollywood-album-cover-release-date

Mając do wyboru Jamiego piosenkarza i Jamiego aktora, wolałbym by artysta pozostał przy tym drugim wcieleniu. Pomimo tego, że nie jestem osamotniony w tym przekonaniu, pan Foxx robi co chce i nie można mu tego zabronić. Wcale nie twierdzę, że album Hollywood: A Story Of Dozen Roses jest już skazany na porażkę, aczkolwiek już po trackliście wydaje się być bardzo obszerny i pełen mało oryginalnych gościnnych występów. No ale kto normalny ocenia płyty po liście utworów? Muzyczną zawartość albumu poznamy juz 18 maja. Tymczasem łapcie najświeższy singiel, czyli nawiązujące do synth funku „Baby’s In Love” z Kid Inkiem.

1. „Dozen Roses, Pt. 1”
2. „You Changed Me” (feat. Chris Brown)
3. „Like a Drum” (feat. Wale)
4. „Another Dose”
5. „Tease (feat. Pharrell)”
6. „Baby’s In Love” (feat. Kid Ink)
7. „Text Message”
8. „Hollywood”
9. „Vegas Confessions”
10.” Socialite”
11. „Dozen Roses, Pt. 2”
12. „In Love By Now”
13. „Jumping Out the Window”
14. „On the Dot” (feat. Fabolous)
15. „Dozen Roses, Pt. 3”
16. „Right Now”
17. „Pretty Thing”
18. „Ain’t My Fault”

Nowy utwór: Jamie Foxx „Pretty Young Thing”

Przechwytywanie

Jamie Foxx powraca z kolejnym utworem. Jego ostatnie wydawnictwa to „Party Ain’t A Party”, gdzie partnerował mu 2 Chainz oraz kolejny — „Ain’t My Fault”. Tym razem aktor/piosenkarz postanowił nieco poeksperymentować. W wyniku tych eksperymentów możemy już dzisiaj posłuchać „Pretty Young Thing”. W skrócie — PYT – kojarzy się to Wam z czymś? Jeśli nie, to wystarczy posłuchać refrenu tej kompozycji. Jamie oraz producent DJ Mustard postanowili bowiem wykorzystać fragment utworu Michaela Jacksona z 1982 roku „P.Y.T.” i stworzyć nową wersję. Jak Wam się podoba takie połączenie?

Nowy utwór: Jamie Foxx „Ain’t My Fault”

jamiefoxxaintmyfaultJamie Foxx powraca z nowym utworem. Choć muszę przyznać, że wielką fanką Foxx’a nigdy nie byłam, ale „Ain’t My Fault” pozytywnie mnie zaskoczył i nie mogę przestać go nucić (zapewne za sprawą bitu, który od razu zapada w pamięć). To kolejny singiel wypuszczony przez artystę (po „Party Ain’t A Party”), czyżby wokalista szykował się do wydania albumu? Za produkcją kawałka stoi Mario Winans, poniżej możecie posłuchać jak Jamie nie chce się przyznać do winy.

Pharrell wykonuje „Happy” podczas gali rozdania Oscarów

457339_459426140764535_600607258_o

Gala już za nami, znamy zwycięzców. Pharrell Williams przyniósł dużo radości (Ellen DeGeneres również o to zadbała) podczas 86. ceremonii rozdania nagród akademii. W Teatrze Dolby w Hollywood wykonał swój nominowany do Oscara przebój „Happy”, pochodzący ze ścieżki dźwiękowej animowanego filmu „Despicable Me 2”. Pharrell pojawił się z tancerzami, a kilka gwiazd — Lupita Nyong’o , Meryl StreepAmy Adams — dało się porwać do tańca. Jamie FoxxKate Hudson zdecydowali się nawet potańczyć na scenie. Utwór niestety nie zdobył nagrody, jednak wygląda na to, że jeszcze długo będzie lubiany przez wszystkich.


2143223652 przez YardieGoals

Nowy utwór: J Doe „Love It”

LoveItMixtape J Doe Welcome To MY Fanclub będzie, według zapowiedzi menagmentu artysty, wrzucony do sieci już niebawem. Tymczasem Doe prezentuje swojej publiczności singiel „Love It”, który ma być kawałkiem idealnie sprawdzającym się na parkietach wakacyjnych imprez. J Doe, podopieczny wytwórni  Busta Rhymesa, to producent współpracujący  w przeszłości m.in. z Chrisem Brownem, Kelly Rowland, Jamie Foxxem i Tyrese. Nie z nieopierzonym debiutantem mamy tu doczynienia, a z doświadczonym wyrobnikiem dźwięku. Wyrobnikiem – bo „Love It” brzmi jak wykonany z rzemieślniczą precyzją patchworkowy mix wszystkiego, co ma być teraz modne – w dodatku usilnie nawiazującego do działalności Lil’ Kim, Brook Candy i innych koleżanek (!) po fachu. Jakkolwiek, założenie stanowienia letniego rozgrzewacza imprez numer może spełnić. Sprawdźcie sami:

Nowy utwór: Jamie Foxx „I Will”

Gdyby każdy facet oferował dziewczynie to o czym zapewnia nas Jamie Foxx w swojej najnowszej piosence „I Will”, na świecie pojęcie ‚nieszczęśliwa miłość’ byłoby nieznane. Wszyscy wiemy jednak jaka jest prawda, a wracając do spraw muzycznych, utwór na razie nie został przypasowany do żadnych newsów na temat nowego wydawnictwa wokalisty. Zapewne po wysłuchaniu tracku będą tacy, którzy życzyliby sobie jego muzycznej reaktywacji.

Grammy rozdane

image00001

Grammy jakie jest każdy widzi. To znaczy słyszy. Choć czasem może lepiej nie słyszeć?
Wczorajsza impreza rozdania tychże nagród wypadła w moje urodziny i o dziwo dostałam mały prezent. Swoje pierwsze dwie nagrody otrzymał Maxwell (Najlepszy Album R&B – „Black Summers Night” i Najlepszy Męski Wykon R&B – „Pretty Wings”). To, jak się pewnie domyślacie po przestudiowaniu naszego top 40 zeszłego roku, bardzo mnie ucieszyło. Jego chyba zresztą nie mniej, co widać powyżej. Podczas wczorajszej gali do historii nagród Grammy przeszła Beyonce, która jako pierwsza wokalistka zabrała do domu aż sześć statuetek na raz. Zabłysnęła w kategoriach Piosenka Roku, Najlepsza Piosenka R&B, Najlepsze Kobiece Wykonanie (wszystkie trzy za „Single Ladies”), Najlepszy Album Współczesnego R&B („I Am… Sasha Fierce”), Najlepsze Wykonanie Tradycyjnego R&B („At Last”) i Najlepsze Kobiece Wykonanie Pop („Halo”). Ach ta Beyonce! Ach ten Jay-Z! Ale o nim może później.
Jedną, biedną statuetkę zgarnęła India Arie i tu już zaczyna się część mojego wypracowania zatytułowana „Nie wiem dlaczego”. Otrzymała ją w kategorii Najlepsze Wykonanie Urban/Alternative za utwór „Pearls”. Osobiście trzymałam tutaj kciuki za Foreign Exchange i Erica Robersona ale liczyć na czyjąś wygraną podczas Grammy to jak czekać na nową płytę Lauryn Hill. Never gonna happen. Idźmy dalej.
Najlepsze Wykonanie R&B przez Duet lub Grupę to T-Pain i Jamie Foxx w utworze „Blame It”. Najlepszy Solo Rap nagrał rzekomo Jay-Z i jest to „D.O.A. (Death of Auto-Tune)” – jakże to znamienne w erze gloryfikacji elektronicznych odkształceń muzyki. Po Grammy załapali się wraz z nim także Kanye WestRihanna zdobywając statuetki za „Run This Town” w kategoriach Najlepsza Rap/Śpiewana Kolaboracja (uwielbiam tłumaczyć nazwy tych kategorii) i Najlepsza Piosenka Rap. Kanye Westa podobno nie było na imprezie. Dostał bana. Czyżby organizatorzy bali się, że znów odbierze mikrofon Taylor Swift?
Lubicie Commona, Q-Tipa i Mos Defa? Frajerzy! Statuetkę w kategorii, w której byli nominowani wszyscy Ci muzycy, tj. Najlepszy Album Rap zdobył nie kto inny jak Eminem za „Relapse” (… – miejsce na wasze zdziwienie lub śmiech lub radość…?). Eminem wziął też do domu złoty gramofon za Najlepsze Wykonanie Rap przez Duet lub Grupę („Crack A Bottle” z Dr. Dre i 50 Centem). Ble. Czyż Kid Cudi, Common i Kanye w swojej kolaboracji nie byli bardziej uroczy i twórczy?

Luźno przejrzałam pozostałe kategorie ale jest ich tak dużo, że trudno byłoby mi opisać wszystkie jazzująco-gospelujące wygrane, tym bardziej, że nie znam większości z tych artystów. Spośród tych znanych mi statuetkę zdobyły dziewczyny z Mary Mary za Najlepszą Piosenkę Gospel („God In Me”) i lubiana przeze mnie Heather Headley w kategorii Najlepszy Współczesny Album R&B Gospel („Audience Of One”). Zadziwiła mnie, zupełnie przypadkiem, siła rodziny Boba Marleya. Dwaj z jego synów po raz kolejny otrzymali nagrody Grammy. Ziggy Marley otrzymał gramofon za Najlepszy Album dla Dzieci („Family Time”) a Stephen Marley wygrał w kategorii Najlepszy Album Reggae („Mind Control Acoustic”). Polecam sprawdzić sobie ile statuetek zdobyli już wcześniej bo to całkiem imponujące. Siła genów czy nazwiska? A może jedno i drugie? Może dzięki genom Marley’a dziecko Lauryn Hill będzie bardziej płodne artystycznie niż mama..? Czyżbym wspomniała ją już drugi raz, zupełnie bez okazji? Chyba tak. Pora kończyć. Pora spać. Włączcie sobie Maxwella.