moo latte
#FridayRoundup: Little Simz, Kanye West, JMSN, Moo Latte i inni
Ostatni tydzień był pod kątem premier płytowych spełnionym snem końca lata. Serio, dostaliśmy dużo i dobrze. O Kanye nie powinniśmy już wspominać, ale jednak wspominamy. Pokłony należą się jednak przede wszystkim Little Simz, która wróciła w znakomitym stylu. Poza tym krążki dostarczyli JMSN, Moo Latte, Mansur Brown, Rosie Lowe, Benny the Butcher, Duckwrth, Sampology, L’Orange, Damu the Fudgemunk, Jenevieve, Lady Blackbird i wielu wielu innych. Album nagrał także Drake, ale z kolei ten powrót pominęliśmy milczeniem. Napisaliśmy za to o Westside Gunnie, który wypuścił album tydzień wcześniej, a którego nadal polecamy. Sprawdźcie wszystko na plejliście na dole strony.
Sometimes I Might Be Introvert
Little Simz
Age 101/AWAL
Słusznie wróbelki ćwierkały od samego piątkowego rana. Simbi postawiła sobie pomnik na lata. Na Sometimes I Might Be Introvert Little Simz sięga do najgłębszych zakamarków własnego ja i zabiera nas w podróż ścieżką podszeptów serca. I choć singlowy opener „Introvert” zwiastował bezkompromisowy majestat filmowego płótna marki Inflo, całość skrojono bez pudła, opatrując ją, zgodnie z tytułem, garstką znamienitych gości. Trzeba przyznać, musicalowe, archandroidowe interludia zapierają dech, trafiając we wszystkie możliwe punkty – od muzycznych do emocjonalnych. Ale SIMBI to też wyprawa w świat pełnokrwistych soulowych podkładów (jak klasyczne „The Agony and the Ecstasy” Smokey Robinsona w „Two Worlds Apart” czy „Never Been In Love” Taliba Kweli w „Standing Ovation” ), zręcznie połączonych z podniosłymi wycieczkami w czasy starego Kanyego, ale i starej-młodej Simz (w „Rollin Stone” czy „Speed”). Wszystko to spina znajome flow Simbi – zrywne, a jednocześnie uziemione. Trudno dziwić się zachwytom, ten koncept album to najlepszy krążek w dorobku Little SImz (zaryzykowałabym stwierdzenie, że w dorobku Inflo również) i z pewnością uplasuje się wysoko w niejednym podsumowaniu. Dychotomiczny, nasycony brzmieniowo album, zagospodarowany przez poetycki hip hop z duszą. Może to i Kanye sampluje Lauryn Hill na Dondzie, ale emocjonalnie to Little Simz zbliżyła się do niej najbardziej. Sometimes I Might Be Introvert to nie tylko wielka celebracja wrażliwości. To najzwyczajniej w świecie celebracja muzyki. — Maja
Donda
Kanye West
GOOD/Def Jam
Matko Bosko kochano, ileśmy się na tą Dondę naczekali. Wielokrotnie przekładana data premiery, organizowane wielkie listening parties na stadionach, jakbyśmy mieli do czynienia z czymś naprawdę niesamowitym, z historią tworzącą się na naszych oczach. Jedne gościnne zwrotki usuwano, inne dodawano, a pocziwy fan muzyki Westa zwyczajnie tracił cierpliwość. No, ale jak płacisz milion dolarów za nocowanie na Mercedes Benz Stadium, na którym urządziłeś sobie prywatne studio, to chcesz, żeby twoja muzyka brzmiała, jak należy. Tylko co z tego skoro podobno i tak wytwórnia wypuściła płytę bez wiedzy Kanye, pewnie sama wyraźnie zdenerwowana przebiegiem wydarzeń? Nic to, materiał w końcu wyszedł, z inną okładką niż ta, którą pierwotnie miał zawierać, a my mogliśmy od dobrych kilku już dni słuchać dzieła życia Pana Westa. Dostajemy prawie dwie gdziny muzyki, gościnne udziały między innymi od Jay’a-Z, Travisa Scotta, Playboi’a Carti, Young Thuga, Jaya Electronica, są nawet chłopaki z Griseldy. Produkują 88 Keys, MIKE DEAN, FnZ, Wheezy i jeszcze kilkunastu innych mistrzów konsolety. Za jednym razem chyba nie da rady tego wszystkiego przetrawić, ale możecie próbować. — Dill
Heals Me
JMSN
White Room
JMSN na dobre wypadł co prawda z awangardy nowego R&B, ale jego poprzedni piąty longplay Velvet inspirowany klasycznym soulem był jak dotąd najprzyjemniejszą pozycją w jego dyskografii. Wydane po trzyletniej przerwie Heals Me zdaje się z grubsza kontynuować obrany wtedy kierunek — jego R&B wciąż podszyte jest funkowym basem, produkcje wciąż są organiczne i umiarkowanie progresywnie, wciąż całość cechują opływowy kształt po stronie płyty i przyjemność płynąca z obcowania z tym kształtem po stronie słuchacza. Jest tu może odrobinę za dużo, trudno powiedzieć na ile uświadomionego, naśladownictwa Justina Timberlake’a z okresu Justified, ale w kontekście znaczących niedoborów Timberlake’a w ostatnich latach można przecież odczytać to jako jeden z pozytywów.— Kurtek
Snax
Moo Latte
Victorsson
Moo Latte karmił nas swoimi przekąskami przez ostatni rok, konsekwentnie serwując kolejne single, a nawet coś na kształt dwóch maksisingli (o bliźniaczo podobnych tracklistach). Wydane wreszcie w piątek jako całość Snax to instrumentalny hip-hop w wydaniu koktajlowym — mogłaby spokojnie na te bity wprosić się Noname, mógłby zanucić na nich refreny Iman Omari (co zresztą przecież uczynił!), mogliby się wreszcie na nich stłoczyć Quelle Chris, Kota the Friend i Steve Lacy. Od razu śpieszę z wyjaśnieniem, że choć podstawa muzyki toruńskiego producenta jest jak najbardziej bitowa, każdy kolejny numer rozwija się swoim własnym jazzującym torem w pełnoprawną kompozycję. Ja sam, nie mogę się oprzeć, żeby sobie nie donucić tu czy tam improwizowanego refrenu, ale można też bez tego po ośmiu godzinach odbierania telefonów i wysyłania emaili wrzucić sobie Snax w ramach półgodzinnego chilloutu. Ale nie generycznego z youtube’owej taśmy, tylko masującego zwoje z prawdziwym wyczuciem.— Kurtek
Heiwa
Mansur Brown
Amai Records
24-letni,brytyjski producent i multiinstrumentalista, znany ze współpracy, chociażby z Yussefem Dayesem, powraca z drugim długogrającym albumem, będącym następcą rewelacyjnego krążka Shiroi z 2018 roku. Tytuł najnowszego wydawnictwa, czyli Heiwa oznacza „pokój”, a 10 utworów na nim zawartych, opowiada o podróży życia oraz wszystkich emocjach, które pojawiają się, dążąc do osiągnięcia prawdziwego spokoju ducha i wewnętrznego szczęścia. Podobnie jak na wspomnianym debiucie, spotykają się tu takie gatunki, jak hip-hop, muzyka elektroniczna, rock oraz ambient, które artysta umiejętnie spaja w całość, tworząc swoistą ścieżkę dźwiękową do nienakręconego nigdy filmu o konflikcie między miastem a naturą i cyklem życia — efdote
Trust The Sopranos: ’83 Miami Edition (Big Ghost Ltd. Remix)
Benny The Butcher & 38 Spesh
T.C.F. Music Group
Benny The Butcher poza tym, że jest członkiem Griseldy i w tej wytwórni wydaje swoje płyty, ma też własny label Black Soprano Family, gdzie wypuszcza materiały ziomków, na których oczywiście sam się udziela. Chcę powiedzieć po prostu, że jest strasznie zapracowanym gościem, a mimo to znalazł czas by nagrać wspólny materiał z raperem o ksywie Spesh 38. Fanom griseldowych brzmień przedstawiać go nie trzeba, bo Benek już parokrotnie nagrywał z nim projekty, a sam Spesh ma na koncie, chociażby album z Kool G Rapem. Jego wspólne wydawnictwo z Rzeźnikiem, Trust The Sopranos wydane w tym roku, zupełnie pominąłem, bo w zalewie jakościowego materiału od Griseldy i orbitujących wokół niej projektów, można było o nim zapomnieć. W piątek zaś pojawiły się remiksy oryginalnych utworów z tamtego krążka. Za ich produkcję odpowiada Big Ghost Ltd, a wydane zostały pod tytułem Trust The Sopranos: ’83 Miami Edition (Big Ghost Ltd. Remix) Kim jest Big Ghost, spytacie? Kiedyś pisał zabawne recenzje płyt na swoim blogu i wszyscy myśleli, że to Ghostface Killah z powodu podobieństwa ksyw. Minęło trochę czasu i stał się jednym z ciekawszych beatmakerów, których brzmienie można określić jako „griseldowe”. Ma na koncie płyty z takimi kozakami jak wspomniany już Ghostface, Hus Kingpin, Ransom, nagrał nawet dwa projekty z Conwayem. Jeśli jeszcze ich nie sprawdziliście, szybko to nadróbcie. Na materiale z remiksami Trust The Sopranos Big Ghost zabiera nas w plastikowo-kiczowate brzmienia lat 80., kłaniają się tu Giorgio Moroder ze ścieżką dźwiękową do Scarface’a i Jan Hammer z muzyką do Miami Vice i Cocaine Cowboys. Właśnie takich dźwięków możecie się tu spodziewać. To zdecydowanie jeden z ciekawszych hip-hopwych projektów tego tygodnia. — Dill
Hitler Wears Hermes 8: Sincerly Adolf
Westside Gunn
Griselda/EMPIRE
Panowie z Griseldy nie dają o sobie zapomnieć. W zalewie homogenicznej trapolozy ich muza jest jak powiew świeżego powietrza, mimo tego, że i oni bywają powtarzalni. Jednak formuła, jak to kiedyś powiedział Benny The Butcher, „boom bapu na sterydach” wciąż nie nudzi i zdobywa nowych fanów. Chłopaki, nawet solowo, potrafią wydać kilka płyt rocznie i większość z nich stoi na zdecydowanie wysokim poziomie. Tym razem Westside Gunn postanowił wypuścić rzekomo ostatnią, ósmą już część swojej serii Hitler Wears Hermes. Strona A, jak ją określił, zawiera czternaście utworów, w sumie czterdzieści minut muzyki. Dużo miejsca oddano gościom, pojawiają się Stove God Cooks, Mach-Hommy czy Boldy James. Znalazło się nawet miejsce dla Jadakissa. Za bity odpowiadają Danny LAflare, Camoflauge Monk i Conductor Williams. Jak wspomniałem, jest to dopiero pierwsza część. Strona B ukaże się już w najbliższy piątek i będzie liczyć osiemnaście numerów. — Dill
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Moo Latte i Iman Omari w jednym singlu
Moo Latte to zdecydowana czołówka polskiej hiphopowej sceny produkcyjnej. Przez lata wypracował swoje charakterystyczne lofi brzemienie, ale jako multiinstrumentalista nie ogranicza się do jednego gatunku. Tworzył dla Bitaminy, Maty czy Mięthy. Na koncie ma również liczne międzynarodowe współprace. Tym razem połączył siły z jednym ze swoich idoli — Imanem Omarim. Iman jest założycielem Vibe Music Collective oraz producent takich artystów jak Mac Miller czy Kendrick Lamar. „Movement” instrumentalnie łączy świeży neo-soul z nutką retro a charakterystyczny głos Imana jednocześnie hipnotyzuje i zachęca do tańca. Taka współpraca to bez wątpienia wielki sukces Moo Latta. Czekamy na następne, równie udane kolaboracje międzynarodowe i kolejną dawkę chillowych brzmień.
Nostalgiczna „Królowa” kolejnym singlem z nadchodzącego albumu Rosalie.
A pamiętacie, że nowy album Rosalie., Flashback, ukaże się dziewiętnastego stycznia? Nie sposób zapomnieć, bo zaledwie dwa dni od ogłoszenia daty premiery i okładki płyty, wokalistka częstuje nas kolejnym singlem. Po przesłuchaniu „Królowej” pewne jest jedno: wszystko idzie w jak najlepszą stronę. Na razie obydwa utwory to dojrzałe, doskonałe muzycznie numery, do których z pewnością będziemy powracać. Tym razem brzmieniem zajął się Moo Latte, dzięki któremu możemy usłyszeć piosenkarkę w nieco bardziej soulowym wydaniu. Należy również wspomnień o przepełnionym subtelnymi metaforami tekście autorstwa Rasa, który wprowadza nas w nostalgiczny nastrój od pierwszego wersu: „życie musi zmieniać rolkę w kasie zawsze, kiedy moja kolej jest”. Numer uzupełnia obrazek zrealizowany w klimacie lo-fi przez duet fotografów Pancewicz/Wysmyk.
Poznajcie pierwszych artystów tegorocznego Good Vibe Festival
Już po raz piąty w Koszalinie, i po raz pierwszy w Kołobrzegu, w połowie czerwca rozbrzmi Good Vibe Festival, czyli impreza propagująca muzykę z pogranicza takich stylów jak: funk, jazz, elektronika czy hip-hop. W tym roku honorowy patronat nad imprezą objął Hirek Wrona. Ogłoszono oficjalnie już cztery projekty muzyczne, które wystąpią między 14 a 17 czerwca na GVF. Podczas festiwalu zobaczymy i usłyszymy:
Sotei (16 czerwca)
Flue (16 czerwca)
Bitamina (17 czerwca)
Moo Latte (17 czerwca)
Wydarzenie pierwszy dzień odbędzie się w Kołobrzegu, a kolejne trzy w Koszalinie. Bilety już wkrótce będą dostępne na oficjalnej stronie festiwalu, o czym na pewno jako patron medialny Was poinformujemy.
Nowe EP: Moo Latte Memo, The Beat Tape
Memo, The Beat Tape to najnowsze wydawnictwo producenta Moo Latte, które w swym zamyśle dotyka nostalgii i zdolności przywołania wspomnień z dzieciństwa. EP-ka wystawia na próbę konwencję tradycji beat tape’u i osiąga spójność poprzez przemycanie muzycznych motywów z jednej kompozycji na inne, co ilustruje wspomnienia stapiające się w jeden pełny, lecz nieostry obraz. Połączenie sampli z żywymi instrumentami nagranymi przez Moo Latte, starannie tworzy intymną przestrzeń, która zaprasza na wspólną podróż do poprzedniego milenium. Memo, The Beat Tape stawia naprzeciw siebie afrykański temperament in skandynawski stan umysłu, jazzowe brzmienia instrumentów klawiszowych, elektrycznego basu i gitary, soulowe i folkowe sample z lekkim hip hopowym groovem. EP-ka jest mieszanką abstrakcyjnych tekstur z dosłownością rytmu i bitu, całością w której instrumentalne kompozycje w płynny sposób przenikają się i odzwierciedlają dzienną beztroskę.
Nostalgiczna podróż do beatowego świata zaraz po wciśnięciu PLAY:
Dillacious może ukazać się na fizyku – We Love Beats rozpoczęli akcję na PolakPotrafi
Kilka dni temu obchodziliśmy 11 rocznicę śmierci J Dilli. Z tej okazji We Love Beats szykują drugą część składanki Dillacious, gdzie swoje bity inspirowane producentem z Detroit, zaprezentowali polscy artyści, w tym m.in. The Returners, Bryndal, Oliwa, Młodszy, SiwySiwek, Moo Latte, Spear Oh x Pers i Steve Nash. To jednak nie wszystko — chłopaki chcą wydać obie płyty na fizyku. Jak? Zorganizowali zbiórkę pieniędzy na stronie PolakPotrafi. O szczegółach przeczytacie poniżej.
Założyliśmy nakład 500 sztuk, ale w związku z tym, że zgodnie z zasadami serwisu nie możemy zakończyć zbiórki przed czasem, jeśli zainteresowanie naszym projektem będzie większe, wytłoczymy odpowiednio więcej sztuk, aby zadowolić wszystkich wspierających. Nie planujemy żadnych dotłoczeń po zakończeniu akcji — tłumaczy Maciek Jarzębski.
Pierwsza część składanki znajduje się w całości do odsłuchu tutaj. Poniżej zapowiedź kontynuacji projektu. Mamy nadzieję, że Dillacious trafi niedługo na wasze półki! Trzymamy kciuki.
Nowy album: Moo Latte Tubism
Projekt 5:55 kontynuuje swoją aktywność wydawniczą. Po udostępnionej nie tak dawno kompilacji AM/PM, na której znaleźli się m.in. Szatt, Enzu, Lux Familiar, Blossom i Moo Latte, trzypiątki w ostatnich dniach zamieściły na swoim Bandcampie długogrający materiał od tego ostatniego. Wywoływany producent to mieszkający w Danii Polak posiadający afrykańskie korzenie. Już wiecie dlaczego Moo Latte? Fuzja jest zresztą tematem przewodnim tego wydawnictwa. A zaczyna się od tego, że nasz bohater gubi portfel na peronie i zapoczątkowuje 16-beatową podróż kopenhaskim metrem. Liczba 16 nie jest tu przypadkowa, bowiem taką trasę artysta pokonuje między swoim domem a lotniskiem Kastrup, z którego rozpoczyna coraz częstsze wypady do Polski. Ta blisko 40 minutowa trasa zorganizowana jest przez organiczne kompozycje, na których dominują elementy jazzu, folku i i analogowo-syntezatorowych synthów. Autentyczności i dopełnienia konceptu dodają odgłosy nagrane bezpośrednio na stacjach metra. Wsiadasz? Obok Moo Latte jest wolne miejsce.
Nowy teledysk: Moo Latte „Medley”
Moo Latte to nasz krajan pochodzący z Torunia, który obecnie mieszka i tworzy w Kopenhadze. O producencie mieliśmy już okazję wspominać w przeszłości i warto zapoznać się z jego dotychczasową twórczością, ale zanim jednak to zrobicie, zachęcam Was do tego by rzucić uchem i okiem na poniższe wideo. Jest to obrazek do najnowszej, luźno udostępnionej kompozycji „Medley”, w której Moo skupił się na tym, by dosłownie pokazać swój beatmakingowy warsztat. Teledysk składa się z ujęć utrzymanych w konwencji podróży po mieście, która to bardzo często dobrze prezentuje się z dźwiękami uwalnianymi z MPCtki, tworząc sympatyczny obraz audio-wizualnej wędrówki. Warto się rozejrzeć. Warto się wsłuchać. Moo Late zaprasza:
Nowy utwór: JR & PH7 ft. Oddisee „Fast Lane Speedin’ (Moo Latte Remix)”
Moo Latte, to pochodzący z Polski, a mieszkający obecnie w Danii utalentowany producent, który ma już na swoim koncie kilka bardzo udanych autorskich kompozycji, jak i remiksowanych interpretacji utworów bardziej znanych artystów. Moo, o którym oczywiście wspominaliśmy już jakiś czas temu, w ostatnim czasie dołączył do tego zbioru kolejny ciekawy edit, a wziął on na warsztat numer niemieckiego duetu producenckiego JR & PH7, w którym gościnnie można usłyszeć pochodzącego z Waszyngtonu rapera Oddisee. Oryginał pochodzący z 2008 roku został solidnie przemeblowany i w zasadzie wraz z pierwszym odsłuchem ciężko znaleźć jakiś element wspólny, poza wokalem wspomnianego Oddisee. Moo Latte wprowadził zupełnie inny, nieco bardziej stonowany klimat, zmieniając motorykę i sposób loopowania wykorzystanych sampli. Całość z pewnością nie ustępuje w niczym oryginałowi. Warto zapętlić, zwłaszcza przy niedzielnej sieście.
Nowy utwór: Moo Latte „The Circle”
Miłośnicy kulinariów zapewne kojarzą shake’a MooLatte, opartego na mleku, kawie cappuccino i lodach waniliowych, który często występuje z dosładzającym całość dodatkiem karmelu. Trudno powiedzieć czy bohater niniejszego wpisu oparł z kolei swój artystyczny alias na uwielbieniu do tego zimnego napoju, jednak jeśli mielibyśmy szukać jakichś konotacji między powyższym, a tym co wspomniany tworzy, to dostrzeglibyśmy, że w obu przypadkach kombinacje odpowiednio dobranych składników stanowią finalnie coś bardzo apetycznego. I tak też jest w przypadku debiutanckiego singla „The Circle”, którym pochodzący z Torunia Moo Latte anonsuje się światu. Uzdolniony 22-latek w przytoczonym utworze udanie miksuje ze sobą soul, elektronikę oraz przyswajalny pop, dosmaczając całość własnym wokalem. Torunianin edukujący się obecnie w duńskim Odense, przemyca w „The Circle” osobisty wątek, opowiadając o swej muzycznej wędrówce, poznawaniu, dojrzewaniu i nabieraniu energii do kolejnych artystycznych wyzwań. Czekamy na więcej.
Sprawdźcie również dwa dotychczasowe remiksy autorstwa Moo. Światowo, kibicujemy!