Wydarzenia

Pharrell Williams

Robin Thicke ponownie spotyka Pharrella Williamsa

Robin Thicke ponownie spotyka Pharrella Williamsa

Robin Thicke unosi się ponad ziemią z uśmiechem na twarzy

Robin Thicke doskonale zna nieprzyjemne podróże po linii sinusoidalnej. Po ogromnym sukcesie, jaki zarówno jemu, jak i występującej w teledysku modelce Emily Ratajkowski przyniósł singiel „Blurred Lines”, oboje niestety poczuli nagły upadek i znaleźli się na dole fali. Oboje również powoli odbijają się od dna, a Robinowi ponownie pomaga w tym Pharrell Williams. Thicke pozostaje w oldschoolowym klimacie, ale tym razem nowy singiel utrzymany jest w szybkim tempie lat siedemdziesiątych. Dodatkowo „Take Me Higher” panowie zbudowali na sample’u mega hitu Kool & The Gang „Ladies Night”. Kawałek disco, z syntezatorami i saksofonem brzmi radiowo, przyjemnie, i w stylu obu artystów. Kompozycja zapowiada kolejny album Robina On Earth, and in Heaven, który pojawi się 12 lutego i ukaże szczęśliwe oblicze wokalisty. Życzymy udanego powrotu.

Pharrell Williams i Jay-Z rozpoczynają rewolucję

Pharrell Williams

Pharrell Williams
Pharrel Williams prezentuje teledysk do nowego utworu, „Entepreneur” z gościnnym występem Jay-Z. Singiel towarzyszy premierze serii wywiadów i esejów „The New American Revolution” w tygodniku Time, za której redakcję odpowiedzialny jest słynny producent. Wyreżyserowany przez pochodzącego z Los Angeles twórcę filmów, Calmatica, klip to kolaż scen inspirowanych ruchem Black Lives Matter i ostatnimi wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych. Numer został nagrany na minimalistycznym podkładzie autorstwa The Neptunes, których mieliśmy okazję usłyszeć zaledwie kilka miesięcy temu u boku Deadmau5’a. Czy legendarny producent  z Virginia Beach szykuje dla fanów coś więcej, niż okazyjny utwór? Pożyjemy, zobaczymy.

Run The Jewels z konkretnymi informacjami na temat RTJ4

Nowy krążek od RTJ już na początku czerwca

Na najnowszy album zespołu Run The Jewels czekamy już jakiś czas. Killer Mike oraz El-P umilili nam ten czas dwoma znakomitymi singlami, a już dzisiaj ujawnili wszystkie informacje na temat czwartego longplaya. Krążek ukaże się już 5 czerwca, a to co najbardziej zelektryzowało fanów, to zdecydowanie tracklista. 11 zawartych tam utworów przyniesie nam bowiem kilka nieoczekiwanych kolaboracji. Oprócz Grega Nice’a i DJ Premiera, których słyszeliśmy już w singlowym „Oh La La”, na płycie pojawi się też 2 Chainz, oraz dwa zaskakujące zestawienia w postaci nagrania z Pharrellem Williamsem oraz Zackiem De La Rocha z Rage Against The Machine, oraz numeru nagranego wraz z Mavis Staples oraz Joshem Hommem z zespołu Queens of the Stone Age. Cały spis poniżej, a my już formujemy dłonie w charakterystyczny dla grupy gest.

Snoh Aalegra z Pharrellem Williamsem z okazji święta zakochanych

Snoh Aalegra z Pharrellem Williamsem z okazji święta zakochanych

Snoh i Pharrell w roli szczęśliwych kochanków

Snoh Aalegra w okolicy święta zakochanych postanowiła odświeżyć swój niedawny singiel promujący jej ostatnią płytę Ugh, Those Feels Again. W najnowszym remiksie do kawałka „Whoa” gościnnie pojawił się Pharrell Williams, który w związku z walentynkami urzeczywistnił męskim głosem historię opowiadaną w piosence. Nie wpłynął na brzmienie „Whoa”, a jedynie wypowiedział kilka wersów, odgrywając rolę kochanka głównej bohaterki. Pharrell, przyjmując zaproszenie do produkcji, mógł dodać kilka charakterystycznych dla siebie dźwięków, co jednak się nie stało. „Whoa” remiks z Williamsem, to podstawowa wersja singla z kilkoma wersami rapu. Ot, tyle.

Ciekły mroczny Gesaffelstein werbuje na swoją płytę kolejną gwiazdę

Ciekly mroczny Gesaffelstein werbuje na swoja plyte kolejna gwiazde

Za niecały tydzień, 8 marca, pojawi się płyta Hyperion francuskiego producenta Gesaffelsteina, dlatego szum wokół wydawnictwa jest coraz większy. Pierwszym singlem z nadchodzącego krążka była kolaboracja z The Weekndem „Lost in the Fire”, a teraz Francuz do współpracy zaprosił Pharrella Williamsa. Z połączenia ich muzycznych talentów powstało taneczne „Blast Off”, czyli fuzja elektroniki z charakterystycznym dla Pharrella brzmieniem R&B.

Gesaffelstein uważany jest przez wielu za tajemniczego artystę, ale jak sam przyznał, nie stara się o to. Jest sobą, nie chce być na siłę „cool” i tworzy muzykę bez zbędnych fleszy. Posłuchajcie produckji liquidowego Gesaffelsteina i dynamicznego Pharrella.

Grammy Awards 2019: kto zgarnął złoto?

Coraz częściej mówi się, że nagrody Grammy to już nie to samo, co kiedyś; że straciły znaczenie, że Akademii trudno nadążać za dynamicznie rozwijającą się sceną szeroko pojętej muzyki popularnej. Jedno jest jednak jasne: obserwować zawody lubimy wszyscy. Dzisiejszej nocy atrakcji nagrodowych nie brakowało, a w kategoriach bliskich miskowym klimatom był niemały tłok. Przed 61. rozdaniem Grammy, które poprowadziła dawno niesłyszana Alicia Keys, największego hałasu w nominacjach narobili Kendrick Lamar (aż 8 nominacji za Black Panther: The Album), Childish Gambino i Cardi B. Do kogo z naszych milusińskich (mniejszych lub większych) trafiły złote gramofony? Oto oni:

  • „This is America” — Childish Gambino — utwór roku (pierwszy raz w historii dla hip-hopowego kawałka!), nagranie roku, najlepsze wykonanie: rap/wokalne, najlepszy teledysk
  • Invasion of Privacy — Cardi B — najlepszy album: rap (wystrzałowy występ Bardi z singlem „Money” niejednemu oglądającemu galę zjeżył włos na głowie)
  • „God’s Plan” — Drake — najlepszy utwór: rap (Drizzy zaserwował wymowną wypowiedź na temat samej istoty wyróżnień takich jak Grammy, za co otrzymał szybkie i soczyste… przejście do reklam)
  • remis w kategorii najlepsze wykonanie: rap dla „Bubblin” Andersona.Paaka i „King’s Dead” drużyny w składzie Kendrick Lamar, Jay Rock, Future i James Blake
  • H.E.R. — H.E.R. — najlepszy album: R&B
  • „Boo’d Up” — Ella Mai — najlepszy utwór: R&B (niekwestionowany hit pochodzi z ciepło przyjętego debiutanckiego albumu Elli)
  • „Best Part” — H.E.R. & Daniel Caesar — najlepsze wykonanie: R&B
  • remis w kategorii najlepsze wykonanie: tradycyjne R&B dla „Bet Ain’t Worth the Hand” Leona Bridgesa i „How Deep Is Your Love” PJ’a Mortona i Yebby
  • Everything is Love — The Carters — najlepszy album: urban contemporary
  • Sweetener — Ariana Grande — najlepszy popowy album wokalny
  • Dua Lipa — najlepszy debiut (oprócz sporej liczby singli rozchwytywana młoda wokalistka ma na koncie jeden pełnowymiarowy krążek; w walce o nagrodę pokonała m. in. H.E.R. czy Jorję Smith)
  • Pharrell Williams — producent roku (m. in. dla The Carters, Migos, N.E.R.D., Ariana Grande)

Podczas gali najjaśniej błyszczały panie, szczególnie w kontekście występów. Początek wydarzenia z właściwą sobie werwą odznaczyła Camila Cabello przebojem „Havana” i doborowym towarzystwem m. in. Ricky’ego Martina. Janelle Monae nie zawiodła i zelektryzowała widzów wykonaniem „Make Me Feel”, 75. urodziny celebrowała legendarna Diana Ross, a H.E.R. w pięknym stylu i z wirtuozerskim popisem zaprezentowała utwór „Hard Place”. Aretha Franklin otrzymała fantastyczny hołd w postaci coveru „You Make Me Feel (Like a Natural Woman)” prosto ze złotych gardeł Fantasii Barrino, Andry Day i Yolandy Adams. Jednym z niewątpliwych highlightów wieczoru było widowisko od Travisa Scotta, który może i nie opuścił Staples Center z naręczem statuetek, natomiast z pewnością wywołał na scenie szaleństwo, o którym trudno będzie szybko zapomnieć (nawet chociaż — a może właśnie dlatego że — większość swojego show spędził w klatce). Moglibyśmy się czepiać zaskakującego wyboru Jennifer Lopez do wykonania Motown Tribute czy równie niespodziewanego połączenia Post Malone’a z Red Hot Chilli Peppers, ale należy przyznać, że w tym roku jest więcej przesłanek ku serdeczności niż uszczypliwości.

„Music’s Biggest Night” po raz kolejny przechodzi do historii. Pełną listę nominowanych i nagrodzonych, nie tylko z naszej działki, możecie zobaczyć na oficjalnej stronie Akademii. Uwagi, skargi, zażalenia? Dajcie znać, czy z Grammy w dłoniach do domów wracają wasi faworyci.

Recenzja: Ariana Grande Sweetener

Sweetener

Ariana Grande

Sweetener (2018)

Republic

Ariana Grande wydała najbardziej spójny brzmieniowo album w swojej dotychczasowej karierze, choć niekoniecznie jej najlepszy.

Grande debiutowała niezobowiązującym mariażem 90’sowego popu i R&B jako następczyni Marii Carey, by wkrótce wpaść w kleszcze list przebojów i znaleźć się ideowo bliżej Rihanny, której kolejne krążki były raczej zbiorami przebojowych singli, aniżeli utworami samymi w sobie. Wydane przed dwoma laty Dangerous Woman to kopalnia fantastycznie wyprodukowanych, wykonanych i napisanych przebojów — na czele z sensualnym „Let Me Love You” i klubowym „Into You”. Z największą bolączką tamtego krążka — znaczącym stylistycznym rozstrzałem pomiędzy kolejnymi piosenkami — postanowiono rozprawić się na wydanym w sierpniu Sweetenerze.

Na papierze wszystko wygląda znakomicie — grupę stałych współpracowników piosenkarki i twórców jej sygnaturowych numerów Maxa Martina i Ilyę zasilił niezastąpiony Pharrell Williams, który wypełnił znane z wcześniejszych płyt piosenkarki ubytki post-neptunesowskim sznytem, który, jak mogliśmy się przekonać wielokrotnie w przeciągu ostatnich 25 lat, nigdy nie wychodzi z mody. I rzeczywiście, jak Williams zdołał udowodnić na grudniowym krążku N.E.R.D, całkiem dobrze wyszła mu inkorporacja do swojego klasycznego stylu trapowych elementów, przez co z całą pewnością nie można mówić o nim w czasie przeszłym. Co więcej — z wyjątkiem singlowego „No Tears Left to Cry” uwięzionego między powerballadą a klubowym wymiataczem — Martin i Ilya powściągnęli europopowe zapędy, które dotąd rozsadzały płyty Grande od środka i dopracowali swoją część z godną pochwały dojrzałością tzn. ostrożnie, ale nie zachowawczo. Nawet lepiej spisał się Hit-Boy, który wraz z ziomkami zrobił z „Better Off” najładniejszego moodsettera na krążku. Słowem — Sweetener to znakomity producencki showcase z nawet wdzięczniejszą wokalistką, która potrafi operować głosem i pomimo znakomitych warunków nie prześpiewywać swoich piosenek. Co zatem poszło nie tak?

Grande wyraźnie zagubiła się w nawale współczesnych popowych trendów i wspólnie ze swoim producentem wykonawczym Scooterem Braunem postanowiła mniej lub bardziej świadomie zastąpić melodie bitami, a wokalizy post-trapową deklamacją. O ile produkcja faktycznie przyciąga uwagę słuchacza — w przypadku Pharrella wysublimowaną minimalistyczną ekspozycją detali jak np. figlarnym militarnym bębenkiem budującym strukturę „The Light Is Coming” — to same piosenki zbyt często meandrują bez ładu i składu w na wpół recytowanych zwrotkach, by koniec końców zawiesić się przed oczekiwaną kulminacją i przejść do w najlepszym razie niezapamiętywalnego, a czasem niezręcznego refrenu. Takie są „The Light Is Coming”, „R.E.M”, „Everytime” i „Better Off”. „Goodnight N Go” to z kolei pudło innego rodzaju i jedyne ewidentne szkaradztwo na krążku — krzykliwie EDM-owy cover przeciętnego kawałka Imogen Heap sprzed 13 lat. „God Is a Woman” to natomiast temat na osobny tekst — kuriozalny formalny patchwork kilku trapowych odrzutów zwieńczony najbardziej niezbornym refrenem tego roku, w którym Grande postanawia wesprzeć się patetycznym chórem. Szkoda, bo ze swoim otwarcie feministycznym tekstem w ustach pierwszoligowej piosenkarki takiej jak Grande utwór potencjalnie mógłby stać się hymnem definiującego ostatnie miesiące ruchu #metoo. Tymczasem melodycznie to trzecioligowy średniak z refrenem, którego nawet nie da się zanucić.

Grande z Williamsem mają jednak koniec końców całkiem dobrą synergię przede wszystkim w koktajlowym „Successful”, w którym Pharrellowi stylistycznie najbliżej do produkcji dla Kelis na Tasty sprzed (o zgrozo!) 15 lat. Z kolei w tytułowym „Sweetener” trapowa wyliczanka ładnie kontrastuje z klasycznym piosenkowym pre-chorusem jakby żywcem wyciągniętym z debiutanckiej płyty piosenkarki. W „Blazed” Williams podejmuje próbę odtworzenia hitowego patentu Richa Harrisona z „1 Thing” Amerie, ale paradoksalnie mimo niezłego refrenu, to jeden z najbardziej nieadekwatnie i nieporadnie brzmiących fragmentów płyty. Jako radiowy singiel sprawdziło się natomiast „No Tears Left to Cry”, które jednak zbyt poszarpaną strukturą przegrywa w swojej kategorii wagowej z monumentalnym „Break Free” z drugiej płyty Grande i z czasem prawdopodobnie opuści radiowe plejlisty na jego rzecz. Potencjału singlowego nie można odmówić też „Breathin”.

Koniec końców Sweetener wbrew nazwie wcale nie jest przesłodzony. Pomimo pieczołowicie wykoncypowanego brzmienia w każdej innej sferze jest jednak w najlepszym razie beznamiętny. W szczególności zaś cierpi z powodu braku dobrych popowych melodii. I choć słucha się go jako całości względnie gładko, z trudem można wyłuskać stąd momenty dorównujące naturalną przebojowością któremukolwiek z singli z Dangerous Woman. Grande ewidentnie nadal szuka siebie i choć w nowej odsłonie niewątpliwie pobłądziła, jest teraz paradoksalnie bliżej swojego opus magnum niż kiedykolwiek wcześniej.

Justin Timberlake ogłasza nowy album

Jest stanowczo za wcześnie na radykalne stwierdzenia, ale jedno trochę mniej radykalne można zaryzykować — początek roku 2018 prawdopodobnie będzie należał do Justina Timberlake’a. Wokalista właśnie ogłosił, że nowy album Man of the Woods ukaże się 2 lutego, czyli tuż przed występem Timberlake’a na finale Super Bowl. Tym razem artysta chce odsłonić słuchaczom zupełnie inną, bardziej osobistą stronę. Album zwiastuje krótki teledysk, nakręcony wśród malowniczych krajobrazów (z Pharrellem Williamsem i dźwięcznym „r” w bonusie). Dobra zmiana? Być może już niedługo się przekonamy — 5 stycznia ukaże się pierwszy singiel z najnowszego albumu.

Pharrell, Weezer, Saul Williams i inni w długogrającej Autobiografii Vica Mensy

Po czerwcowym Manuskrypcie Vic Mensa zapowiada Autobiografię. Debiutancki longplay rapera zatytułowany w skrócie właśnie The Autobiography, a w pełnym brzmieniu The Autobiography As Told By Vic Mensa: Based on a True Story trafi do naszych odtwarzaczy za równe dwa tygodnie — 28 lipca. Na albumie usłyszymy 15 nowych tracków, w których pojawią się m.in. Pharrell, Rivers Cuomo z rockowej grupy Weezer, Syd, The-Dream, Pusha T, Chief Keef, Joey Purp, Saul Williams i Ty Dolla $ign. Spory rozstrzał. Duet z Cuomo Mensa określił jako nieoczekiwany, choć jednocześnie przyznaje, że jedną z inspiracji dla płyty było klasyczne Nevermind Nirvany. Z kolei numer zrobiony z The-Dreamem opisał jako szalony, a innego potencjalnie szalonego fragmentu krążka w postaci singlowego „Wings” z Pharrellem i naszym ulubionym beatowym poetą Saulem Williamsem można już od dzisiaj posłuchać w sieci. No to co? Słuchamy i czekamy!

Spis utworów:
1. “Didn’t I (Say I Didn’t)”
2. “Memories on 47th St.”
3. “Rollin’ Like a Stoner”
4. “Homewrecker” feat. Weezer
5. “Gorgeous” feat. Syd
6. “Heaven on Earth” feat. The-Dream
7. “Card Cracker” (Skit)
8. “Down for Some Ignorance (Ghetto Lullaby)” feat. Chief Keef & Joey Purp
9. “Coffee & Cigarettes”
10. “Wings” feat. Pharrell & Saul Williams
11. “Heaven on Earth (Reprise)”
12. “The Fire Next Time”
13. “We Could Be Free” feat. Ty Dolla $ign
14. “Rage”
15. “OMG” feat. Pusha T

Nowy teledysk: Calvin Harris feat. Pharrell Williams, Katy Perry & Big Sean „Feels”


Odkąd Calvin Harris wypuścił do sieci trailer swojego nadchodzącego albumu Funk Wav Bounces Vol. 1, apetyt na płytę rośnie z każdym dniem przybliżającym nas do premiery (a to już w ten piątek!). Dziś Harris sprezentował fanom teledysk do utowru „Feels”, w którym udzieliła się niebanalna ekipa w postaci Pharrella Williamsa, Katy Perry i Big Seana. Wideo idealnie ilustruje letni klimat kawałka — feeria barw, tropikalne okoliczności przyrody i pełna chillu atmosfera tworzą wraz z utworem spójną całość. Czy mamy hit wakacji 2017? Po obejrzeniu poniższego klipu z pewnością trudno będzie wam powstrzymać się od udzielenia na to pytanie twierdzącej odpowiedzi. Don’t be afraid to catch these feels!