pino palladino
Wieści z frontu D’Angelo

Istnieją albumy, których powstanie od czasu do czasu potwierdzi jakieś bardziej lub mniej wiarygodne źródło, jednak efektu ani widu ani słychu. Niecierpliwość zamienia się w skrawek nadziei, że nadejdzie ten moment, gdy pojawi się singiel, teledysk czy chociaż teaser. Przesuwanie daty premiery czy zmiany tytułu (co do którego koniec końców i tak nie jesteśmy pewni), obok informacji Questlove’a, to praktycznie jedyne znaki jakie do tej pory otrzymywaliśmy na temat nowego wydawnictwa D’Angelo. Trochę pokoncertował, trochę poodwoływał, dał kilka wywiadów i… cisza. Aż do teraz. Tym razem to producent Russell Elevado postanowił zapewnić fanów, że album Euguena nie jest jedynie mrzonką. Udostępnił króciutkie (ale chyba lepsze to niż nic) klipy z sesji nagraniowej, z udziałem współpracującego już wcześniej z nimi basisty Pino Palladino. Widok ekipy, która pracowała nad powstawaniem VooDoo, w studio, daje nowy powiew wiary, że może to właśnie 2014 będzie rokiem, w którym spełnią się marzenia fanów jednego z naszych ulubionych neo-soulowych wokalistów. Sprawdzajcie poniżej bezcenne sekundy, a o rozwoju sytuacji będziemy informować Was na bieżąco.
Recenzja: José James No Beginning, No End

José James
No Beginning, No End (2013)
Blue Note
Syn saksofonisty z Minneapolis ciężko pracował na swój debiut w Blue Note. Odkryty przez Gillesa Petersona muzyk miał za sobą trzy dobrze przyjęte albumy. Zamysł czwartego szkicował będąc już w pełni świadomy, że wyda go legendarna oficyna.
Pierwsze sygnały dotyczące brzmienia No Beginning, No End pojawiły się na długo przed oficjalną premierą krążka. Zyskały kilka pochwał, obyło się jednak bez zbędnego szumu. Słusznie — „Trouble” nie jest przebojowe jak „I Need Dollar” Aloe Blacca, a ”It’s All Over (Your Body)” nie podkręca temperatury w sypialni jak „Climbing” Bilala. Odpowiednie znaczenie zyskały dopiero wtedy, gdy odbiorcy zrozumieli, że singiel może być jedynie pewnym zwiastunem nadchodzącego materiału, niekoniecznie przebojem, który ma ciągnąć za sobą resztę płyty. Niełatwe jest wyprodukowanie albumu, będącego w całości odbiciem wnętrza artysty. Jamesowi bez wątpienia się to udało.
No Beginning, No End jest płytą po brzegi wypełnioną jazzem. Na albumie znajdziemy świetnie zaaranżowane ballady, bujający neo-soul a’la koniec lat 90. czy oszczędne, downtempowo-soulowe kompozycje. Wokalista skorzystał tu zresztą z pomocy najlepszych instrumentalistów poruszających się w obrębie gatunku. Po raz kolejny mogliśmy się przekonać o fantastycznych efektach współpracy Roberta Glaspera i Chrisa Dave’a. Swój wkład wniósł także Pino Palladino — basista współtworzący Voodoo D’Angelo czy Mama’s Gun Eryki Badu, a także wokalistki: Hindi Zahra i Emily King.
Niepowtarzalne umiejętności wokalne José Jamesa ubarwione bogatą paletą akordów jazzowych i neo-soulowych naleciałości, stawiają album w trudnym do zanegowania położeniu. No Beginning, No End to solidna płyta z niezawodnym gospodarzem w towarzystwie najlepszych muzyków. James nie wykorzystuje jednak do końca potencjału, jakim dysponuje. Jest dobrze, byłoby jednak lepiej, gdyby wokalista zaserwował nam album nieco bardziej różnorodny i wyważony brzmieniowo, jak było chociażby na Blackmagic LP.