Wydarzenia

robert glasper

Robert Glasper wraca do Polski

robert-glasper-experiment-by-mike-schreiber

Robert Glasper wraca do Polski i już 3 oraz 4 listopada wystąpi wraz ze swoim zespołem, kolejno we Wrocławskim Starym Klasztorze, a dzień później zawita w Gdańsku w ramach festiwalu Jazz Jantar w klubie Żak. Pianista pojawi się ponownie w kraju nad Wisłą tym razem z okazji promocji swojego ostatniego albumu, Black Radio 2. Ceny biletów prezentują się następująco:

Wrocław:
Miejsca stojące:
100 zł – pierwsze 200 szt.
120 zł – przedsprzedaż
140 zł – w dniu koncertu

Miejsca siedzące:
150 zł – balkon

Gdańsk
Karnet jednodniowy normalny 4.11 + 16.11 – 90zł
Karnet jednodniowy ze zniżką 4.11 + 16.11 – 45zł
Zniżki przysługują standardowo studentom do 26. roku życia, uczniom, emerytom i rencistom.

Wejściówki można kupić TU, TUTU oraz w klubie Żak. Serdecznie zapraszamy!

Nowy utwór: Taylor McFerrin feat. Robert Glasper & Thundercat „Already There”

taylor

Taylor McFerrin dzieli się kolejnym singlem z nadchodzącego LP zatytułowanego Early Riser. Tym razem artyście pomogli Robert Glasper dogrywając partię klawiszy oraz Thundercat, który jak zwykle pokazał klasę na basie. Płyta ukaże się 3 czerwca nakładem wytwórni Brainfeeder.

Nowy teledysk: Damani Nkosi feat. Musiq Soulchild, Robert Glasper „Now That’s Love”

Untitled-3
Musiq SoulchildRobert Glasper to zawsze dobre połączenie. Dodajcie do tych nazwisko Damaniego Nkosi i otrzymacie idealny kawałek na środowy wieczór. Główny wykonawca tego utworu nie jest postacią zupełnie nową w tym biznesie (na koncie ma już współpracę z Dr. Dre, Clipse i Swizz Beatzem), ale dopiero teraz pokazuje swoje prawdziwe możliwości. Zapraszamy na neosoulową podróż w rytm lekkiej nuty „Now That’s Love”. A gdyby komuś było mało, obejrzyjcie także ciepły teledysk do tego kawałka. Love, love everywhere.

Recenzja: Robert Glasper Experiment Black Radio 2

black radio

Robert Glasper Experiment

Black Radio 2 (2013)

Blue Note

 

 

Robert Glasper w poprzednim wcieleniu był ulicznym malarzem. Z dystansu obserwował ludzkie relacje i osobowości, a następnie wprawnym pędzlem pokrywał płótna, kreśląc na nich najróżniejsze odcienie emocji. Tym razem karma postanowiła iść krok dalej i w ramach nagrody obdarzyła go niesamowitym talentem muzycznym. Innego wytłumaczenia dla jego twórczych poczynań nie odnajduję. W ramach jednego wydawnictwa, współpracując z całą gamą wokalnych indywidualności, potrafi stworzyć gładko płynącą kompozycję, nie obdzierając swoich gości z charakteru. To jednak udowodnił już przy części pierwszej Black Radio. Teraz idzie o krok dalej. Zdaje się być jeszcze odważniejszy w  eksperymentowaniu, odrobinę bardziej pikantny. Jak gdyby mistrz łączenia kolorów otrzymał nową paletę barw.

Artysta zmienia też odrobinę nurt. Z barokowego niemal przepychu instrumentalnego, pełnego szalonych solówek, zmierza w stronę impresjonistycznie zlewających się pejzaży dźwiękowych, na pierwszym planie eksponując wokale. Kilka postaci ze znanego już portretu pojawia się również w tej odsłonie. Lalah Hathaway z Robertem wydaje się dzielić wyjątkową chemię, czego dowodem był magiczny cover Sade „Cherish the Day”. Tym razem córka Donnego głębokim altem współtworzy przejmującą wersję Wonderowego „Jesus Children”. U jej boku, Malcolm-Jamal Warner udowania, że umiejętnie wykorzystana melorecytacja potrafi przynieść efekt daleki od nachalnego. Drugim, a jednocześnie ostatnim coverem, jest „Lovely Day” Withersa. Na wstępie pojawia się zaczepny Bill we własnej osobie, a po chwili już nastrojowa aranżacja lekko oplata wokal. Można odnieść wrażenie, że trafiło się na najprawdziwsze jam session, a w składzie grają muzycy, którzy genialnie się wyczuwają, wzajemnie prowokując oraz drażniąc.

Zamiłowanie Glaspera do eksperymentowania z hip-hopem jest wyrazem najprzyjemniejszej z muzycznych zdrad. I w tej odsłonie nie brakuje wersów, poza „Perserve” (do słuchania kawałków takich jak ten ktoś chyba właśnie stworzył subwoofer) z udziałem Snoop Dogga i Lupe Fiasco, jest również otwierający krążek „I Stand Alone”. Nieskomplikowany, przyjemny klawisz i Common bujają niezobowiązująco. „Let It Ride” z Norah Jones zdaje się być natomiast wyrazem buntowniczego, najbardziej eksperymentalnego oblicza Glaspera. Nałożenie głosu pościelowej królowej na iście drum’n’bassowy podkład, udekorowanie tego zadziwiająco rozwijającymi się wstawkami płynącymi z pianina, daje wyjątkowo zaskakujący efekt. Nie przez cały czas jest jednak lekko, miło i przyjemnie. Tym, którzy powątpiewali w jej formę, Marsha Ambrosious przyciera nosa. Robert stworzył dla niej magiczną krainę przestrzennych harmonii, pulsującej sekcji rytmicznej oraz klawiszowego legato. Do tego wystarczy dorzucić połamane „What Are We Doing” Brandy i singlowe „Calls” z Jill Scott w roli głównej – a z pojedynczych obrazów zaczyna tworzyć się coraz spójniejsza panorama. Męskie wokale reprezentowane przez Anthonego Hamiltona czy Bilala, wprowadzają kolejną odmianę wrażliwości, wykorzystując soulowo-gospelowy vibe.

Podobnie jak w przypadku pierwszej części Black Radio, o każdym utworze można by było napisać oddzielny akapit. Jednocześnie we wszystkich można doszukać się wspólnego mianownika, nie tylko w postaci instrumentalnych poczynań Roberta. Potrafi zaskoczyć w swojej przyjemnej przewidywalności. A wrażliwość i pasja to chyba słowa klucze, wskazówki umożliwiające zrozumieć tajemnicę Glaspera.

Odsłuch: Black Milk No Poison No Paradise

black-milk-dismal-single-leadDobra wiadomość dla wszystkich, którzy czekali na piąty album Black Milka — producenta i rapera z Detroit! No Poison No Paradise został właśnie udostępniony do odsłuchu! Wśród trzynastu kompozycji, wyprodukowanych przez samego artystę, znalazł się, rzecz jasna, pierwszy singiel „Sunday’s Best/Monday’s Worst” oraz wiele innych ciekawych numerów. Obok Milka na płycie pojawili się także Black ThoughtThe Roots, Robert Glasper czy Dwele. Oficjalna premiera planowana jest na 15. października. Jak sądzicie? Warto w tym dniu udać się do sklepu po No Poison No Paradise?

ODSŁUCH

 

Nowy utwór: Robert Glasper Experiment feat. Norah Jones „Let It Ride”

vpzz

To fascynujące, że są artyści tak bardzo dobrzy, że aż głupio ich ciągle chwalić. Jednym z nich niewątpliwie jest Robert Glasper, który pod koniec października wydaje drugą część czarnego radia. Wczoraj dostaliśmy do odsłuchu kolejny numer z nadchodzącego albumu. Tym razem do pary dobrał sobie Norah Jones. Posłuchajcie co wyszło z kolaboracji i pomóżcie mi znaleźć jakiś błąd w tej sztuce.

Z tęsknoty za żywymi instrumentami

jazzW świecie, w którym dostęp do muzyki maści wszelkiej osiąga się jednym kliknięciem, zalewani jesteśmy masą produkcji. Nie mówię, że to źle, zwłaszcza, że jestem przedstawicielką pokolenia, które dorastając musiało się nieźle nagimnastykować (zwłaszcza przy przewijaniu kaset długopisem), żeby móc w każdej chwili posłuchać różnych dźwięków. Bardziej ubolewam nad tym, że za sprawą tegoż postępu technologicznego żywe instrumenty wypierane są przez bit maszyny i samplery. Rzadziej również jakiś projekt jest w stanie zaskoczyć słuchacza do tego stopnia, że dosłownie wbija go w krzesło/fotel/kanapę czy inny mebel na którym właśnie spoczywa. Inną kwestią jest fakt, że wszelkie odmiany gatunków takich jak jazz nadal pozostają poza mainstreamem, choć zdarzają się artyści, którzy zręcznie te gatunki eksploatują w sposób przystępny dla większego grona odbiorców.

Odświeżając ostatnimi czasy twórczość Glaspera, przy okazji oczekiwań na część drugą Black Radio, podryfowałam w kierunku takich właśnie klimatów. Kooperacje Roberta są doskonałym przykładem na to, jak umiejętnie położyć czarne brzemienia na jazzowe aranżacje. Wybór dobrze znanych wokalistów powoduje, że niejeden słuchacz klika „play”, by już za chwile otoczyły go najwyższej jakości dźwięki, wydobywane przez prawdziwych wirtuozów. To właśnie za  instrumentalne kompozycję (często covery) cenię Glaspera najbardziej. Chociażby nagrania z serii 1 Mic 1 Take wracają niczym bumerangi, idealnie pasując do jesiennej aury. W duecie z niezastąpionym Derrickiem Hodgem są mistrzowskimi towarzyszami do relaksacji w czystej postaci. Klawisz + kontrabas – niby tylko, ale wystarczy.

Glasper podsycił apetyt do tego stopnia, że dosłownie pociekła mi ślina na dźwięk fortepianu wydobywającego się spod sprawnych palców, brytyjskiego tym razem, pogromcy mięśni sercowych i narządów słuchu.  Jamie Cullum drodzy Miskowicze całkiem niedawno wydał swój kolejny krążek, o którym zresztą pisaliśmy. Jeśli jeszcze go nie słyszeliście, oto i dobra okazja. Ten młodziutki muzyk wie jak porwać aranżacjami na cały band, okazyjnie przy współpracy z utalentowanymi wokalistami. Zostawcie go jednak w jednym pomieszczeniu z samym fortepianem i mikrofonem, a sprawi, że poczujecie się jak na koncercie orkiestry symfonicznej. „Piach” w głosie i szaleńcze solo na klawiszu wywoła u słuchaczy dreszcze, a u „angielskiego króla coverów” siódme poty – do tego stopnia pochłonie go muzyka. Wielu pamięta go z jednego z najlepszych wersji live Rhiannowego „Don’t Stop The Music” , ale czy pokusiliście się również o sprawdzenie innych kawałków na żywo? Nie? Oto i fragment tego samego koncertu na festiwalu North Sea Jazz Festival, na którym zresztą gościem był już nie raz. Oszałamiające. Po co perka i bas, skoro wystarczy klapa fortepianu, nie tylko klapa zresztą.

Idąc tropem niesamowitych festiwali przypomniało mi się, jak kilka lat temu, na Festiwalu Standardów Jazzowych w Siedlcach, na scenie zobaczyłam mego ukochanego polskiego wokalistę Kubę Badacha, ale nie z Poluzjantami, lecz z projektem The Globetrotters. Fascynacja wibrafonem i niestandardowymi instrumentami perkusyjnymi pozostała mi do dzisiaj. Dodana do zamiłowania do nieziemskich umiejętności wokalnych Kuby i dęciaków powoduje, że nie sposób skończyć słuchania na jednym ich utworze. Światowy poziom, przeżycie jedno na milion. Żaden wirtualny instrument nie jest w stanie wywołać takich wibracji w ludzkim organizmie. Najlepsza produkcja, choćby nie wiem jak perfekcyjna, pozostanie jedynie dobrze dopracowanym efektem rzemieślnictwa. Świadomość, że w każdej chwili wokalista, bądź instrumentalista może „polecieć po czarnych”, potknąć się, daje możliwość docenienia, że tego nie uczynił, że jest tak dobry, że jedyne brudne interwały wydobywane są w celu osiągnięcia zamierzonego, niespodziewanego, w przyjemny sposób drażniącego efektu.

Na dalszą część tej muzycznej wycieczki pozostawiam Was już samych. Jakiś drogowskaz? Eksplorację zacznijcie na naszym własnym podwórku, tym razem w żeńskim wydaniu: Anna Serafińska, Dorota Miśkiewicz czy stara, dobra Ewa Bem pokierują Was dalej.

Ta wyżej wspomniana reprezentacja to jedynie namiastka tego, co czeka nas, gdy raz postanowimy postawić stopę w krainie czarodzieja zwanego „przystępnym jazzem” . W niej to magia tkwi w instrumentalnych szaleństwach, wokalnych jamach i najprawdziwszej chemii między słuchaczem a artystą. Tam gdzie kończy się elektronika, zaczyna się coraz częściej odchodząca w zapomnienie wirtuozeria. Nie pozwólmy, by prawdziwi muzycy grali jedynie do kotleta czy w knajpach, już nawet nie zadymionych, bo przecież wprowadzono zakaz palenia w miejscach publicznych. Producenci wciąż czerpią z osiągnięć muzyki 20-go wieku, czyż to nie najlepszy dowód na to, że nie wolno zapominać o korzeniach? Kiedyś nawoływano kobiety na traktory, a ja dziś postuluję: muzycy do instrumentów.

Nowy teledysk: Bilal feat. Robert Glasper „Butterfly”

Bilal

Wraz z biegiem roku zdarza mi się zapominać jakie albumy najbardziej fascynowały mnie w pierwszych jego miesiącach. Nie zapomniałem jednak, że jeśli chodzi o soul to Bilal był moim numerem jeden. Jeśli przegapiliście naszą recenzję A Love Surreal to zapraszam do lektury. Powodem, dla którego piszę o albumie Olivera jest premiera teledysku do utworu „Butterfly” z gościnnym udziałem Roberta Glaspera. Minimalistyczna, ale za to absolutnie kompletna kombinacja wokalu z fortepianem jak najbardziej zasługiwała na przypomnienie za pomocą klipu. Zapraszam do odsłuchu i poczucia rozczarowania faktem, że na wychodzącym w październiku Black Radio 2 pana Bilala niestety nie usłyszymy.

<

Drugi singiel z nadchodzącego albumu Roberta Glaspera

Robert-Glasper-Experiment-Black-Radio-2

Jeden z najciekawszych pianistów świata odkrywa kolejny fragment oblicza drugiej części Czarnego Radia. Reprezentant Blue Note Records zaprosił do nagrania Commona oraz Patricka Stumpa, czego efektem jest „I Stand Alone”. Singiel zwiastuje wysoki poziom nadchodzącego albumu, który koncepcyjnie i klimatycznie nie powinien odbiegać od wydawnictwa zeszłorocznego.  (więcej…)

Nowy teledysk: Terrace Martin feat. Robert Glasper & James Fauntleroy „No Right, No Wrong”

terrace-martin-cover

W momencie gdy czytacie te słowa, Terrace martin zapina ostatnie guziki przed premierą swojego najnowszego albumu. 3Chordfold (okłądka powyżej) usłyszymy już 13 sierpnia, a na nim gościnne występy między innymi Ab-Soula, Kendricka Lamara, Snoop Dogga, Musiq Soulchilda, Lalah Hathaway oraz rzecz jasna bohaterów poniższego singla. „No Right, No Wrong” jak najbardziej zasługiwało na klimatyczny teledysk – liczę, że dzięki niemu więcej osób zapozna się nie tylko z singlem, co ogólnie z twórczością Terrace’a, rapera/producenta/saksofonisty od lat wyznaczającego interesujące ścieżki rozwoju dla kalifornijskiego hip hopu. Co do gości to przypominamy, że Glasper również pracuje aktualnie nad nowym materiałem (Black Radio 2). Fauntleroy? Jak znam życie to kolejna epka Cocaine 80s już w drodze.