the beatles
Nowy mixtape: Kanye West & The Beatles What’s a Black Beatle

Marzyliście kiedyś aby usłyszeć Waszego ulubionego rapera w jednym kawałku z legendarnymi Beatlesami? Fani Jaya Z już prawie 10 lat temu zostali uraczeni bardzo ciepło przyjętym projektem Danger Mouse’a The Grey Album. Teraz mamy coś dla fanów rapera z Chicago. Jedenaście bardzo smacznie zmiksowanych kawałków Kanyego i The Beatles. Całość, przez prawie pół roku, przygotowywali dla nas bracia Tutankhamun Brothers, czyli Mr. Troublesome i UveBrother. I trzeba przyznać, że wyszło im to naprawdę świetnie. Rapsy Westa zostały rewelacyjnie dobrane do podkładów i refrenów Lennona i McCartneya, zarówno tematycznie jak i melodyjnie. „Because” i „Can’t Tell Me Nothing”, „Hey Jude” i „We Major”, „A Day In My Life” i „Hey Mama”. Co za doświadczenie! Oprócz Yeezy’ego usłyszymy tu także znane nam wersy Commona, 88-Keys czy Nasa. Rzecz jasna, dla ortodoksyjnych zwolenników Beatlesów takie połączenie to zapewne profanacja. Warto jednak się przełamać i poświęcić 50 minut na sprawdzenie What’a a Black Beatle! Poniżej odsłuch z możliwością pobrania całości.
Ranking: 20 naszych ulubionych coverów The Beatles

Poniższe zestawienie powstało w związku z zaistnieniem dwóch okazji żeby zamieścić na misce artykuł oscylujący wokół twórczości chłopaków z Liverpoolu. Pierwszą z nich jest przedwczorajsza zapowiedź pierwszego koncertu Paula McCartneya w Polsce – jak dla mnie istotny powód, by drugi raz w tym roku wpaść na Stadion Narodowy. Druga okazja związana jest z dniem dzisiejszym. 22 marca 1963 roku, dokładnie pół wieku temu, miała miejsce premiera debiutanckiego albumu The Beatles – grupy która na zawsze zmieniła oblicze muzyki rozrywkowej. Nieważne, czy słuchacie rocka, metalu, soulu, hip hopu, czy szeroko pojętej elektroniki – autorytet Cudownej Czwórki jest nie do podważenia i niezależny od podziałów. Dlatego postanowiliśmy na jeden dzień stać się rubbersoulbowl.pl i napisać o coverach Beatlesów w wykonaniu naszych „miskowych” artystów.
20. The Supremes „A Hard Day’s Night” (1964)
Beatlesi kochali Motown i to ze wzajemnością. Na początku kariery chętnie coverowali przeboje ze stajni Berry’ego Gordy’ego („Mr. Postman”, „Money”), później role się odwróciły. Największymi motownowskimi fankami chłopaków były dziewczyny z The Supremes. A Bit Of Liverpool, tytuł ich trzeciego studyjnego albumu, mówi sam za siebie. Na mocno zainspirowaną „brytyjską inwazją” płytę trafiło aż pięć coverów The Beatles, w tym prezentowane na dole „A Hard Day’s Night”. W Wielkiej Brytanii płyta wydana została pod tytułem With Love (From Us To You) będącym wyraźną aluzją do „From Me to You”.
„Come Together” zostało wykonane przez tyle znakomitości muzycznych, że ciężko byłoby wskazać ten jeden idealny cover. Czemu zatem the The Brothers Johnson? Ponieważ Diana Ross i Supremes już się pojawiły w rankingu. Ponieważ Michael Jackson nie do końca podołał takiemu wyzwaniu. Ponieważ król beatlesowskich coverów Joe Cocker to nie nasze klimaty. Ponieważ mamy właśnie na naszym profilowym facebooku tydzień z Quincym Jonesem, producentem The Brothers Johnson. Bo tak.
„I’m Down” to mało znany utwór Żuków, wydany jako strona B singla „Help!”. Cover w wykonaniu Beastie Boysów również kariery nie zrobił jako odrzut z ich debiutanckiego Licensed To Ill (co dobrze słychać po produkcji – Rick Rubin pełną, brodatą gębą). Świat się nie zawalił z powodu wyrzucenia utworu z tracklisty, ale uważam, ze stanowiłby na płycie idealne podkreślenie rockowych korzeni raperów z Nowego Jorku. Jedno z kilku rewelacyjnych podkreśleń.
„Let It Be”…”Lovely Day”? Kalifornijski czarodziej zamienił klawisze na struny i sprawił, że tytułowy track z ostatniej płyty Beatlesów stał się czymś jakby innym. Odmienne instrumentarium, ale emocje identyczne – Bill Withers stracił matkę będąc w bardzo młodym wieku, tak samo jak dedykujący ten utwór swojej zmarłej rodzicielce Paul McCartney. Słowa mądrości zawsze będą słowami mądrości, nieważne w jakim muzycznym języku. #PATETYCZNYFRAZES
Hiphopowa wersja „While My Guitar Gently Weeps”, jednego z najbardziej popisowych utworów George’a Harrisona. RZA wiedział, że zebrać najmocniejsze trio Wu-Tangowych raperów (Method Man, Ghostface, Raekwon) to za mało, zatem zaprosił do utworu Erykę Badu, Johna Frusciante oraz syna George’a – Dhaniego Harrisona. Efekt przerósł nie tylko oczekiwania słuchaczy, ale i całą zawartość 8 Diagrams – albumu Wu-Tang Clanu, o którego powstaniu wolałbym zapomnieć.
P-funkowcy nie chcieli być gorsi i też mieli swój cover Beatlesów. Utwór powstał w czasie kiedy Latający Cyrk George’a Clintona wytaczał takie działa jak One Nation Under A Groove i Mothership Connection, a trafił na mocno przegapiony solowy debiut ich najsłynniejszego gitarzysty – Eddiego Hazela. „Maggot Brain” może to nie jest, ale i tak kto by przypuszczał, że z „I Want You (She’s So Heavy)” można by wykrzesać tyle nieskrępowanej, funk-rockowej energii.
Przebój „All You Need Is Love” raczej nie był chętnie coverowany przez artystów z naszej miski. Gdybym chciał być złośliwy powiedziałbym, że to przez dość trudne metrum piosenki. Poszukując udanej czarnej wersji propagandy miłości Żuków dotarłem do 2003 roku i ścieżki dźwiękowej do filmu „Love Actually”. Lynden David Hall podchodząc do sprawy bardzo minimalistycznie złożył znakomity hołd swoim rodakom. Nie ma fajerwerków, ale jest za to klasa.
Isaac Hayes na początku lat siedemdziesiątych miał status takiej gwiazdy, że pseudonim Czarny Mojżesz nawet nikogo bardzo nie szokował. Nie rozsunął nigdy Morza Czerwonego, ale rozciągnął do granic możliwości „Something” Beatlesów. Przekształcona w 11-minutowego potwora piosenka była dla jednych arcydziełem, a dla drugich profanacją. Jak na opinie na temat utworu zareagował sam Hayes? Pewnie wzruszył ramionami, poprawił pokrytą złotymi cekinami pelerynę i ruszył w kolejną trasę.
Pozytywny hymn George’a Harrisona nie mógł wypaść lepiej w niczyim innym wykonaniu, niż w wykonaniu postaci znanej z takich utworów jak „Feeling Good” i „Ain’t Got No…I’ve Got Life”. Tekst utworu opiera się na motywie kończącej się zimy jako metafory pokonywania trudności życiowych przez autora piosenki. Patrząc na to co mam za oknem jestem jednak bardziej zwolennikiem dosłownego przekazu „Here Comes the Sun”. Wynocha zimo!
Musical pod tytułem „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” stał się z miejsca jednym z największych nieporozumień w historii filmu muzycznego, niedaleko od tej jabłoni padła również sama nafaszerowana coverami Beatlesów ścieżka dźwiękowa. Nie odważyłem się nigdy tego całego przesłuchać, ale z przyjemnością sięgam po „Got to Get You Into My Life” w wykonaniu Earth, Wind & Fire. Track zawarty został również na oficjalnej składance największych przebojów Żywiołaków, zdecydowanie nie bez powodu. Jeden z najśmielej funkujących coverów The Beatles.
Otis Redding wielokrotnie w swojej (niestety) krótkiej karierze udowodnił, że nieważne czyj utwór weźmie na warsztat, to wyjdzie z tego najczystsza definicja muzyki soul. Cover pochodzącego z albumu Rubber (nomen omen) Soul utworu, to doskonały przykład tego jak skutecznie zaadoptować czyjąś muzykę pod własny styl, ale jednocześnie nic nie stracić na wartości oryginału.
Zespół instrumentalistów z Memphis rozwinął wcześniej wspomniany pomysł The Supremes i nagrał album w stu procentach oparty na coverach Żuków i to z jednego albumu. Zatytułowany został McLemore Avenue – od ulicy, na której znajdowało się studio legendarnej wytwórni Stax Records. Sytuacja analogiczna do tytułu Abbey Road, okładka projektu również wiele wyjaśnia. Część utworów nagrana została pojedynczo, część została zebrana w większe wiązanki. Oto jedna z nich.
Utwór Lennona zainspirowany szkolnym rysunkiem córeczki, a tak naprawdę to wszyscy dobrze wiemy czym. Jeden z symboli psychodelicznego oblicza Beatlesów (ale nie aż tak jak abstrakcyjne do granic możliwości „I Am The Walrus”) doczekał się genialnego kobiecego wykonania (nie żadnego „wykonu”). To jedyny live cover w moim zestawieniu, ale po prostu nie mogło zabraknąć Natalie Cole – prawdziwej „dziewczyny z kalejdoskopowymi oczami”.
Cover utworu będącego wyobrażeniem jednej z największych obaw każdego rodzica. Nadinterpretując wybór utworu można powiedzieć, że Syreeta Wright udokumentowała tu swoje rozstanie ze Steviem Wonderem. Rozwód ten miał bardzo pokojowy charakter i na szczęście nie zniszczył ich więzi na linii muzycznej. W motownowskiej wersji „She’s Leaving Home” brakuje mi obecnej w pierwowzorze orkiestry smyczkowej, Syreeta nadrabia jednak świetnie zaśpiewanym refrenem urozmaiconym przez talkboxowe partie Steviego.
War – zespół pod wezwaniem Erica Burdona, byłego lidera The Animals – miał już w 1976 status latin-funkowego giganta z kilkoma solidnymi przebojami na koncie („Spill The Wine”, „The Cisco Kid”, „Low Rider”). Ambicji jednak wciąż nie brakowało, stąd oryginalny pomysł, by drugą połowę albumu Love Is All Around poświęcić na dwa masywne covery dwóch gigantów rocka: Rolling Stonesów i Beatlesów. Jeśli chodzi o Cudowną Czwórkę, wybór bardzo odważnie padł na „A Day In The Life”. Zważywszy na kultowy status utworu podsumowującego geniusz Sgt Peppera, szanse na kompromitację były wielkie. Burdon wrócił z tarczą z tej wojny.
Wielu dziennikarzy muzycznych wymienia „Eleanor Rigby” jako ten przełomowy moment, w którym Beatlesi przestali być grzecznym rockowym bandem, a stali się głodnymi eksperymentów reformatorami muzyki rozrywkowej. Do dziś nie wiadomo, kim dokładnie była tytułowa pani Rigby (niestety serwis rapgenius.com wtedy nie istniał…), ale w ciągu tych paru dekad powstało kilka wiarygodnych teorii. Różne są też teorie kto nagrał najlepszy cover tego utworu. Ja postawiłbym pieniądze na tradycyjne, czysto soulowe podejście pana Raya Charlesa.
„Yesterday” to jeden z najwięcej razy coverowanych utworów w historii muzyki rozrywkowej. Komisja rekordów Guinessa naliczyła ponad dwa tysiące zarejestrowanych studyjnie wykonań tej piosenki. Narodzona we śnie Paula McCartneya melodia wypływała z ust takich „naszych” artystów jak Ray Charles, Donny Hathaway, Marvin Gaye, En Vogue, czy Boyz II Men. Jako psychofan Marvina nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jego wersja „Yesterday” jest najlepszą jaką słyszałem.
Cover „We Can Work It Out” trafił na album Signed, Sealed & Delivered, uznawany jako początek złotego okresu twórczości Steviego Wondera. Cover ten stał się szybko obowiązkowym elementem koncertów Steviego, przyniósł mu także drugą w życiu nominację do nagrody Grammy. W 2010 roku muzyk wykonał ten utwór na żywo w Białym Domu podczas ceremonii przyznania Paulowi McCartneyowi nagrody im. Gerschwinów. Występ obserwował Barack Obama, kimkolwiek ten człowiek jest.
„Take a sad song and make it better” – śpiewał Paul w wielkim przeboju dedykowanym (podobno) zaniedbywanemu synowi Johna Lennona. Wilson Pickett nie miał ambicji by „zrobić to lepiej” – nagrał ten cover wyłącznie dlatego, że nie miał pomysłu na własny nowy singiel. Obecny w tym samym czasie w studiu gitarzysta Duane Allman zaproponował „Hey Jude” i w taki właśnie sposób – zupełnie spontanicznie – powstał jeden z najwybitniejszych coverów tego utworu.
„I Want To Hold Your Hand” to jeden z najbardziej tanecznych przebojów The Beatles. Dziwić może zatem fakt, że prezentujemy go w wykonaniu Ala Greena, wokalisty słynącego głównie ze spokojnego, quiet stormowego repertuaru. Jakiekolwiek przypisywanie artystom najlepszych stron ich brzmienia traci na znaczeniu w momencie, gdy Al tworzy coś takiego. Stały bywalec zestawień najlepszych beatlesowych coverów – bez podziału na gatunki.
Poza konkursem, gdyż to tylko mash-up nawijki Jaya-Z z muzyką Beatlesów. Pochodząca z Grey Albumu (Black Album + White Album) kombinacja „99 Problems” i „Helter Skelter” to przykład idealnej symbiozy. Wersy Hovy zyskały nowy wymiar swego prowokacyjnego tonu, proto-metalowe gitary McCartneya i Harrisona zaskoczyły energią podaną w zupełnie nowy sposób. Największym zwycięzcą był DJ Danger Mouse – jeden z najważniejszych muzycznych producentów XXI wieku wypłynął na szerokie wody właśnie dzięki tej zabawie z blendami.