Wydarzenia

video

Pojedynek diw – runda 1

Skoro mowa o Mimi:

Mariah Carey zaszczyciła swoją obecnością program Saturday Night Live i wykonała dwa utwory ze swojej nadchodzącej płyty. Przykro mi to mówić bo zawsze miałam słabość do Marysi ale kawałki są strasznie denne i nie przetrwałam oglądania do końca. Mimi wdzięczy się na scenie jak niemrawa 16-latka, ubrana jest jak zwykle kiepsko a w swoich nowych kompozycjach wypada naprawdę miernie jak na swoje możliwości. W ogóle tekst piosenki „Migrate” mnie dobija a konkretnie używana przez Mariah składnia typu „Y’all know I gotsta migrate”. Girlfriend, you so hood! Rzewnie wspominam dni kiedy śpiewane przez nią utwory pasowały do jej ekscentrycznej osoby. Z tym występem Mimi mogłaby spokojnie robić jako przerywnik w filmie „Step Up 2”, który niestety oglądałam. Występ idealnie pasuje poziomem do tego obrazu, z tyłu są nawet tancerki. Już sobie wyobrażam Mariah w roli podejrzanie starszawej „utalentowanej” koleżanki, której występ na chwilę przeszkadza nam w śledzeniu losów głównych bohaterów, co by się film za szybko nie skończył. Dodam, że produkcja tego kawałka to jakiś dowcip – jeśli to jest utwór dla jednej z najsłynniejszej żyjących piosenkarek pop to zabijcie mnie. Przestaje słuchać muzyki.

Na szczęście jest światełko w tunelu objawiające sie pod postacią młodej zwyciężczyni angielskiego programy X Factor – Leony Lewis. Leona podobnie jak Mimi wyruszyła na podbój programów telewizyjnych promując swoja płytę i wystąpiła w programie Ophry Winfrey. Występ jest tak idealny, że zastanawiam się czy to nie playback. Ale to i tak nie ma znaczenia. Leona nagrała hit, którego już pewnie macie dosyć dzięki polskiemu radiu grającemu w kółko 15 utworów. Ma hit, ma talent, ma urodę i ma dużą szansę na zajęcie miejsca Mimi na jej pozycji wielkiej białej diwy. Leonie za plecami nikt nie skacze, tylko jakiś dymek tam robi za scenografie a i tak występ ogląda się o niebo lepiej niż wysiłki Mariah. Nie słuchałam wprawdzie albumu „Spirit” ale z pewnością go sprawdzę. Cudów pewnie tam nie ma ale jakoś jestem spokojna, że płyta będzie lepsza niż nadchodzący „E=MC2”. Mam nadzieję, że Brytyjka czymś nas jeszcze zaskoczy bo głupio by było jakby wpadła w rutynę śpiewania ciągle o tym samym. Na razie jest świetnie. Na stronie artystki możecie także obejrzeć jej nowy klip do piosenki „Footprints in the Sand”, który wspiera jakąś tam bardzo ważną kampanię i z pewnością czyni przy okazji wiele dobrego. A u nas występ u Ophry:

Keri Hilson „Where Did He Go” promotional video + photoshoot

keri_hilson.jpgMoja faworytka, Keri Hilson (przez niektórych nazywana mistrzynią featuringów) już niedługo wydaje swój debiutancki album „In A Perfect World”! :D Najprawdopodobniej wyjdzie on w lato, zaś pierwszy singiel, który ma nosić tytuł „Return The Favor”, pojawi się już wkrótce. Tymczasem, poza promocją najnowszego singla Timbalanda „Scream” z nią i Nicole Scherzinger na feacie, Keri przygotowuje się do swojego debiutu. Właśnie pojawiło się video obrazujące powstawanie jej promo sesji do nowego albumu. Fotki strzelał znany fotograf gwiazd, Giuliano Bekor. Filmik, który zaistniał w sieci, jest ciekawym połączeniem reportażu zza kulis photoshootu i teledyskiem w jednym. W jednych ujęciach Keri pozuje fotografowi, w innych śpiewa swój dramatyczny utwór „Where Did He Go”. Oczywiście kawałek ten nie jest singlem, ale w internecie zaistniał na tyle dawno, że panna Hilson może sobie pozwolić na kręcenie niby-teledysku do niego w internetowych celach promocyjnych. W każdym razie wygląda bardzo ładnie – żałuję, że nie mogę napisać ślicznie, bo chociaż Keri ma olśniewającą urodę (idącą w parze z jej licznymi talentami), to w całkowicie czarnych włosach aż tak mi się nie podoba, jak w brązowych.

New vid: Teriyaki Boyz ft Pharrell & Busta

a.k.a. dwa Żebrątka tygodniowo : )

Każdy kraj ma takich hip hopowców na jakich zasługuje. My mamy „Uderz w puchara” Sokoła i Pono. Japonia ma Teriyaki Boyz i „Zock On”. Oczywiście jest tam Pharrell oraz nieśmiertelny Busta, którzy dodają utworowi sławy. Kawałek jak sądzę stanie się hitem wśród wylansowanych dzieciaków, podobnie jak „Black Mags” Cool Kidsów.

Nowy teledysk: Snoop Dogg „Life Of Da Party” ft. Too Short & Mistah FAB

Nowy Snooop ! Snoop wraca z nowym, bardziej konwencjonalnym klipem, niż poprzedni Sensual Seduction. Widać, nie wszyscy lubią innego Snoopa. Możliwe, że Snoop również sam nie lubi siebie w innym wydaniu. Prawdopodobnie to doprowadziło do tego, że na następny singiel i teledysk wybrano tak banalny utwór. I to jest smutne. Bo jest słabe. Naprawdę lekka mizeria. Zwłaszcza, że klip jest słabą kopią Snoopowkich Signs. Nawet niektóre ujęcia są identyczne! Auto-klepo-cytat. Umieszczam tylko dlatego, że widok nawet tak anemicznego jak tutaj Snoopa wprawia mnie w dobry nastrój. Bo Snoop to jest P-I-M-P oraz D-O-G-G. Tak właśnie. I nie ma dyskusji.

Zdolna młodzież

Pewna zdolna młodzież robi cover przeboju Rihanny S.O.S. Co więcej, ci młodzi ludzie robią swoistą hybrydę z S.O.S oraz Tainted Love i tym sposobem pozwalają temu utworowi wrócić do korzeni. Do tego ta zdolna młodzież tańczy i najwyraźniej myśli, bo dba o swój imaż. Najważniejsze jest chyba jednak to, że te dzieciaki potrafią bawić się muzyką. Potępiacie czy uwielbiacie ? I dlaczego tacy ludzie nie podpisują kontraktów płytowych ? To Wy mi odpowiedzcie. A przede wszystkim sprawdźcie, bo warto:

New video: Danity Kane „Damaged”

Oto przełom! Danity Kane wreszcie zrezygnowały z udawania, że są zespołem R&B. Pierwszy singiel z ich drugiego albumu „Welcome To The Dollhouse” (premiera 18 marca) nie jest nawet popem, to najwytrawniejszy… dance. Teledysk jest moim skromnym zdaniem traumatyczny – dziewuchy w ubraniach a’la Spice Force 5 (jak ktoś oglądał „SpiceWorld”, to wie, o czym mówię) byczą się na jakichś inkubatorach cabrio i nieporadnie tańczą – wszystko to okraszone brzydkim różowym tłem, a pierwsza blondynka perukę musiała nabyć w sex shopie. Walczyłam ze sobą, by nie wyłączyć klipu przed czasem. Na szczęście Danity Kane przewidziały takie reakcje widzów i na sam koniec video zaserwowały nam mały pokaz reanimacji. Dobrze, że dziewczyny przebyły kurs pierwszej pomocy, bo jak widać, zapaści można dostać też z nudów. A wtedy najważniejsza jest natychmiastowa reakcja otoczenia i si-pi-ar (oglądało się „Ostry dyżur”, ha!). A jak już jesteśmy przy tym temacie, to pamiętajcie: oddawajcie krew! To nie boli, a można bardzo pomóc i dostać dużo czekolady.
No, to lecim z zepsutym klipem („Damaged” w końcu się zwie):

1980 vs. 1980

[W połowie takie troszkę throwback (ten nieszczęsny angielski!)] Jak się domyślam, w roku 1980 po ziemi nie chodzili jeszcze redaktorzy SoulBowla , ani nasi drodzy czytelnicy. Jednak to w danym roku w bardzo odległej dla nas wtedy Wielkiej Brytanii przyszła na świat Estelle. W tym samym mniej więcej czasie w Boat Town, czyli w swojskiej Łodzi, urodził się znany później jako O.S.T.R., niejaki Adam Ostrowski. Nic ich nie łączyło. Możliwe, że do tej chwili nie łączy ich nic oprócz tego, że obydwoje zajmują się szlachetną materią, jaką oczywiście jest muzyka. Tym, co także jest dla nich wspólne, jest wypuszczenie singli i teledysków do dwóch utworów o tym samym tytule, czyli 1980. Ogłaszam, że od momentu, w którym zapostuję tu razem ich klipy, zostaną połączeni na zawsze. Żarcik! Jednak próba konfrontacji dwóch wizji roku 1980 jest naprawdę bardzo ciekawa. ,,Zachodni” klip Estelle wypełniają kolorowe gadżety, o których O.S.T.R i polskie dzieciaki z lat ’80-tych mogły tylko pomarzyć: wesołe ciuchy, plastikowe daszki, polaroidy, czy gra Connect 4. Teledysk Ostrego odzwierciedla kolory tamtych czasów: szarość, czerń i ogólną bidę oraz beznadzieję. Problematyka w warstwie tekstowej również jest odmienna. Nie przewidziałam żadnej puenty na koniec. Może oprócz tej, że te klipy autentycznie pokazują odmienność sytuacji roku 1980 tu i tam, co na skromne środki, jakimi dysponują oba klipy, jest zadziwiające. Zwłaszcza zestawienie ich obok siebie prowokuje interesujące wnioski. Mogę jeszcze dodać, że w momencie nagrywania tego utworu Estelle jeszcze była raperką. Teraz jest już przebranżowiona na wokalistkę ze stajni Johna Legenda. Może i dobrze, bo jak to już zostało udowodnione, Amerykanie mają pewne problemy z akceptacją brytyjskiego akcentu w rapie. Cieniasy. Cieniasem z kolei na pewno nie jest O.S.T.R., który to już tydzień na jedynce Olisu(a) ? Teraz pozostaje mu chyba tylko gonić swój własny cień. Wybaczcie, za dużo gadam. Oto 1980

oraz 1980.

Kawałek 2Paca na albumie Marka Morrisona

Jak podaje infomuzyka : Nieznane dotąd gościnne nagranie 2Paca z 1996 r. znajdzie się prawdopodobnie jako bonus na płycie brytyjskiego rapera Marka Morrisona „Greatest Hits”. Artyści współpracowali ze sobą w połowie 1996 r., na kilka miesięcy przed tragiczną śmiercią 2Paca Shakura. Mark Morisson do niedawna nie chciał upubliczniać efektów tej pracy, ale w związku z planem wydania albumu „Greatest Hits” udało mu się dogadać z prowadzoną przez Afeni Shakur, matką zmarłego rapera, wytwórnią Amaru Entertainment i nienazwany jeszcze utwór zostanie wypuszczony oficjalnie. Morrison był pierwszym artystą spoza Stanów Zjednoczonych, który znalazł się w szeregach legendarnego hiphopowego labelu Death Row Records (tam przed śmiercią nagrywał 2Pac). Niestety nagrany dla tej wytwórni przez niego krążek „Innocent Man” nie został nigdy wydany. Największym przebojem artysty jest pochodzący z 1996 r. hitowy singiel „Return of the Mack”.

Można by jeszcze dodać, że Mark Morrison (Spoczywaj W Pokoju Jego Kariero) był pierwszym czarnoskórym solowym artystą, któremu udało się umieścić swój utwór na pierwszym miejscu brytyjskiej listy przebojów. Jego Return of The Mack osiągnęło też wielki sukces za Oceanem. W zasadzie do czasów amerykańskiej ekspansji Craiga Krejdżiny Davida, Morrison był na tym polu niepokonany. Niezwyciężony, dosłownie, jest także jego niezwykle bogaty w historię konflikt z prawem. Oto teraz na wieczną pamiątkę jego jedyny wielki międzynarodowy przebój, z którego tantiem teraz pewnie żyje i opłaca prawników, Return of The Mack. Choć widać, że jeden utwór nie wystarcza na wszystkie długi, trzeba wydać Greatest Hits, nawet jeśli było się gwiazdą jednego przeboju. To nie jest normalny świat. Ale są to wspomnienia:

New video: Santogold „L.E.S. Artistes”

believeinsantogold.jpgJak ostatnio Wam wspominałam, Santogold kręciła w Los Angeles klip do utworu „Creator”, który miał być pierwszym singlem z jej nadchodzącego debiutanckiego krążka. Widać jednak, że panna Santi White nie próżnuje i nie robiąc chwili przerwy wybrała się do Londynu, by nakręcić kolejne video, tym razem do „L.E.S. Artistes”. I to właśnie ten ostatni kawałek jest nam dane zobaczyć w wersji wizualnej jako pierwszy. Reżyserką jest Nima Nourizadeh, która wyreżyserowała m.in. klip Sophie Ellis Bextor do „Me And My Imagination” i „Oh My God” Marka RonsonaLily Allen. Bez wahania stwierdzam, że jest to jak do tej pory najlepszy i najbardziej niezwykły teledysk w roku 2008 (może się z nim mierzyć tylko „Flashing Lights” Kanye’go). Powalające, dwuznaczne obrazy, niesamowity „układ taneczny”, koń i owoce, mnóstwo emocji oraz nienarzucająca się Santogold. Teledysk idealnie pasuje do samego utworu, który jest artystyczny i introwertyczny. Polecam z pełną odpowiedzialnością i od dziś głoszę hasło „I believe in Santogold!”. A jak ktoś twierdzi, że Santi jest kopią M.I.A., to zmieni zdanie po tym cudownym muzyko-obrazie.

PS: Magazyn Fader (na okładce którego pojawiła się Santogold) na swojej stronie zaoferował remix „L.E.S. Artistes (XXXchange Remix)” do ściągnięcia za darmo. Zapraszam TUTAJ po legalny download!


(Nareszcie mogę wklejać filmiki, dzięki Sis!)

New video: Raheem DeVaughn

Teledysk do drugiego singla z płyty „Love Behind The Melody” zatytułowanego „Customer”. Oczywiście fabuła z d&py, jak to się teraz mówi, bo naprawdę snucie się po ulicy nie zasługuje na miano scenariusza ale za to piosenka bardzo przyjemna. Chłopak ma nawet jakiś styl w tym teledysku – me likes.
Och, no i oczywiście jestem bardzo oburzona faktem, że postanowił się rozebrać ale nic nie pokazał. No nie! Nie tędy droga mój kochany. Jeśli chcesz być następcą D’Angelo, na co masz zadatki, to pamiętaj, że musisz się bardziej otwarcie obnażać w teledyskach. ; )