Wydarzenia

young jeezy

Jill Scott, Ne-Yo, André 3000 na nowej płycie Young Jeezy’ego

young-jeezy-tm103-cover1

20 grudnia – to ponoć oficjalna już data wielokrotnie przesuwanej premiery czwartego albumu Young Jeezy’ego. Wszystko wskazuje, że Def Jam tym razem obietnicy dotrzyma, dzięki czemu będziemy mogli pod choinkę wręczyć naszym najbliższym kolejną porcję hustlerskich opowieści Snowmana. Album bardzo dobrze się zapowiada, szczególnie kiedy spojrzymy na zapowiedziane gościnne występy. Bardzo intrygujący może być wspólny numer z Jill Scott, ale nie lekceważmy również innych osobowości pojawiających się na Thug Motivation 103: Hustlerz Ambition: Jadakissa, Fabolousa, Pliesa, Ne-Yo, Snoopa, Devina The Dude’a, oraz – uwaga – André 3000Jaya-Z w jednym utworze. To podobno nie koniec atrakcji – mówi się, że poniżej zaprezentowana tracklista nie uwzględnia jeszcze jednego mocnego featuringu – Eminema.

(więcej…)

Nowy teledysk: Young Jeezy „Win”

Sezon ogórkowy, prze państwa, mamy dla Was tylko teledyski. W dodatku niezbyt ciekawe, jakby tego było mało. Young Jeezy (o którym głęboko wierzę, że nie pisaliśmy przez przynajmniej ostatnie trzy lata, jeśli w ogóle) wydaje swoją czwartą płytę – Thug Motivation 103: Hustlerz Ambition. Krążek ma się ukazać 30 września (czyli wtedy, kiedy najpewniej będziemy już mieli o czym pisać). Co ciekawe, przez ostatni rok album promowało aż 5 singli! Dodam jeszcze, że prezentowany teledysk do „Win” nie jest jednym z nich. Czyżby ktoś rozpaczliwie czekał na hit? A co z „Win”? Jeśli ktoś słyszał kiedyś jakiś kawałek Jeezy’ego, może powiedzieć, że zna wszystkie inne.

Czego spodziewać się po nowym teledysku kanYe?

Jeśli jesteście zaniepokojeni, że od kilku miesięcy kanYeWest nie wydaje nic nowego i promocja „808s & Heartbreak” wydaje się zwalniać tempa, uspokajam – opłacało się czekać. Przedwczoraj na swoim blogu artysta opublikował kilka zdjęć ze swojego najnowszego teledysku do utworu „Amazing” z gościnnym udziałem Young Jeezy’ego. Aby go nakręcić West udał się specjalnie na Hawaje, w towarzystwie nikogo innego jak legendarnego Hype’a Williamsa, który w ostatnich tygodniach stworzył także prosty, ale efektowny wideoklip do „Hustler’s Anthem 09” Busta Rhymesa. Sam kawałek niedawno trafił do amerykańskich stacji radiowych Urban i powoli zaczyna zdobywać airplay. Będzie hit? (więcej…)

Nowy teledysk: Ciara

Jeśli jeszcze nie kochacie Ciary, to z pewnością pokochacie ją po obejrzeniu tego teledysku. Tak przynajmniej wydaje się samej wokalistce. W najświeższym klipie do piosenki „Never Ever” Ciara pręży się i wygina żeby tylko zwrócić waszą uwagę. Jeśli wytrwacie do połowy tego niezwykle nudnego klipu zobaczycie nawet, że potrafi zrobić szpagat. A to nie jest coś co potrafi każda piosenkarka. Czy Jill Scott albo Jazmine Sullivan umieją zrobić szpagat? Nie wydaje mi się! Zatem do siłowni moje drogie panie! Ćwiczyć szpagaty! A wszystkich wyjątkowo znudzonych feriami zapraszamy na wyjątkowo nudny teledysk do wyjątkowo mdłej piosenki.

Ciara feat. Young Jeezy – Never Ever

Kolejny „pierwszy singiel” Ciary

No i w końcu dostaliśmy pierwszy (drugi) singiel promujący trzeci studyjny krążek Ciary zatytułowany „Fantasy Ride„. Utwór „Never Ever” wyprodukowany został przez Polow Da Dona oraz BlacElvisa, na featuringu natomiast pojawia się Young Jeezy. Ta miła piosenka mid-tempo kojarzy mi się z piknikami zakochanych, a to prowadzi do wniosku, że to zdecydowanie nie jest materiał na singiel, który ma ratować ten album przed całkowitą komercyjną porażką, tym bardziej jeśli w grę wchodzi ktoś taki jak Cici. Do tego kawałek lekko przypomina „Love In This Club” Ushera. Niemniej jednak, jeśli „Never Ever” spotka się z ciepłym odbiorem przez publiczność, to myślę, że można liczyć na peak w Top 40 na Billboardzie – co jak co, ale tego, że utwór jest bardzo radiowy nie można mu odmówić. Choć ja osobiście nie jestem powalony na kolana, a na to liczyłem.

Ciara feat. Young Jeezy – Never Ever

Nowe utwory z Pharrellowym dotykiem

Przed Wami, drodzy czytelnicy i słuchacze, dwa nowe utwory, które łączy postać wszędobylskiego Pharrella W. Dawno u nas nie gościł. Kawałek nr. 1 to kolaboracja z niejakim Young Jeezy’em zatytułowana Rumor has it. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to Young Jeezy … cóż, cała ta muzyczna przygoda mogła się skończyć o wiele gorzej. Produkcja na wysoce przeciętnym poziomie, nie przeszkadza, nie rani, ale nie wnosi też nic odkrywczego. Pharrell w wybitnie Pharrellowym stylu robi użytek ze swoich możliwości falsetowych. To by było na tyle. Efekty?

Z kolei w utworze nr. 2 Williamsa w ogóle nie uświadczycie, bo w tym przypadku ukrył się on za konsoletą. The Neptunes stoją bowiem za produkcją poniższego kawałka, pochodzącego z najnowszego albumu Commona, którego premiera już za niewiele ponad tydzień. W Punch Drunk Love usłyszycie także KanYe Westa w postaci jak najbardziej przystępnej, pierwotnej, takiej jaką poznaliśmy na początku jego publicznego istnienia, zanim jeszcze nie przeszedł on na ciemną stronę auto-tune’a. Kompozycja napawa mnie nadzieją na to, że może jednak mój Kejn, a Wasz KanYe, zawróci z tej złej drogi, którą obrał w chwili zamroczenia i powróci do swoich korzeni. A nowe wydawnictwo Common zapowiada się całkiem smakowicie. (więcej…)

Recenzja: Kanye West „808s & Heartbreak”

Kanye West, samozwańczy głos młodego pokolenia, wydając swój najnowszy krążek „808s & Heartbreak” zdążył już, jak najbardziej świadomie, wywołać burzę skrajnych komentarzy i opinii. Zarówno krytyka jak i fani muzyka pozostają podzieleni. Kim tak naprawdę jest West? Geniuszem muzyki popularnej czy może sprawnym manipulatorem i znakomitym specjalistą od muzycznego marketingu? Tego, co prawda nie dowiadujemy się słuchając „808s & Heartbreak”, a co więcej pozostawia on po sobie jeszcze większy mętlik, ale może odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka jednoznaczna?

Ye dużo ryzykował wydając „808s & Heartbreak”. Już samo „Love Lockdown” w roli singla promującego, w środowiskach hip-hopowych zupełnie zdegradowało go, jako rapera. Tymczasem reszta krążka utrzymana jest w podobnej konwencji, a sam West zdaje się nie tylko nie chować się przed narastającą krytyką (byłych już często) fanów, ale wręcz świadomie prze naprzód nic sobie nie robiąc z kolejnych wymierzonych w niego ciosów. To, na ile krążek jest genialny z pewnością nigdy nie zostanie do końca rozstrzygnięte. Pewne jest natomiast, że jest to album niepowtarzalny i warty zauważenia.

Na płycie West sięgnął po ogólno wykorzystywane środki i instrumenty jak choćby popularne ostatnio auto-tune i bębny 808, aby stworzyć coś nie do końca mieszczącego się w dotychczas znanych ramach gatunkowych. Nie jest to z pewnością krążek hip-hopowy, choć oczywiście sięga po rozwiązania stosowane właśnie przez produkcje charakterystyczne dla tego rodzaju muzyki. Koncepcję albumu można określić w kilku zdaniach, jako życiowe rozważania człowieka na granicy załamania nerwowego, którego w ostatnim czasie spotkały pełne traumatyczne wydarzenia – jest to dość czytelne, nie tylko ze względu na asocjacje autobiograficzne czy zapowiedzi i komentarze samego Ye, ale także ze względu na oszczędną muzycznie, liryczne i wizualnie formę krążka.

Mimo wszystko album nie jest do końca taki, do jakiego aspiruje. West kreuje się, bowiem na bohatera werterycznego, którego dosięga nieuchronny ból istnienia. Tymczasem utwory, w których ten ból naprawdę się zawiera możemy policzyć na palcach jednej ręki. Nie twierdzę, że to źle, że krążek jednak mimo wszystko okazuje się być dość różnorodny, ale w pewien sposób burzy to jednak zapowiadany schemat albumu z uniwersalną boleścią i rozpaczą w rolach głównych. Motywy, które przewijają się w kolejnych utworach, mimo, że momentami próbują sięgać głęboko, często niestety brodzą po mieliźnie. Zdecydowanie od konceptu płyty odcinają się miłe dla ucha, mdłe dla ducha „Robocop” i zjawiskowe, ale jednak utrzymane w pozytywnym i lekkim duchu „Paranoid”. Ten drugi tematycznie przypomina mi do złudzenia „Don’t Worry” Aaliyah.

Jak na człowieka po przejściach Kanye wydaje się być bardzo towarzyski. Do współpracy zaprosił między innymi kolegów raperów Young Jeezy’egoLil’ Wayne’a – ich udział może być odczytany, jako dramatyczna próba ratowania wizerunku hip-hopowca. (Zapewniam, że daremna.) Nie mniej jednak, panowie nie są tu jedynie, z tej przyczyny. W niewątpliwie wyróżniającym się, autoironicznym „Amazing” West tłumaczy się, a w zasadzie odpowiada na ataki mediów w stosunku do jego gwiazdorskich zapędów. Jeezy w drugiej części utworu pełni funkcję pewnego alter-ego Westa, który zapewnia nas, że nie miał łatwo w życiu i to, co osiągnął w pełni mu się należy. Te deklaracje warto jednak skontrastować także z najbardziej reprezentatywnym (poza singlowym „Love Lockdown”) utworem na krążku, czyli prawie-tytułowym „Welcome to Heartbreak”, gdzie Ye odkrywa przed nami ciemne strony sławy i zdaje się żałować życia, które wiedzie, na rzecz szeroko pojętej normalności. Poza tym na albumie pojawiają się także poprawnie emocjonalne „Streetlights”, dobrze napisane, choć z niekoniecznie trafioną pointą prowadzącą do wniosku, że miejsce Westa jest na ulicach (w domyśle ze swoimi dawnymi ziomkami), bo sam autor doskonale wie, że nie porzuciłby dotychczasowego życia, aby znowu stać się takim jak dawniej. Takie deklaracje brzmią w jego ustach co najmniej zabawnie, chociaż oczywiście nie neguję jego dobrych intencji, bo być może w chwili słabości faktycznie zdarzało mu się miewać takie myśli. Końcówka albumu („Bad News”, „See You In My Nightmares”„Coldest Winter”) zawiera bardzo wiele gorzkich i mocnych słów, które jednak niekoniecznie prowadzą do czegokolwiek. I o ile jeszcze samo „Coldest Winter” broni się muzycznie, o tyle już dwa wcześniejsze niestety nie oferują nam nic innowacyjnego. Szczerości natomiast ciężko odmówić otwierającemu krążek, chwytającemu za serce, chociaż być może trochę na siłę wydłużonemu „Say You Will”. Zabieg ten jednak był w pełni celowy i miał stanowić przeciwwagę dla najkrótszego na krążku, zamykającego go „Coldest Winter” i przez to zawierać wszystkie utwory w pewnej całości.

Brzmieniowo West zdecydowanie mocniej nawiązuje do „Graduation”, niż do dwóch pierwszych krążków. Wszystkie bity i wokale zdają się brzmieć syntetycznie, chociaż dla podniesienia napięcia w utworach bardzo często występują także klasyczne motywy instrumentalne jak chociażby sekcja smyczkowa. Rozstrojone i podrasowane przez vocoder wokale, a także oszczędność dźwięków mają imitować stan duszy i umysłu muzyka. I o ile na tym poletku Kanye wychodzi z tego zabiegu obronną ręką, o tyle, jeśli chodzi o treść, którą przez ograniczenie formy wystawia na główny plan, nie ma niestety już tyle szczęścia. Całość mimo początkowego wrażenia niestrawności, okazuje się mimo wszystko dość smaczna i przemyślana. I chociaż nie ma pewności na ile uczucia i emocje Westa są szczere, a na ile stanowią tylko marketingowe tło, nie można przejść obojętnie obok „808s & Heartbreak”.

Okładka albumu: Akon

Trzeci studyjny krążek Akona zatytułowany „Freedom” w sklepach już 25-go listopada – longplay promowany jest przez single „Right Now (Na Na Na)” oraz „I’m So Paid” z Lil WaynemYoung Jeezym, do którego już niedługo można spodziewać się klipu. Tracklista „Freedom” po skoku. Good good cover.

(więcej…)

New video: Young Jeezy & kanYeWest, Put On

Nie przepadam za Jeezy’m, ale ostatecznie udział Westa w tym kawałku, brzmiącego niczym T-Pain, przekonał mnie, że warto to sprawdzić. I faktycznie, to najlepszy singiel Jeezy’ego od czasów Soul Survivor z Akonem, czyli od bardzo bardzo dawna. To także pierwszy singiel, promujący jego kolejny, trzeci już oficjalny krążek – The Recession, który do sklepów powinien trafić w drugiej połowie przyszłego miesiąca. Kawałek i klip dość społecznościowe, niby Jesus Walks 2 (stąd pewnie też Kanye). Drugim singiel ma podobno zostać utwór Crazy World, ale niczego bym nie przesądzał.

Usher na żywo w Saturday Night Live & nowy singiel

Usher featuring Young Jeezy – Love In This Club [Live On Saturday Night Live]

Zastanawiam się jak ten utwór brzmiałby w jakiejś innej fajnej aranżacji, nadal liczę po cichu na jakiś bardziej alternatywny remix (czyt. bez Beyonce i Lil’ Wayne’a). Uszatek wypadł przyzwoicie. O tym, że śpiewać i tańczyć potrafi, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, tylko dlaczego do cholery tańczy tutaj jak Ciara w That’s Right!? Oceńcie sami.


Jako drugi singiel wyznaczono całkiem niedawno jeden z pozostałych wycieków, czyli Moving Mountains. Utwór ma w sobie coś chwytliwego i komercyjnego, ale jednocześnie nie jest to jeden z tych kawałków, które kiedy słyszymy w radiu, mamy ochotę roztrzaskać odbiornik. Powyżej zdjęcie z planu teledysku, w którym jak widzimy, nasz Uszatek będzie zmagał się z turdami życia na pustyni. Obrazek rodem z Króla Lwa. Nie mniej jednak czekamy. I na zakończenie piosenka.

Usher – Movin Mountains
[audio:movin mountains.mp3]