Wydarzenia

Pięćdziesiątka MJ!

Data: 29 sierpnia 2008 Autor: Komentarzy:

mj!

Uwaga. To będzie wpis z gatunku hołdów, innych tributów oraz throwbacków. Zsynchronizujmy zegarki. Dziś jest 29 sierpnia. To oznacza, że dzisiaj są urodziny Grzegorza Ciechowskiego (R.I.P.), Charlie’ego Parkera (takowóż), mojej drogiej Chudej kuzynki Kataszy (wszyscy machamy Kasi! loWe loWe!) oraz, jakby to powiedzieli niezastąpieni Francuzi, Miszela Żaksą. Tak, mili państwo, Michael Jackson w dniu dzisiejszym kończy 50 lat. Jest aż o 13 dni młodszy od Madonny, choć wcale nie łączy ich wspólny znak zodiaku. To może tłumaczyć w jakiś mistyczno-kabalistyczny sposób tłumaczyć taki a nie inny przebieg ich karier muzycznych oraz motywacje. W tym punkcie jednak trzeba byłoby się skonsultować z ta główna kabalistką. Lecz, ja nie o tym! Zastanawiałam się, co by tu Wam zaserwować w związku z tym całkiem istotnym świętem. Wszystkie możliwe analizy wpływu Jacksona na współczesną kulturę popularną miały już miejsce. Wiadomo, ze Misza zasłużony jest i będzie, wiec ciągnięcie tego tematu nie ma sensu. Ba, drążenie dalej byłoby wręcz nudne i powtarzalne, a na powtarzanie się/siebie lub innych nie mogę sobie pozwolić. Na szczęście z pomocą przyszli mi bracia nie bracia z duetu The Mitchell Brothers. Bracia, a tak naprawdę kuzyni, jak zaraz zobaczycie, nie są do końca normalni, choć to zupełnie inny rodzaj szaleństwa niż ten Jacksonowski. Na chwile obecna na 100% wiadomo, ze Teddy i Tony nie maja słabości do małych chłopców. Posiadają za to niezwykłą tendencję do żartobliwego i ironicznego nawijania dosłownie o wszystkim. Wielbiciele FC Liverpool, uważni obserwatorzy londyńskiego życia społecznego, wyśpiewujący przejmujące pieśni o byciu sam na sam z TV, w ten sam pobłażliwy i serdeczny sposób składają także swój hołd legendzie Micheala. Ale nie jest żaden festiwal patosu, ani zwykła błazenada. Za sprawą tego wycinka swojej twórczości, który zaraz ujrzycie, The Mitchell Brothers urzeczywistniają nasze odwieczne ukryte ciągoty i pragnienia. Tony i Teddy Mitchellowie zwerbalizowali nasze marzenia z dzieciństwa, wyciągając przy tym równocześnie esencję z postaci tego właśnie artysty przez duże A.

Jeśli nie chciałeś/aś być kiedyś jak Micheal Jackson, nie uwierzę ci. Wszyscy chcieli. Pal sześć muzykę. Każdy pragnął, by W KONCU przy którymś z kolei kroku zapalił się pod jego stopą chodnik. Wszyscy w nagłych przypływach radości łapaliśmy się za krocze, próbowaliśmy moonwalka i wydawaliśmy z siebie NICZYM nieskrępowane okrzyki yyy hiii oraz auu!. Proszę, nie zaprzeczajcie. To zupełnie zbędne. Przywolajcie za to te wspomnienie niewinnych lat (niewinnych zarówno dla nas jak i dla Michaela, żeby nie było wątpliwości … ) i świętujcie razem z nami, Miszelem, Teddy’m i Tony’m. Oto The Mitchell Brothers i pochodzący z ich wydanego w zeszłym roku albumu Dressed For The Occasion, Micheal Jackson. Radosne Sto lat i niech mu gwiazdka …, bo pomyślności Micheal będzie szczególnie potrzebował, o ile naprawdę zdecyduje się powrócić.

Komentarze

komentarzy