Wydarzenia

Konkurs The Streets – rozwiązanie i relacja!

Data: 7 listopada 2008 Autor: Komentarzy:

Foto ukradzione pożyczone stąd.

Konkurs The Streets rozstrzygnięty! Serdecznie dziękujemy za wszystkie nadesłane sprawozdania z wtorkowego koncertu supergrupy pod wodzą Mike’a Skinnera. Uwierzcie, to nie był łatwy wybór. Wszystkim wróżymy reporterską karierę w TVN 24! Niestety zwycięzca może być tylko jeden i zostaje nim Łukasz Cychowski. Jego poniższą pracę po prostu MUSICIE przeczytać. Łukasz otrzymuje od nas tę zacną przestrzeń do publikacji oraz… autograf samego Mike’a Skinnera złożony na jedynym w swoim rodzaju, unikatowym, przepięknym… świstku papieru! Ha! Mówiłam, że będą niespodzianki. Teraz czas na fanfary i gratulacje! I do lektury:

No i stało się! Po dwóch latach oczekiwań, od letniego Heineken Open’era w 2006 powrócili do nas The Streets, a właściwie trzeba by powiedzieć: Mike Skinner oraz jego zespół. Czas oczekiwań przyniósł nam niedawno wydany nowy album Mike’a „Everything is Borrowed”. I tak w końcu doczekaliśmy się wtorkowego wieczoru 4 listopada, gdzie w Stodole zabrzmiały pierwsze dźwięki The Streets.

W wypełnionym po brzegi klubie, niczym sardynki w puszcze, bądź glonojady w akwarium stanęliśmy w oczekiwaniu na gwiazdę wielkiego formatu. Kolejki do wejścia i ścisk nie mniejszy niż w porannym tramwaju przed godziną 8.00 nie przeszkodził w doskonałej atmosferze i zwiększającemu się poziomu wyczekiwania. Po przygotowaniach sprzętowych spreparowanych z chirurgiczną dokładnością, ok. godziny 20.45 na scenę wyszli muzycy zespołu. Wrzaski i oklaski nie skończyły się zanim nie zabrzmiały dźwięki pierwszego singla z nowej płyty, czyli „Everything is Borrowed”, po czym na scenę wszedł frontman The Streets: Mike Skinner w całej okazałości i razem ze swoim drugim wokalistą Leo The Lionem i rozpoczęli najbardziej energetyzujące przedstawienie koncertowe w jakim miałem ostatnio przyjemność wziąć udział.

Lista utworów przygotowanych przez The Streets przebiegała przez ich całą twórczość, począwszy od „Original Pirate Material” skończywszy na ostatnią płytę. Kawałki były podawane z gracją i wdziękiem niczym Twoja ulubiona kelnerka, w Twoim ulubionym klubie zmienia zapełnioną popielniczkę na nową. Wszystko to okraszone niesamowitą artystyczną i koncertową manierą Mike’a, który skakał i tańczył razem ze wszystkim. Tu chciałbym zauważyć, że nie pamiętam, by ostatnio jakiś artysta utrzymywał przez cały czas tak wspaniały kontakt z publicznością na koncercie. Mike zagadywał, przedstawiał zespół, a nawet tańczył na kolumnach głośnikowych oraz wykonywał popisy akrobatyczne niczym linoskoczek, poruszając się wzdłuż głośników na froncie sceny. Mike dawał z siebie wszystko, ani na chwilę nie zatrzymując się, czy dając chwile wytchnienia. Był czas na rave’owy dance przy „Don’t Mug Yourself”, czy energiczny taniec przy „Heaven for the Weather”. Cała Stodoła, wypchana po brzegi nie przestawała bawić się i tańczył ani na sekundę. To właśnie tworzyło niesamowity, elektryzujący klimat całego koncertu. Po godzinie występu i wykonaniu chyba najbardziej rozpoznawalnego przeboju „Blinded by the Lights”, Mike pożegnał się z publiką i wszyscy muzycy zeszli ze sceny. Głośny tupot i wrzawa publiki nie pozwoliła oczywiście na takie zakończenie, bo wszyscy domagali się więcej i więcej. Po krótkiej chwili The Streets powrócili i zagrali jeszcze kilka następnych kawałków na bis. Podczas końcówki ostatniego utworu „Dry Your Eyes” stała się rzecz niezwykła. Mike mianowicie, po zdjęciu koszulki i obuwia wykonał najprawdziwszy bieg wśród publiki i na samym środku dając się podnieść publice „przepłynął” na rękach fanów do samej sceny. To i wiele innych poczynań utwierdziły tylko w przekonaniu, że The Streets to grupa muzycznych superherosów, a Mike Skinner to prawdziwie zaangażowany wokalista, który niestrudzony daje z siebie wszystko. Chcę go więcej!

Oprócz pochwał dla samych artystów trzeba również złożyć gratulacje dla Stodoły, która dobrze przygotowała nagłośnienie. Wszystkie dźwięki zarówno wokalne jak i instrumentalne dobrze było słychać i zanurzać się oraz tańczyć do tak przygotowanych dźwiękach było przyjemnością. Koncert The Streets potwierdził kilka istotnych kwestii. Po pierwsze Warszawa dobrze jest przygotowana na gwiazdy tak sporego formatu, a po drugie zespoły takie jak The Streets z pewnością mogą być zadowolone z publiczności, a to być może wróży opcję powrotu w nasze strony jeszcze raz… Zapraszamy serdecznie, oby takich koncertów było na mapie stolicy jak najwięcej!

Łukasz Cychowski

Komentarze

komentarzy