22 kwietnia (wczoraj), w klubie Jazz Point w Warszawie, odbył się koncert promocyjny krążka ‘Doremifasofa’ zespołu , jak nie trudno się domyślić Sofa. Wymienię tylko niektóre rzeczy, które pojawiły się przez te dwie godziny: samoloty, bambusy, pandy, sushi, klocki lego i co najważniejsze, dobre dźwięki . Czytajcie dalej, a wiele się wyjaśni, bo trochę to wszystko do siebie nie pasuje.
Dlaczego tytuł zaczyna się od słowa przepraszam? Otóż było to słowo, które usłyszałam wczoraj chyba z 500 razy, a wszystko przez to miejsce… Straaasznie mały ten ‘klub’, straaasznie tłoczno było, straaasznie dużo przypadkowych ludzi. Co z tego, że było wiele dań za darmo (w tym sushi oraz łososiopodobne coś, które smakowało jak mydło, odradzam na przyszłość!, napoje alkoholowe i nie tylko) skoro nie było się jak przemieszczać ,ale jak się okazało, kto chciał się dobrze bawić, zrobił to. Ba! Kto nie chciał, został zarażony klimatem. O godz. 21.30 Sofa w 6-obowym, a w zasadzie prawie 7-osobowym składzie wchodzi na scenę. Prawie, bo Kasia – wokalistka, jest w zaawansowanej ciąży. Za nimi wpada O.S.T.R-y i zaczynają od swoistej petardy – utworu ‘Affairz’, do którego niedługo przedstawimy Wam klip. Energia od wejścia, coś niesamowitego, nie dało się ustać w miejscu. Później, kolejno pojawiały się kawałki z nowej płyty, ‘We Broke’ – milion razy lepszy odbiór niż z płyty, ‘Limelife’, ‘Don’t Run’ bez Franka, ‘Sky-Ish’ – wtedy poleciały w publiczność dziesiątki papierowych samolotów, miły powrót do przeszłości, ‘Feel Good’ – cover zespołu Gorillaz, w mocno pikantnej aranżacji , Kasia w refrenie zaczarowała wszystkich, ‘Keep On Shakin’ – radiowy singiel, chyba dopiero na koncercie można dostrzec, co tak naprawdę autor miał na myśli, ‘Życie w Stylu Summer Sale’– bez komentarza, jeden z moich faworytów. Wtedy na scenę, wpadł Zgas (bitboxer) i pojawił się jeden z dwóch Skitów wykonanych razem z grupowym raperem Stubem. Panowie zdecydowanie pasują do siebie. Po tym, magicznie bujający kawałek ‘Would You’ – hipnoza na żywo. Koniec części pierwszej. Nastąpiła krótka przerwa. Koncert podzielony był bowiem na dwa sety, pewnie ze względu na ‘błogosławiony stan’ wokalistki, ale nie tylko, bo w drugiej części starzy wyjadacze Sofy mogli przenieść się w czasie do okresu pierwszego albumu ‘Many Stylez’. Po kilku minutach, znowu petarda wystrzeliła, ‘Affairz’ – tym razem z Jamalem i Frenchmanem, dali Panowie czadu, oj dali. Później ‘Moje Życie to’ – sentymentalny dla mnie pierwszy singiel, ‘Remind Divine’, ‚FAQ’ – ‘Who, What, When, Where, Why, Hał, Hał’ rozlegało się wszędzie, ‘BMK’ – utwór rodem z ławki chłopaków z bloku, kolejny skit ze Zgasem, który wcale nie zgasł po poprzednim występie, ‘Wicked Skiilz’, ‘Many Stylez’ – stare, ale jare, ‘Whats goin’ on’ – w zupełnie nowej, akustycznej aranżacji, powiało jazzem i bosanovą, o tak, przez chwilę nawet, wydawało mi się, że pływam. Na koniec moja ulubiona, prawie już choroba, pod tytułem ‘Ona movie’ . Po wszystkim nadszedł czas na podziękowania i prezenty! Grono wiernych fanów wręczyło Sofie: wielkiego balona pandę, pokarm dla niego w formie bambusów, które doskonale komponowały się z ludzikami afrykańskimi z kloców Lego na uszach Kasi. Cały koncert odbył się w niesamowicie pozytywnej atmosferze, nie zabrakło żartów Tomka, podśpiewek Stuba, wrzasków rozgrzanej do czerwoności publiczności i muzyki przez którą, czekolada jest w stanie spływać po ścianach. Zakończę pewnym dialogiem, który mnie ubawił, ale myślę, że nadaje się doskonale: -‘ Ale fajny był tek koncert prawda? Będziemy chodziły częściej’ – ‘ Taaak, już nie mogę się doczekać, a widzisz, nawet nie wiedziałyśmy kto to jest’. Moje koncertowe baterie, zostały naładowane w pełni.
Komentarze