Wydarzenia

Recenzja: Black Joe Lewis Electric Slave

Data: 21 września 2013 Autor: Komentarzy:

Black Joe Lewis

Electric Slave (2013)

Vagrant

Black Joe Lewis, czołowa amerykańska współczesna grupa rhythm & bluesowa, znana dotychczas lepiej jako Black Joe Lewis & the Honeybears, po dwóch latach przerwy wraca z nową, prawdziwie elektryzującą płytą, Electric Slave, która wciśnie słuchaczy w fotele, a duet The Black Keys wprawi co najmniej w zakłopotanie. Nadal nie rozumiem jak racjonalnie wytłumaczyć to, co dzieje się na tym niepozornym krążku — psychodeliczny soul spod znaku Jimmy’ego Hendrixa zostaje zmieszany z mulistym, grząskim klimatem elektrycznej odsłony Howlin’ Wolfa („Vampire”) i zagrany z prawdziwie funkowym zacięciem („Come to My Party”) na od czasu do czasu doomujących gitarach („Skulldiggin”), zupełnie jak gdyby do współpracy zaproszono Jusa Oborna z Electric Wizard. A wszystko to doprawione feerią najróżniejszych instrumentów i przypruszone prawdziwym gitarowym brudem. Nie ma przypadków — Electric Slave to nieoszlifowana fuzja wielu stanów skupienia tej samej potężnej energii, która zbudowała historię rock & rolla — burzącej mury, rozrywającej ramy i uciekającej klasyfikacjom, a na to nigdy nie jest za późno.

Komentarze

komentarzy