
Historia lubi się powtarzać. Niezdecydowana
Ashanti nie tylko przekłada premierę płyty z miesiąca na miesiąc, ale także zmienia jej sferę wizualną. Od
wojowniczki z niebieskimi ustami, przez
namiętną dziewczynę w czarnym sweterku, do kwitnącej kobiety z mocnym makijażem. Gdybym miała wybierać swój faworyt, postawiłabym na ostatnią wersję. Wciąż czekamy na pompatyczny teledysk do „I Got It”, jeśli ktoś nie widział jeszcze zapowiedzi, proszę sprawdzić
tutaj. I dla przypomnienia podałabym datę premiery nowej płyty
Ashanti, ale może lepiej nie zapeszać?
Komentarze