Wydarzenia

Recenzja: Iza Lach Flower in the Jungle

Data: 26 marca 2014 Autor: Komentarzy:

cover_10

Iza Lach

Flower In The Jungle (2014)

self released

Ciekawie ile osób pamięta, że przed wygraniem konkursu organizowanego przez Snopp Dogga, Iza Lach radziła sobie całkiem nieźle na polskim rynku. Dwie płyty (Już Czas oraz Krzyk) przyniosły jej m.in. nominacje do Fryderyków. I choć niewątpliwie dzięki tym zdarzeniom, gdzieś tam od czasu do czasu, Iza pojawiała się w mediach, dopiero współpraca z kalifornijskim raperem sprawiła, że stało się o niej naprawdę głośno. Zastanawiam się na ile bycie dziewczyną od Snoopa może stać się niechcianą etykietą, ale w sumie, czemu by nie wykorzystać jej w stu procentach? Wierzę jednak, że to rama, w którą Lach nie da się ot tak zamknąć. Przyjdzie jeszcze pora na solowe projekty, ale póki co sprawdźmy jak ten nietypowy duet wypadł na nagranym wspólnie mixtapie.

Pierwszy odsłuch Flower in the Jungle może zaszczepić w słuchaczu mylne wrażenie, że ma do czynienia z wydawnictwem przesadnie ospałym, takim, w którym pozornie nic się nie dzieje. Ale z każdą kolejną próbą zmierzenia się z mixtapem teza o przeciętności płyty odchodzi w zapomnienie. Bo choć faktycznie określenie tego albumu żywiołowym i pełnym dynamiki byłoby błędne, to właśnie fantazyjny minimalizm jest największą siłą Izy.

Artystka do swojej jakże ulotnej muzycznej krainy wprowadza nas delikatnie pulsującym „Hello I’m Ready”. Przez całą długość krążka powraca klimat marzeń sennych, chwilowych uniesień, niespełnionych pragnień, które chciałoby się złapać, urzeczywistnić choćby na moment. I tak, finezyjna Iza co rusz przywołuje na myśl złotą erę rapu („That’s What It Is”), z niezwykłą lekkością udowadnia, że jest w stanie nagrać murowany hit, którego nie powstydziłaby się żadna popowa wokalistka („American Gangster”) czy też sięgnąć po szalone lata 60. i (z „Soul Disco Lady” czy „Back in Love Again” na czele) zawładnąć każdym parkietem. Iza, świadoma swoich wokalnych możliwości, zwodzi słuchacza słodkim, nieco naiwnym głosem — jej sposób śpiewania, jakby od niechcenia, przekornie pozostawia w nas uczucie niedosytu. I choć coś podpowiada mi, żebym gdzieś zaszufladkowała jej poczynania — bo może jest to spuścizna Madonny z lat 90., może natchnieniem była Janet Jackson, może Beyoncé, a może AlunaGeorge — odczytuję te inspiracje gdzieś między wierszami, ale pewności nigdy zbyt wiele. I to jest intrygujące. To jest oryginalność.

Oczywiście, znajdą się tacy, którzy będą kręcić nosem na zbytnią zachowawczość Snoopa przy tworzeniu podkładów. Trzeba przyznać, że brakuje tutaj momentów przełomowych, gwałtownych, ale z drugiej strony, wszyscy wiemy, że styl kalifornijskiego rapera najlepiej oddaje słowo „chillout”. I o ile „Baby Come Around” to obowiązkowa pozycja dla tych, którzy chcą posiedzieć z drinkiem pod palmą na egzotycznej wyspie, o tyle w „I Told My Momma About You” znów wygrywa nieprzeciętny głos Izy, który sprawia, że typowa kompozycja nie jest już tak oczywista.

Z ostatnich newsów wynika, że Lach podpisała już kontrakt ze Snoopem na pięć krążków długogrających, a więc Flower in the Jungle może być dobrą wprawką przed następną płytą. Może, ale nie musi, bo kto wie w jakiej stylistyce jeszcze odnajdzie się Iza? Wszystkie drzwi stoją przed nią otworem.

Komentarze

komentarzy