Wydarzenia

W oczekiwaniu na koncert: nasze ulubione utwory Johna Legenda

Data: 24 października 2014 Autor: Komentarzy:

john_legend_live_770
John Legend. Janek, Janeczek, Jasiek, Jaś, Jasiunio, Jasieczek.

Spolszczenia i zdrobnienia imienia wokalisty wzbudzają wśród naszych czytelników niemałą kontrowersję. Mam jednak nadzieję, że co do drugiego członu jego pseudonimu artystycznego wszyscy będziemy zgodni.
Już dzisiaj Legend zagra swój pierwszy koncert w Polsce, na którym rzecz jasna nie zabraknie naszej miskowej reprezentacji. W oczekiwaniu na to jedno z najważniejszych soulowych wydarzeń roku postanowiliśmy się w redakcji przepytać o nasze ulubione utwory artysty. Oto przed Wami wymarzona setlista koncertu Johna Legenda według soulbowl.pl.


johnlegend4

„Used to Love U”

Get Lifted (2004)

Raspberry

W sierpniu minęło 10 lat od ukazania się debiutanckiego singla Johna („Used to Love U”). Czyli miałam wtedy piętnaście lat. I dokładnie pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłam teledysk. Moja miłość do czarnej muzyki była wtedy zdecydowanie największa i chłonęłam wszystkie nowości i starocie jak gąbka. A to było super świeże. Nie bardzo zwracałam uwagę na tekst, jednak muzycznie i wokalnie było jakoś wręcz wzniosłe. Do takiego kościoła mogłabym chodzić! – pomyślałam. Kanye West chyba również przeżywał wtedy najlepsze momenty w karierze, a w roli pastora, jak widać po teledysku, sprawdził się całkiem dobrze.


johnlegend4

„Ordinary People”

Get Lifted (2004)

Kurtek

Mając rzecz jasna w pamięci „Used to Love U” i wyborny refren Legenda w gustownym „Selfish” Slum Village wyprodukowanym przez Kanyego Westa, z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że wszystko jednak zaczęło się od „Ordinary People”. A rzecz jest z kręgu tych niebagatelnych, jeśli wziąć pod uwagę otwarcie jazzowy i jakże przy tym kameralny charakter kompozycji i zestawić go z ogromnym sukcesem komercyjnym. 2004 roku to mimo wszystko inne czasy i inne realia, ale nawet wówczas talent, szczerość i muzyczna elokwencja nie przekładały się przecież w skali 1:1 na ilość sprzedanych płyt. W tym wypadku okazało się być odwrotnie i mam wrażenie, bazując na swoich własnych doświadczeniach, że ten utwór był małą muzyczną rewolucją — właśnie dlatego, że w radiu zdominowanym przez rytm i bity zdołał, wracając do korzeni i esencji małej formy, jaką jest piosenka, zwrócić na siebie oczy całego świata. „Ordinary People” było wówczas ewenementem na muzycznej playliście kilkunastoletniego mnie i w jakiś sposób pomogło mi przewartościować moje dotychczasowe gusta. Legendowi już nigdy później nie udało się nagrać utworu tak potężnego w swojej skromności i tak przytulnego, mimo aranżacyjnej surowości.


johnlegend11

„P.D.A.
(We Just Don’t Care)”

Once Again (2006)

Souljunkie

Koledzy i koleżanki redaktorzy, nie zapominajcie o Once Again! W porządku, na drugim albumie Legend zaczął flirtować z popem, ale nie brakuje na nim muzycznych perełek, czego najlepszym przykładem jest pełne funkowej energii „P.D.A. (We Just Don’t Care)”. John, niczym współczesny Marvin Gaye, potrafi zaśpiewać tekst z nutką erotyzmu, ale nie jest przy tym nachalny czy wulgarny. W końcu talent do nagrywania miłosnych piosenek nie oznacza wyłącznie ballad pokroju „All of Me”, ale również fantastycznych niezobowiązujących utworów jak właśnie „P. D. A.”. Z takimi numerami od Jaśka naprawdę nie trzeba o nic się martwić.


johnlegend2

„Green Light”

Evolver (2008)

Chojny

Soulowe slow jamy to specjalność Johna, ale również i tak zwany comfort zone. Na szczęście potrafi z tej strefy czasem wyjść i udowodnić nam swoją wszechstronność. „Green Light” to przykład wycieczki w trochę inne, bardziej up-tempowe rejony, przywodzące na myśl twórczość drugiego bohatera tej piosenki, czyli Andrzeja Trzy Patyki (sorry, musiałem). Wydane w 2008 roku Evolver pełne było znaków ostrzegawczych o ostrych zakrętach i nierównościach powierzchni, w tym przypadku zielona fala pozwoliła na jazdę bez zdejmowania nogi z gazu.


johnlegend12

„Everybody Knows”

Evolver (2008)

Forrel

„Everybody Knows” to trzeci singiel z płyty Evolver. Został wydany tylko w Wielkiej Brytanii w wersji cyfrowej. Kawałek opowiada o rozpadzie związku i niewiadomej, która mu towarzyszy. Każdy z nas przeżywa trudne chwile w związku, ale nikt na prawdę nie wie jak to jest, dopóki sam nie znajdzie się w takiej sytuacji. Utwór jest przyjazny dla ucha oraz bardzo soulowy i stylowy dzięki bogatej strukturze i płynącemu — jak na fali — delikatnemu głosowi Johna.


johnlegend5

„Don’t Give Up”

The Imagine Project (2010)

Eye Ma

Pomimo tego, że korzenie P!nk sięgają R&B nie mogę napisać, że nagranie z Johnem Legendem mieściło się w granicach typowej współpracy. A jednak ryzyko się opłaciło! Nie wiem czy najbardziej wzruszają mnie tutaj wokale, które idealnie się uzupełniają czy może ogólny przekaz kawałka, ale wyraźnie słychać, że duet włożył w ten numer całe swoje serca. I wszystko to przyklepane przez Herbiego Hancocka — nic dodać, nic ująć. Klasa sama w sobie.


johnlegend1

„Wake Up Everybody”

Wake Up Everybody (2010)

Estrellaq

Wyselekcjonować ulubiony numer Janka graniczy z „mission impossible”, dlatego też mój wybór padł na najpozytywniej nastrajający cover, który idealnie nadaje się na budzik. Pochodzący z albumu powstałego we współpracy z The Roots, „Wake Up Everybody” przypomina, że świat przestanie być szaro-podłym miejscem, jeśli tylko zaczniemy coś zmieniać. Niektórzy powiedzą, że wolą oryginał, inni, że wersję nagraną z okazji wyborów przez plejadę gwiazd pod okiem Babyface’a, osobiście nie zamieniłabym welurowego wokalu Legenda połączonego z emocjonalnością Melanie Fiony i wersami Commona na żaden inny. Że nie wspomnę o ujmującym prostotą (a jednocześnie mocą) przekazu teledysku z Korzeniami w tle.


johnlegend7

„Tonight
(Best You Ever Had)”

Think Like a Man OST (2012)

Richie Nixon

Magia. Pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl, kiedy odpalam ten utwór. I nie ważne czy to pierwszy czy kolejny raz, zawsze odpływam gdzieś daleko przywołując mega przyjemne wspomnienia. Prawdziwa ekstraklasa jeżeli chodzi o pościelówki, każdy element tej układanki jest po prostu perfekcyjny. No, może poza drugą połową zwrotki Ludacrisa, która nieszczególnie porywa. Kawałek jest soundtrackiem do Think Like a Man, filmu jednak nie widziałem. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić lepszych wizualizacji niż te, które gdzieś tam układają mi się w głowie. Johnny ani troszeczkę nie przesadza, że jest najlepszy. Właśnie tak nagrywa się łóżkowe R&B. Janek czarodzieju! Więcej!


johnlegend6

„Who Do We
Think We Are”

Love in the Future (2013)

Rafał Kulasiński

Pamiętam, że zupełnie przegapiłem płytę Love In The Future, sam nie wiem dlaczego. Ten kawałek wpadł mi w ucho jakoś zupełnie przypadkiem i po odsłuchu najzwyczajniej odpłynąłem. Już na samym początku gdy słuchać muzykę i chórki ma się wrażenie obcowania z genialnym utworem. Później jest tylko lepiej. Tekst z pozoru prosty, ale mieszając go z głosem Legenda i genialną kompozycją skłania do przemyśleń. Zagadką był dla mnie Rick Ross, za którym zupełnie nie przepadam, a tutaj słucha się go rewelacyjnie. Może to właśnie magia głównego bohatera? Być może. Odpalałem ten kawałek setki razy i za każdym brzmi jakby to był ten pierwszy odsłuch. Moc, która płynie ze strun głosowych Johna Legenda jest niesamowita dlatego nie dziwi jego pozycja na scenie. Cudo.


johnlegend10

„Made to Love”

Love in the Future (2013)

Lejdi K

Jestem pewna, że nie ma na sali osoby, której nie urzekłby numer „Made To love”. Pierwsza zapowiedź albumu, pierwsze ciarki i pierwsze podsycenie apetytu przed całością wyszło Jaśkowi (och, ja nieprofesjonalna blogerka) doskonale. Podniosłość i monumentalność utworu czaruje. Piosenka mogłaby zostać hymnem miłości, ale to już chyba sprawa dość indywidualna. Tak, to zdecydowanie jeden z moich ulubionych utworów Legendy.


johlegend3allofme

„All of Me”

Love in the Future (2013)

Dżesi

Twórczość Legenda ma to do siebie, że zawsze ma w sobie przekaz. Nie inaczej jest w przypadku utworu z ostatniej płyty — „All Of Me” jest kwintesencją tego, o czym traktuje prawdziwa miłość. Pokazuje jak ważne są niedoskonałości, które właśnie najbardziej urzekają nas w innych; jakie natchnienie daje to piękne uczucie. Jeśli kiedykolwiek doświadczyliście prawdziwej miłości, to na pewno rozumiecie sens słów tej piosenki. Ślubu brać nie chcę, ale gdyby kiedykolwiek do niego doszło, to z pewnością byłby to utwór przewodni całej uroczystości. Nigdy nie wątpcie w to uczucie, niezależnie od przeszłości. Z tego miejsca, z różnych powodów – dziękuję, John.


johnlegend8

„Dreams”

Love in the Future (2013)

Antkovsky

Niby krótki przerywnik, a jednak potężna emocjonalna armata z albumu Love In The Future. John marzy o kobiecie, tej jedynej (jak większość mężczyzn zresztą). Niektóre istoty jednak nie są nam pisane i o tym jest właśnie ta refleksja. Utwór „Dreams” to najpiękniejsze połączenie syntezatora z żywym fortepianem.


Komentarze

komentarzy