Wydarzenia

Recenzja: Tamar Braxton Calling All Lovers

Data: 18 października 2015 Autor: Komentarzy:

tamar-braxton-calling-all-lovers-cover-413x413

Tamar Braxton

Calling All Lovers (2015)

Epic, Streamline

Mówi się, że drugi album to nie lada wyzwanie dla artystów, zwłaszcza dla tych, którzy pierwszą płytą ustawili sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Przymykając oko na nic nieznaczący debiut Tamar z 2000 roku i biorąc pod uwagę sukcesy Love and War czy Winter Loversland, zapowiedzi Calling All Lovers mogły być o tyle niepokojące, co równie ekscytujące. Pierwszy numer z nadchodzącej wtedy płyty (który ostatecznie się jednak na niej nie znalazł), „Let Me Know” pozwolił nam jednak odetchnąć z ulgą. Tamar wie, co robi.

Krążek otwiera inspirowany jamajskimi rytmami kawałek „Angels & Demons”, a im dalej w głąb albumu, tym lepiej. Na szczególne wyróżnienie zasługuje już, co rusz zmieniający tempo, drugi numer „Catfish”. Narastający głos w tle z wersem Don’t flex / Baby I know the real you, to idealny motyw do mainstreamowego radia — po jednym odsłuchu trudno wyrzucić go z głowy. Jest jeszcze jedna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, mianowicie chodzi o sample. We wspomnianym wyżej kawałku artystka sięgnęła po „Right Here” SWV, po raz kolejny (np. w „The One” zapożyczyła fragment nagrania Notoriousa) pokazując jak wielce przywiązana jest do R&B z lat 90., co zresztą słychać nie tylko tutaj. Singlowe „If I Don’t Have You” z początku wydaje się być namiastką musicalowego stylu, ale Tamar, pełna pasji i namiętności, czyni z tego utworu podniosłą pochwałę dla swojego kochanka, przypominając tym samym o sile i kreatywności swojego głosu. Zdaje się, że na Calling All Lovers Tamar otworzyła się w warstwie tekstowej, poświęcając odrobinę więcej miejsca na tematykę seksualną, niż zrobiła to na Love and War. Wystarczy przywołać tylko tkliwe „S.O.N.”, przyjemne „I Love You” czy sensualne „Makin’ Love”, który ze spokojem można by znaleźć w katalogu Ciary czy Kelly Rowland. Piosenkarka sięgnęła nawet po wers Must be good to you w kawałku o tym samym tytule, znanym ze starego nagrania Foxy Brown i Jaya Z („Be Good”), którego użyła także Beyoncé w zadziornym „Blow” w 2013 roku. Numery w średnim tempie, jak na przykład „Love It”, w naturalny sposób przeplatają się ze sprawdzonymi balladami. Ten segment najlepiej reprezentuje silne „King” i to właśnie tym akcentem płyta dobiega końca.

W repertuarze Tamar brakuje mi jednego szybkiego, tanecznego kawałka. Choć patrząc na niekoniecznie udany eksperyment Toni, która jednorazowo (uf!) nagrała coś w stylu elektro („I Heart You”), może należy się cieszyć z tego, co mamy? Dzięki Calling All Lovers Braxton-Herbert udowodniła, że Love and War nie było przypadkiem. Zgodnie z oczekiwaniami dostarczyła satysfakcjonującą, prawie godzinną dawkę współczesnego R&B, które okraszone jest wspaniałym wokalem, domowym ciepłem, a przede wszystkim stworzone jest… z miłością.

Komentarze

komentarzy