Wydarzenia

Recenzja: Bitamina Plac zabaw

Data: 15 kwietnia 2016 Autor: Komentarzy:

bitamina16

Bitamina

Plac zabaw (2016)

Astigmatic

Pamiętacie czasy, kiedy byliście dziećmi? Wtedy każdy za wszelką cenę chciał być dorosły. Odgrywanie sytuacji z poważnego życia, udawanie problemów czy też rodzinnych scen było na porządku dziennym. Z wiekiem sporo się zmieniło i wiele osób dałoby teraz naprawdę dużo, żeby choć na moment wrócić do beztroskich chwil dzieciństwa. Jak się okazuje, jakiś czas temu powstał bilet na podróż w czasie, który może to znacznie ułatwić. Ten bilet przeleżał jakiś czas w ukryciu, po czym udostępniony został większemu gronu, ale zauważony jedynie przez nielicznych. Znalazło się na szczęście kilku zapaleńców, którzy podjęli się zadania, aby w tę niesamowitą podróż, wyruszyć mógł każdy z nas. Zapnijcie więc pasy.

Album Plac Zabaw zespołu Bitamina to sentymentalny powrót do czasów dzieciństwa. Nie jest to jednak naiwna wyprawa pełna zabawy i robienia głupot. W warstwie lirycznej znajdziemy wiele niepewności, strachu przed konfrontacją z dorosłym światem, którego autorzy nie do końca rozumieją, pierwsze miłosne zawody czy w końcu robienie pierwszych planów na przyszłość. Odpowiedzialny za niemal wszystkie teksty i wokale na płycie Vito potrafi całkiem sporo. Przez cały album serwuje nam bardzo emocjonalne i poetyckie wersy, które w większości wyśpiewuje (a dobrze wie, jak to robić!) swoim bardzo oryginalnym głosem. Kilka razy pojawia się tu też rapowanie, gdzie jest nieco zadziorny, jak np. w zaczepnym „Przepraszam Pana”, czy pewny siebie, gdy wychwala swoje umiejętności w „Burzy”. Najlepsze momenty to jednak te, w których przekazuje nam nieco więcej emocji. Tutaj prym wiedzie rewelacyjne „Po Burzy”, wywołująca ciarki, bardzo osobista „Dobranocka”, czy wreszcie zamykające album przepiękne „Pytanie do mamy”. Gwarantuję, że wsłuchując się we wszystkie, bardzo uniwersalne zresztą teksty na płycie, co raz stawać Wam będą przed oczami sceny sprzed kilkunastu lat, a to już bardzo duża zaleta.

Te plastyczne opowiadania wspiera równie udana muzyka. Od pierwszego do ostatniego kawałka otacza nas klimat przesiąknięty zarówno tym, co w swoich produkcjach pokazywali Madlib oraz J Dilla, jak i jazzowe jazdy, w których słychać inspiracje (niekiedy też sample) takimi gigantami jak Miles Davis czy Sun Ra. Momentami jest tu nieco eksperymentalnie, innym razem mocno klasycznie, jednak zawsze głowa buja się jak należy. Całość brzmienia dopełnia pojawiający się w kilku momentach dograny na żywo bas i saksofon. O klasie Vito czuwającego nad materiałem do spółki z Amarem świadczy też to, że już wcześniej pokazał swoje umiejętności, produkując pod ksywką Drumlinaz klika rzeczy na album HAOS Hadesa i Ostrego, gdzie jego bity nie odbiegały zupełnie od tych przygotowanych przez Killing Skills. Utwory przygotowane na płytę są z reguły krótkie i przeplatają je cytaty z bajek, układające to w konceptualną opowieść. Taka kompozycja krążka oraz wspomniane wcześniej muzyczne inspiracje, przywodzą trochę na myśl równie „bajkowy” album The Unseen Quasimoto.

Po przesłuchaniu całości w uszy rzuca się niesamowity luz autorów wydawnictwa. Słychać, że nie jest to niczym wymuszone, w zupełności szczere i nagrane z wielką radością. Wpływ na to mogło mieć miejsce i czas, w jakim dokonano rejestracji tego materiału. Zarówno w muzyce, jak i w tekstach nie uświadczycie miejskiej klaustrofobii, gdyż całość powstawała podczas wakacji spędzonych na jednej z podwarszawskich wsi. Przestrzeń, wolność i bark jakiegokolwiek parcia na komercyjny sukces słychać już od pierwszej minuty. Przyznacie, że w czasach gdzie nawet ci uważający się za najbardziej wyluzowanych, prześcigają się w polowaniu na kolejne lajki czy wyświetlenia, tacy ludzie jak trójka tworząca Bitaminę, to prawdziwy skarb. Pozostaje jednak pytanie, czy każdy będzie w stanie docenić jego wartość?

Największy problem z odbiorem albumu może mieć młodsze pokolenie. Ludzie, których łączny czas spędzony na Facebooku znacznie przekracza ten spędzony na osiedlowym trzepaku, mogą czuć się nieco zdezorientowani zawartością krążka. Aby odnaleźć więź z zamieszczonymi na nim treściami, pewne rzeczy trzeba mieć już za sobą i nie chodzi tu tylko o dziecięce zabawy. Twardogłowych hip-hopowców może odrzucić wyśpiewywanie tekstów. Cała reszta odnajdzie tu na pewno mnóstwo szczęścia i wzruszeń, o które jest naprawdę trudno w dzisiejszych czasach. Jeżeli trafiał do Was poziom emocjonalny, który w swoich utworach o dzieciństwie prezentowali kiedyś choćby Eldo lub Fisz i czuliście się z tym choć trochę związani, podróż zapewniona przez Plac zabaw jest dla Was i gwarantuję, że odbędziecie ją niejeden raz.

Komentarze

komentarzy