Jeżeli zastanawialiście się, co musiało tak wstrząsnąć Jessie Ware, że błąkała się samotnie nocą po pustych hiszpańskich uliczkach w teledysku do „Midnight”… A nawet, jeżeli się nie zastanawialiście — przed wami kolejna dramatyczna opowieść miłosna, ponownie w reżyserii Toma Bearda. Ale „Selfish love” zajmuje nie tylko ze względu na scenariusz. Utwór urzeka przede wszystkim słodko-gorzkim, a jednocześnie lekkim klimatem, rozsnuwającym się wokół słuchacza leniwie niczym babie lato. Jednym słowem: historia definitywnie warta sprawdzenia.
Komentarze