Amber Mark bierze na warsztat „Heart Shaped Box”
Przyznam się wam do czegoś. Spośród bardzo wielu praktyk twórczych, które uskuteczniają twórcy muzyki wszelakiej jest jedna, która mierzi mnie niemal zawsze – covery utworów Nirvany. Nie, żebym kawałki spółki Cobaina uważał za świętość (wtedy chociażby sam dreszczyk profanacyjnej agresji wystarczyłby do obudzenia choćby nikłego zaintrygowania), ale cała siła ich grunge’owego konstruktu opierała się subtelności i wyczuciu w graniu kontrastami. Emotywna nadpobudliwość spojona była z goryczą melancholii właśnie za pomocą tego płaczliwego hałasu, który pokochały miliony. Lwia część remake’ów ich przebojów wydaje się natomiast łopatą interpolować te numery w każdą możliwą stronę ekspresyjnej ekstremy. Nigdy zatem nie rozumiałem ani uładzania słodkiego nieokrzesania punkowej natury takiego chociażby „Smells Like Teen Spirit” (choć, przyznam szczerze, oryginału już obecnie zdzierżyć nie mogę), ani usilnego maczystowskiego tuningu przyjemnie miękkich, konfesyjnych numerów (vide: jakikolwiek metalowy zespół coverujący kiedykolwiek cokolwiek Nirvany).
No dobrze, ale co ten nienautralnie przydługi pretensjonalny wstęp ma wspólnego ze, skądinąd, soulowym profilem Miski? Otóż Amber Mark (której potencjał zauważamy i cenimy sobie już od dawna) podjęła się właśnie procederu opisywanego przeze mnie w pierwszym akapicie. I po to ów akapit powstał, aby, paradoksalnie, skwitować go tym, że cover „Heart- Shaped Box” jest naprawdę fajny. Serio. Poetyka Amber to ta sama co już wspomnianej opcji filigranowania rozbuchanego niechlujstwa Cobaina, tutaj z dodatkowym wycięciem psychotycznie gęstego refrenu, ale zamiast tego dostajemy nieśpiesznie spacerujący jam z przyjemnie szumiącymi w dalszych planach smyczkami. Amber Mark dosyć swobodnie podchodzi do oryginalnego szkieletu i eksploruje raczej swój soulowy sznyt niż fascynacje grungem. Warto też podkreślić, że „Heart Shaped Box” dopiero rozpoczyna serię coverów, które Amber podejmuje w ramach kwarantannowej partyzantki wydawniczej.
Czy zatem cover Amber Mark jest spoko? Jak najbardziej! Czy jest potrzebny? Absolutnie wcale.
Komentarze