
Nie trzeba chyba przypominać, że dziś w Warszawie z okazji kolejnej edycji Orange Warsaw Festival wystąpi królowa współczesnego R&B — Beyoncé. Z tej okazji redaktorzy Soulbowlu wybrali swoje ulubione numery w karierze piosenkarki, które umilą Wam oczekiwanie na występ i wprowadzą w klimat koncertu.
„Crazy in Love”
Dangerously in Love (2003)
Kurtek
Nie ma Beyoncé bez „Crazy in Love”, tak jak nie byłoby „Crazy in Love” bez Beyoncé. To utwór, który otworzył jej szeroko drzwi do kariery solowej i po dziś dzień — jej muzyczna wizytówka. To też kawałek, który dzięki zmysłowym wokalom, zadziornemu rytmowi i witalnej produkcji, wprowadził nową muzyczną jakość na listy przebojów — wówczas już zdominowane przez banał. „Crazy in Love” nie tylko w idealnych proporcjach połączyło R&B, pop i hip-hop dając przepis na perfekcyjny przebój w nowym tysiącleciu, ale już teraz stało się jednym z najważniejszych i najlepszych numerów minionej dekady.
„Listen”
Music From the Motion Picture
Dreamgirls (2006)
Souljunkie
„Nikt nie potrafi obecnie włożyć tyle serca w śpiewanie ballad, co Beyoncé w „Listen”” przeczytałem kiedyś na pewnym forum. Nie słuchałem wtedy za dużo Bey, więc od razu sprawdziłem i przeszły mnie ciarki. Przepełniony emocjami głos i popis możliwości wokalnych artystki stworzyły czar, pod którym znajduję się do dnia dzisiejszego. Wiele młodych wokalistek porywa się na śpiewanie „Listen”, ale nikt nie zrobi tego lepiej od Beyoncé.
„Single Ladies
(Put a Ring on It)”
I Am… Sasha Fierce (2008)
Chojny
Yo reszta redakcji, imma let u finish, ale to „Single Ladies” powinno być Waszym ulubionym utworem Bee. Pochodzący z jej trzeciego solowego albumu singiel był dla mnie jak moment, w którym pani Knowles przestała być jedynie (cholernie) solidną wykonawczynią współczesnego r&b, ale za to zgłosiła swoją kandydaturę do grona ikon czarnej muzyki. Beyoncé raczej nie będzie nigdy drugą Arethą Franklin, ale swoje „Respect” już nagrała. Spektakularna oda do kobiecości porywa do tańca znacznie szerszą grupę odbiorców, niż ta opisana w tekście piosenki, a nawiązania do muzyki lat sześćdziesiątych/siedemdziesiątych wcale nie wciskają nam kitu, że XX wiek trwa w najlepsze. Teledysk? Niech Kanye Wam powie.
„Why Don’t You
Love Me”
I Am… Sasha Fierce (2008)
Estrella Q
Dlaczego mój wybór padł na tę radosną opowieść o tym jak reagują kobiety, gdy mężczyźni ich nie doceniają? Ponieważ aranż gwarantuje zastrzyk pozytywnej energii, a ironiczne wersy w połączeniu z retro klimatem teledysku powodują, że ma się ochotę nalać sobie kieliszek Martini, wystylizować na pin-up girl, rozmazać makijaż i… odkurzyć własną kolekcję statuetek (mogą to również być Grammy, ewentualnie Oscary, a może akurat znajdzie się pod ręką coś innego). Dodatkowo jak wiadomo, dobra puenta zawsze w cenie: “Maybe you’re just not the one or maybe you’re just plain… dumb!”.
„Love on Top”
4 (2011)
Eye Ma
Przepis na przebój według receptury Beyoncé? Proszę bardzo! Mieszamy ze sobą składniki (retro soul, funk, pop i disco) w odpowiednich proporcjach. Dokładamy niewielką ilość prostego, aczkolwiek uroczego, tekstu, który traktuje o miłości. Piekarnik nastawiamy na 200 stopni i podgrzewamy temperaturę klasycznym teledyskiem z choreografią inspirowaną New Edition czy The Jackson 5. Po godzinie wyciągamy numer, który świetnie buja, jednocześnie śmiejąc się w twarz wszystkim europejskim dance’owym „hitom”.
„Rather Die Young”
4 (2011)
Jakub Manaj
Tą soulową balladą, kunsztownie wyprodukowaną przez Bhaskera, Beyoncé zbliża się najbardziej w karierze do swoich wielkich poprzedniczek ze złotych dekad soulu — lat 60. i 70.
„I Was Here”
4 (2011)
Lejdi K
Tak na serio dla mnie to jest najpiękniejsza ballada ostatnich lat. I przesadzam zapewne z tym na 100%, ale dziś dzień koncertu, więc nawet wyolbrzymiać mi wolno. Jedyny numer Beyoncé, który potrafi wywołać na twarzy każdą emocję, od szczerego uśmiechu, poprzez gniew, aż do łez. I chyba tak naprawdę o to w muzyce najbardziej chodzi.
Komentarze