Wydarzenia

Recenzja: The Heliocentrics 13 Degrees of Reality

Data: 9 grudnia 2013 Autor: Komentarzy:

The Heliocentrics

13 Degrees of Reality (2013)

Now-Again

The Heliocentrics na swoim tegorocznym krążku przeszli samych siebie. Po serii epek i współpracy z tuzami jazzu — Mulatu Astatke i Lloydem Millerem, wreszcie udało im się wydać prawowitego następcę udanego debiutu Out There sprzed sześciu lat. Brytyjski kolektyw nie ustaje w eksperymentach z brzmieniem, tym razem ujmując ze stawki sporo funku, który wcześniej był podstawą ich muzycznego jestestwa, a zastępując go orientalną awangardą i psychodelicznym krautrockowym podszyciem. 13 Degrees of Reality nie brakuje oczywiście pewnego wspólnego mianownika z wcześniejszymi wydawnictwami grupy, ale wprawne ucho od razu wychwyci subtelną ewolucję od beatowego nu-jazzu w stronę bardziej organicznego i — co tu kryć — wirtuozerskiego budowania brzmienia. Oczywiście szeroko pojęty rytm nadal pozostaje kwintesencją muzyki The Heliocentrics, ale tym razem mroczny dub wraz z gitarowymi przesterami, elementami muzyki konkretnej i prominentnie eksponowanymi elektroniczno-jazzowymi eksperymentami znaczniej częściej i bardziej wyraziście przybiera charakter harmonijnego, przestrzennego drona. Mimo to struktura nadal pozostaje dla słuchacza czytelna, przez co każde spotkanie z albumem jest nie tylko satysfakcjonujące, ale co ważniejsze — szalenie przyjemne.

Komentarze

komentarzy