Wydarzenia

„Wszystko, co chcę dawać to nadzieja, wolność wyrażania się, szacunek” — Benjamin Clementine dla soulbowl.pl

Data: 27 lutego 2015 Autor: Komentarzy:

benjamin
Podczas ostatniej wizyty Benjamina Clementine’a w Polsce udało nam się porozmawiać z tym niezwykle oryginalnym i utalentowanym muzykiem.

Ostatnia płyta Benjamina, At Least for Now, została przyjęta przez krytyków jeszcze cieplej niż jego dwie poprzednie epki i w pełni zgadzamy się z opinią publiczną w tej sprawie. Benjamin opowiedział nam o swoich początkach kariery, pracach nad albumami, inspiracjach, wierszach i o planach na przyszłość. Zapraszamy do lektury!

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką? Kiedy zdecydowałeś, że zostaniesz profesjonalnym artystą?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że to okoliczności i ich konsekwencje doprowadziły do tego co ma dziś miejsce. Wyszedłem na zewnątrz i okazało się, że ktoś zainteresował się mną i podpisali ze mną kontrakt.

A słuchałeś muzyki jako dziecko? Grałeś może na jakimś instrumencie?

Tak, moja rodzina była całkiem muzykalna. Rodzice nie pozwalali nam grać na instrumentach, a my jednak i tak graliśmy. Mój brat grał na skrzypcach i saksofonie. Ja też grałem na saksofonie jak byłem młodszy. Siostra śpiewała. Mi podobało się bardzo pianino i gitara, ale wszyscy graliśmy na różnych instrumentach. To było wszystko dla zabawy, nie zastanawialiśmy się nad tym. Kiedy myśleliśmy o muzykach, artystach, wydawało się, że oni są jak obcy. Wiesz jak działają media — jak ktoś był w telewizji to wtedy wydawało się nam, że my nie możemy tacy być, nie możemy być w telewizji, rodzice nie zachęcali nas do muzyki. W pewnym momencie przestałem grać, studiowałem prawo, więc nie miałem czasu. Później wyjechałem do Paryża, miały miejsce różne wydarzenia, pamiętam jak jedna kobieta powiedziała mi, że jak nie mam co robić, to powinienem śpiewać. Przypomniałem sobie to po pewnym czasie. Porzuciłem wszystko i zacząłem śpiewać wszędzie gdzie to było możliwe, w pubach, pociągach, hotelach.

Urodziłeś się w Londynie, potem przeprowadziłeś się do Paryża. Widzisz różnicę jeśli chodzi o publiczność w Wielkiej Brytanii i Francji? Wydaję się, że angielska scena jest bardziej otwarta, ale Twoja muzyka chyba bardziej trafiać powinna do Francuzów.

Nie jestem zbyt doświadczony w kwestiach co ludzie bardziej lubią. Powiedziałbym, że ze względu na to, że rozpocząłem profesjonalnie grać we Francji, mam tam więcej przyjaciół, więcej ludzi tam mnie odkryło. Natomiast, gdy jestem na scenie automatycznie trochę inaczej podchodzę do Francuzów. Gdy gram w Anglii, to czuję się jak w domu, znam ich potrzeby, wiem jak do nich przemówić. Wszystko też zależy od miejsc, w których się gra, składa się na to wiele różnych czynników. Zdecydowanie są to dwa różne kraje. Myślę też, że moją muzykę ciężko tak naprawdę zakwalifikować do jakiegoś gatunku, bo jest to miks wszystkiego.

Jak reagujesz na porównania do Niny Simone czy innych wielkich artystów?

To wielki komplement, ale myślę, że powinniśmy trochę wyluzować, uspokoić się. W dzisiejszych czasach ludzie są głodni mojego rodzaju muzyki, muzyki, która coś przekazuje. Ludzie chcą słyszeć prawdziwe brzmienie, żeby do nich mówić. Jeśli chodzi o produkcję, to chcę osiągnąć wrażenie jakbym był tuż obok ciebie, jakbym do ciebie mówił.

Myślisz, że ludzie są głodni Twojej muzyki, bo tak dużo jest dookoła na przykład elektroniki?

Elektronika jest formą sztuki, nie zaniżam jej wartości. Każdy może słuchać czego chce, co go uszczęśliwia. Ale myślę, że niektórzy ludzie widząc kolesia jak ja, grającego na pianinie i śpiewającego, od razu wyciągają swoje wnioski. To duża presja, ale ja tak naprawdę się nie przejmuję, chcę zostać wierny sobie i swojej muzyce, bo ci sami ludzie dzisiaj mogą mnie kochać, a jutro nienawidzić. Może to smutne, ale tak jest.

Dlaczego zdecydowałeś się najpierw wypuścić dwie EPki zamiast jednego albumu długogrającego?

Nie chciałem się spieszyć. Byłem pewny swoich piosenek, ale nie wiedziałem czego się spodziewać. Moja muzyka, w moim mniemaniu jest mainstreamowa.

Naprawdę?

Oczywiście, że to mainstream. Ludzie mówią, że tak jest, ja tak mówię (śmiech). Mainstream jest przykładowo o posiadaniu pracy, którą się lubi. To jest właśnie MAINSTREAM. Dla mnie to jest chore, że piosenka, którą się gra na przyjęciu jest nazywana mainstreamem raczej niż piosenka, której słuchasz, gdy chcesz odnaleźć wewnętrzny spokój. Dlatego też wypuściłem EPki, bo chciałem zobaczyć co ludzie pomyślą. Pograłem trochę dla prasy, w radio i spotkałem się z entuzjazmem. Zajęło mi około roku podpisanie kontraktu. Po tym wypuszczona została kolejna EPka. Grałem w wielu miejscach w Europie. Gdy wchodzisz na scenę czujesz adrenalinę, nabierasz pewności. Po tym jak się już występowało to pomaga w nagrywaniu albumu. Gdy wchodzisz do studia wszystko idzie szybciej.

A jak się czujesz po wypuszczeniu albumu At Least for Now? Jesteś usatysfakcjonowany?

Z satysfakcją jest ciężko (śmiech). Jestem bardzo szczęśliwy. Chciałbym, żeby to było więcej niż 11 utworów, ale to się nazywa właśnie zło konieczne. Muzyka to biznes, więc trzeba to rozumieć, Ty rozumiesz. Ale niektórzy dziennikarze nie chcą słuchać 15 czy 20 utworów. Może za ileś lat. Nie podobało mi się wtedy, że muszę skrócić całość. Teraz, gdy ich słucham, to myślę sobie „nikt mi nie powiedział, żeby tu wstawić refren, żeby tu wstawić coś innego”. Wszystko jest moje, są to piosenki o moim życiu, nie byłem pod wpływem radia czy mainstreamu (śmiech).

Ludzie uważają, że mając kontrakt z mainstreamową wytwórnią oni mówią Ci co masz robić, jak nagrywać, żeby cię puszczali w radio.

Nieważne jest co grają w radio. Jeśli wybiorą moją piosenkę, to super. Radio Edit? Proszę bardzo, mogę to zrobić nawet sam jeśli chcą. To nadal jest moja piosenka, więc DJ nie będzie wiedział jak ją pociąć, zedytować, sam będę musiał to zrobić, zrobię z tego 2 minuty. Artysta musi mieć otwarty umysł i uświadomić sobie, że tak naprawdę oni robią ci przysługę. Ludzie posłuchają i przyjdą po twój album. Nie mogą grać twojej muzyki przez 10 minut, więc jeśli nawet zagrają cię raz dziennie, to już jesteś szczęściarzem. Artysta muzyczny MUSI umieć dostrzec to czego ludzie chcą, oczywiście ktoś może ci powiedzieć, ale jeśli jest się wiernym swojej pasji, a ktoś pragnie czegoś innego, to można powiedzieć „nie, nie podpiszę z wami kontaktu”. EPki pomagają w tej kwestii, bo jeśli, zazwyczaj własnym nakładem, wypuszczasz EPkę, to media i przemysł się tobą zainteresują, to już wygrywasz, bo nic nie musiałeś zmieniać i nikt nie mówił Ci co robić. Nikt mi nie powiedział „zrób to”, bo myślę, że mnie rozumieją, wspaniali ludzie, z którymi pracuję rozumieją co chcę osiągnąć.

Obecnie z Internetem jest chyba łatwiej. Są takie miejsca jak soundcloud, gdzie można być odkrytym.

Tak, tak, ale ja jestem bardziej organiczny. Lubię być organiczny. Internet jest super, można dotrzeć do wielu ludzi w zaledwie kilka sekund, ale artysta musi występować. Moją najmocniejszą stroną są występy, uwielbiam to robić. Dlatego artysta musi grać utwory jak najwięcej razy, poprawiać swoje błędy, poprawiać co jest do poprawienia, grać przed ludźmi, dla mediów, dziennikarzy, grać jak najwięcej. Publikowanie filmików na youtubie nie robi z ciebie artysty. Wyjdź przed ludzi i zaprezentuj im co potrafisz, spróbuj nie chowając się za komputerem. Występy na żywo na przykład Lany Del Ray są tragiczne. Ja nie chcę iść w tę stronę, wolę mieć kiepsko wyprodukowany album, co zresztą jest oddzielnym tematem, bo teraz podkręca się głośność, basy, ale grać świetne koncerty. Oczywiście jak umrę, wtedy ludzie będą słuchać nagrań, Ci którzy mnie lubią oczywiście (śmiech), więc jeśli będą słuchać nagrań, które brzmią kiepsko, to źle.

Nagrywałeś w przerwach w trakcie trasy czy wszedłeś na kilka tygodni do studio i nagrywałeś bez przerw?

Będąc w trasie wracałem do Londynu, żeby nagrywać, potem powrotem. Robiłem przedprodukcję, gdzie był tylko komputer i inżynier, bez instrumentów. Potem wreszcie zaczęliśmy nagrywać, samo nagrywanie instrumentów zajęło około tygodnia, a całość zajęła 1,5 roku. Nagraliśmy około 20 piosenek, później musieliśmy część odrzucić. Proces produkcji zajął bardzo dużo czasu.

Czy możesz powiedzieć coś na temat inspiracji jeśli chodzi o ten album? Jacyś artyści, historie z życia?

Lubię poetów. Oni mnie napędzają, inspirują do pisania. Wydarzenia i ludzie dookoła również. Lubię Wiliama Blake’a, T.S. Eliota, francuskich poetów jak Charles Baudelaire, Erika Satie — pianistę, brytyjskiego wokalistę Jake’a Thackray i wielu innych. Inspirują mnie Jimi Hendrix — mój bohater, Johnny Cash. Większość osób, które wymieniłem już nie żyje. Niedawno odkryłem też pisarza Bruce’a Chatwina, który był podróżnikiem. Ja też piszę poezję. Jest takie wydawnictwo Faber and Faber, trzeba przez Internet przekazać im 5 wierszy jeśli chciałoby się być opublikowanym. Ja zdecydowałem, że swoją poezję napiszę na płótnach, jak obraz. Chcę w takiej formie przekazać to ludziom. Ponieważ lubię Blake’a, nauczyłem się od niego pisać prosto. Jedno zdanie może tak wiele znaczyć.

A myślałeś kiedyś o wydaniu książki ze swoimi tekstami?

Tak, myślałem o tym, myślałem o różnych opcjach. Wielu artystów wydaje swoje autobiografię, ale no błagam, przecież nie jesteś legendą, poczekaj aż umrzesz i ktoś o tobie napisze. Ja pasjonuję się przelewaniem swoich myśli na papier, bo zauważyłem, że ludzie zwracają uwagę nie na mnie, ale na moje słowa, moją muzykę. Czuję, że książka byłaby zbyt pretensjonalna. Napisałem już część pewnego rodzaju słownika, opisuję w nim co niektóre słowa znaczą dla mnie, jakie mają znaczenie dla mnie. A o mnie ludzie będą chcieli pisać dopiero jak będę wielki i sławny, co jest słabe, bo dopiero w takim momencie będą chcieli się spotkać i mnie poznać, nie wcześniej.

Ostatnie pytanie. Jakie masz muzyczne plany?

W te wakacje będę w trasie, będę dużo koncertował. Chcę również po prostu żyć, jak ludzka istota, pracować nad życiem, co jest trudne, bo moje życie to praca tak naprawdę. Zwłaszcza jest to trudne jak się jest w związku. Będę próbował odnaleźć balans w życiu. Jestem również podekscytowany piosenkami, które zostały jeszcze z pierwszego albumu. Być może wypuszczę je jeszcze przed wydaniem kolejnego, gdyż nie jest to materiał na następny krążek. Ale najważniejsza jest miłość. Ludzie powinni ją w sobie odnajdować. Nie pieniądze są najważniejsze, trzeba odnaleźć w sobie miłość. Niektórzy rodzą się po to tylko, żeby nienawidzić innych, ale to powinno się zmienić. W związku z moimi życiowymi doświadczeniami nie byłem w stanie ufać innym, ale dzięki muzyce, mojej kobiecie, odnalazłem miłość. Jeśli miałeś złamane serce, albo wiesz jak to jest być niekochanym, to wiesz jak to jest dawać i dawać, być wykorzystywanym. To jest życie.

Doceniasz bardziej to, co masz teraz.

Tak, doceniam czas, który spędzamy rozmawiając teraz, bo tak jak mówiłem wcześniej, ludzie teraz mówią „on jest świetny, jest geniuszem”, jutro mogą powiedzieć „jest głupcem”. Dlatego trzeba doceniać. Jestem emocjonalną istotą, Ty jesteś, wszyscy jesteśmy. Wszystko, co chcę dawać to nadzieja, wolność wyrażania się, szacunek. Wszystko sprowadza się do szacunku.

Dziękujemy za rozmowę.

Komentarze

komentarzy