devonté hynes
Recenzja: Blood Orange Negro Swan

Blood Orange
Negro Swan (2018)
Domingo Recording Company
Zawsze, prezentując twórczość Blood Orange, podkreślam, że za całym projektem stoi jedna osoba — Devonté Hynes. W rzeczywistości jego płyty są zazwyczaj efektem współpracy z kilkoma muzykami, ale to on odpowiada za oprawę muzyczną. Dev Hynes jest kompozytorem i tekściarzem i sam tworzy teledyski do utworów Blood Orange. Warto przypomnieć, że lista muzyków, dla których komponował jest długa i imponująca, a znajdują się na niej między innymi Solange, Florence and The Machine, A$AP Rocky czy Blondie. Mimo licznych kolaboracji z różnorodnymi artystami, wydał niedawno czwarty długogrający album solowy, zatytułowany Negro Swan, którym kolejny raz udowodnił, że należy aktualnie do jednych z najbardziej utalentowanych i wszechstronnych muzyków.
Dev, zapytany w wywiadzie przez Pharrella Williamsa o sposób komponowania, odpowiedział krótko i tajemniczo: „I write in crazy ways”. To stwierdzenie pasuje do Negro Swan jak do żadnego innego albumu Blood Orange. Z tym materiałem jest trochę jak z malarstwem abstrakcyjnym: albo to czujesz, albo odwracasz się na pięcie z poczuciem niezrozumienia i brakiem zainteresowania. W odbiorze, płyta może okazać się trudna, bo Dev swobodnie porusza się pomiędzy R&B, hip-hopem, soulem czy indie popem. Do tego wplata mnóstwo odgłosów otoczenia: raz są to syreny, które brzmią jak z początku reggaetonowego utworu, innym razem — dźwięki zatłoczonego miasta.
Spoiwa materiału należy szukać w narracji albumu oraz jego tematyce. Hynes kontynuuje wątki podniesione na Freetown Sound. Tym razem jest jeszcze bardziej osobiście. To album o zdrowiu psychicznym, akceptacji, wolnej woli i inności, która jest głównym motywem płyty. Mimo że przy tego typu nośnych tematach łatwo byłoby popaść w banały, Dev broni się, przedstawiając je z perspektywy osoby, która od dziecka zmagała się z konsekwencjami bycia „innym”. Mimo ciągłych retrospekcji i własnego spojrzenia, udaje mu się zaprezentować te kwestie jako dotyczące większej grupy społecznej. Mówi w imieniu czarnoskórych oraz osób LGBTQ, które często muszą walczyć o akceptację, a każdy przejaw „inności” z ich strony jest komentowany jako „too much”. Łatwo wyróżnić kilka kluczowych haseł Negro Swan, które podobnie jak owo „too much” zostają w pamięci już po pierwszym odsłuchu. Należą do nich z pewnością „Feelings never had no ethics” czy pytanie „Can you break sometimes?”.
Chociaż album nie miał być koncepcyjny, przypomina pewną opowieść, w której wyróżnić można narratora (a nawet narratorów), fragmentaryczną, za sprawą retrospekcji i wielowątkowości, fabułę oraz bohaterów. Blood Orange, chociaż mówi o swojej walce o samoakceptację, nie czyni siebie głównym bohaterem tej opowieści. Jego historie mają posłużyć do przybliżenia losu wspomnianych Afroamerykanów czy osób LGBTQ. Narratorem i zarazem spoiwem chaotycznych historii o lękach i złych wspomnieniach jest Janet Mock — aktywistka, pisarka i pierwsza transseksualna kobieta, która została reżyserką telewizyjnego programu rozrywkowego. Hynes, zachwycony jej historią, poprosił ją o bycie głosem wprowadzającym takie tematy jak znaczenie rodziny, wolna wola czy akceptowanie siebie. Jej postać, pewność siebie i swoboda, z jaką porusza kontrowersyjne sprawy, daje dobrą przeciwwagę dla błądzącego Deva. Mock przemawia z mądrością osoby o dużym bagażu doświadczeń, co sprawia wrażenie, jakby jej historie były głosem wyższej instancji, porządkującym rozpaczliwe nieraz wyznania Hynesa.
Negro Swan jest dużo mroczniejsze niż jej poprzedniczki. Chociaż Blood Orange opisując płytę, podkreślił znaczenie nadziei, więcej jest tu walki o ową nadzieję. Historia tej walki rozpoczyna się w zatłoczonym mieście, być może nieprzypadkowo, biorąc pod uwagę wydarzenia z 2016 roku, w Orlando. Pierwsze cztery utwory wydają się być jednym, spójnym rozdziałem. Małym mankamentem jest wokal w „Take Your Time”, który celowo pozostawiono w surowej wersji, co niekoniecznie daje przyjemne wrażenie przy odsłuchu. Centralną częścią albumu są utwory „Jewelry” oraz „Charcoal Baby”, nie bez powodu wybrane na single promocyjne, bo to jedne z nielicznych numerów, których da się słuchać wyrwanych z kontekstu całej płyty. Są jednocześnie pozytywnym przebłyskiem, celebracją radości i przypomnieniem, że „inność” wcale nie idzie w parze z samotnością. Refren utworu „Charcoal Baby” zawiera wersy „No one wants to be the odd one out at times / No one wants to be the negro swan”, które są znaczące dla wydźwięku całej płyty. Dalsza część to ponowna próba zmierzenia się z demonami przeszłości, która prawdopodobnie kończy się sukcesem w ostatnim numerze, „Smoke”. Zdanie zamykające album, „The Sun comes in, my heart fulfills”, faktycznie napełnia nadzieją i daje wrażenia triumfu w walce o zrozumienie.
Blood Orange na swoje wydawnictwo zaprosił znakomitych gości, którym zostawił dużą dowolność ekspresji. Chyba najlepiej skorzystała z niej Georgia Anne Muldrow, której niezwykły śpiew w „Running” jest odpowiedzią na depresyjne wersy Deva. Można by kwestionować sensowność zwrotki A$APa Rockiego, jako że musiał wtrącić wątek swojego życia erotycznego, ale muzycznie to połączenie wychodzi raczej na plus. Negro Swan jest nie tylko trudne w odbiorze, jeśli chodzi o poruszane tematy. W porównaniu do momentami tanecznego Freetown Sound to o wiele mniej przystępny pod względem brzmienia album. Wiele kompozycji trudno nazwać spójnymi. Można pokusić się o stwierdzenie, że nieraz to improwizacja, podczas której Hynes chwytał się wszystkich instrumentów, które akurat znalazł w studio. Ciekawym zabiegiem, nietypowym dla Hynesa, jest zakończenie, kiedy jedynym instrumentem jest wyciszająca, po takiej ilości przytłaczających dźwięków, gitara akustyczna.
Nad Negro Swan należy się pochylić, aby zrozumieć jego wagę. To piękne i wzruszające dzieło, do którego jednak początkowo łatwo się zniechęcić. Odbiór tego materiału można przyrównać do wrażenia, jakie wzbudza czarny łabędź, który mimo swojego piękna pozostaje czymś innym, egzotycznym, być może niepokojącym. Hynes stworzył opowieść dla wszystkich tych, którzy kiedykolwiek czuli się odrzuceni, plasując się tym samym jako niezwykle istotna sylwetka w walce o tolerancję. „Feelings never had no ethics!”
Nowy album Blood Orange niebawem

Devonté Hynes nie mógł (wbrew pozorom) narzekać w ostatnim czasie na nudę. W lutym wydał dwa utwory z okazji Black Month History, a już chwilę później występował u boku Philipa Glassa. W międzyczasie na instagramie Deva co jakiś czas pojawiały się wzmianki sugerujące nadejście nowego albumu. Teraz znamy okładkę i datę premiery Negro Swan — płyta zapowiedziana jest na 24 sierpnia. Na follow upie do Freetown Soul Dev Hynes przyjrzy się uniwersalnym problemom, jak depresja czy tożsamość seksualna, widzianym z perspektywy osób czarnoskórych. Jak sam podkreśla, centralnym motywem krążka ma być jednak nadzieja i sposoby na jej odnajdywanie w trudnych chwilach.
Pozostaje zatem czekać na rezultaty, umilając sobie czas poprzednimi dokonaniami Deva.
Nowy utwór: Blood Orange „Do You See My Skin Through the Flames?”

No, nie taki znowu nowy. Tydzień temu Devonté Hynes nagrywający także jako Blood Orange podzielił się na Soundcloudzie nowym utworem zatytułowanym „Do You See My Skin Through the Flames?”. Utwór, napisany, zaaranżowany i wyprodukowany, przez Hynesa to przejmujące niemal 11-minutowe wyznanie człowieka z jednej strony bezradnego, a z drugiej konfrontującego się z własną tożsamością. Osobista kompozycja niewątpliwie została zainspirowana pożarem, w którym muzyk stracił dorobek całego życia. Artysta podkreślił, że utwór nie trafi na jego kolejny album.
Nowy utwór: Tinashe feat. Devonté Hynes „Bet”

Do premiery debiutanckiego albumu Tinashe pozostał zaledwie tydzień i w końcu nadeszła pora, by amerykańska wokalistka, w której pokładałem wielkie nadzieje, zaprezentowała coś wartego większej uwagi. Po dobrych, ale nieco rozczarowujących dla mnie singlach, Tinashe w końcu sięga do stylistyki znanej z jej wcześniejszych mixtape’ów. Z pomocą przychodzi Dev Hynes (Blood Orange), a gdy ten pojawia się w jakimś utworze, musi być to udana kompozycja. Choć Dev nie jest tutaj producentem, to jego gitarowa solówka w połączeniu z mglistym, kipiącym tajemnicą i zmysłowością „Bet” sprawia, że śmiało stwierdzam, że to najlepszy kawałek z dotychczasowo poznanej zawartości Aquarius. Krążek ujrzy światło dzienne 7 października — oby pojawiło się na nim więcej właśnie takiej Tinashe, którą osobiście uwielbiam.
Nowy teledysk: Blood Orange „Time Will Tell”

Blood Orange kontynuuje promocję swojego nowego albumu Cupid Delux i prezentuje fanom trzecią już (po „Chamakay” i „You’re Not Good Enough”) wizualizację do utworów z płyty. Tym razem teledyskiem opatrzony został jeden z lepszych numerów — zamykające krążek „Time Will Tell”. W klipie Dev Hynes szaleje w studiu wykonując improwizowany, oryginalny taniec. Teraz jestem już pewny, że Solange brała u niego lekcje. Warto to zobaczyć. Przypominamy, że nadal możecie odsłuchać Cupid Deluxe tutaj.
Odsłuch: Blood Orange Cupid Deluxe

Od pewnego czasu wiadomo, że Dev Hynes nagrywający jako Blood Orange powraca z nowym albumem. Do tej pory poznaliśmy dwa znakomite utwory z Cupid Deluxe, czyli „Chamakay” i „You’re Not Good Enough„. Teraz producent odpowiedzialny za zeszłoroczną epkę Solange prezentuje swoim fanom cały materiał ze zbliżającego się wydawnictwa. Dev ponownie inspiruje się klimatem lat osiemdziesiątych, w doskonały sposób wplata w swoje utwory syntezatorowe dźwięki, klasyczne hip-hopowe beaty i nostalgiczny nastrój. Odsłuch albumu Cupid Deluxe udostępniony został na witrynie YouTube — muzykę wzbogacono o świetnie pasujące wizualizacje. Premiera płyty będzie miała miejsce 18 listopada, tuż po niej możecie spodziewać się naszej recenzji. Słuchamy TUTAJ. Naprawdę warto!
Nowy teledysk i zapowiedź drugiej płyty Blood Orange

Jeśli nie możecie doczekać się długogrającej płyty Solange, koniecznie rzućcie okiem na teledysk do nowego numeru autorskiego projektu jej producenta — Devonté Hynesa. O tym, że Dev nagrywa i wydaje jako Blood Orange, nie trzeba chyba nikomu przypominać, ale już to, że pod tym szyldem ukaże się w listopadzie jego drugi studyjny krążek, może być pewnym zaskoczeniem. Chociaż niekoniecznie, kto słyszał w zeszłym miesiącu rewelacyjny singiel Chamakay, wie też na pewno, że premiera Cupid Deluxe odbędzie się 18 listopada, zdjęcie powyżej to okładka, a tajemniczy spis poniżej to jego tracklista. Może natomiast nie znać drugiego z albumowych numerów „You’re Not Good Enough”, do którego właśnie ukazał się pomysłowy, choć oszczędny teledysk. Jeśli tak dalej pójdzie, krążek może okazać się jednym z lepszych wydawnictw kolejnych miesięcy. Trzymamy kciuki!
1. „Chamakay” (4:20)
2. „You’re Not Good Enough” (4:21)
3. „Uncle Ace” (4:16)
4. „No Right Thing” (4:11)
5. „It Is What It Is” (5:07)
6. „Chosen” (6:44)
7. „Clipped On” (3:10)
8. „Always Let U Down” (5:13)
9. „On the Line” (5:07)
10. „High Street” (2:58)
11. „Time Will Tell” (5:38)
Zapowiedź: Blood Orange Coastal Grooves
Fascynacja latami 80tymi powraca. Jednym z wielu miłośników tamtych czasów jest amerykański producent Devonté Hynes, który obok swoich projektów Testicicles, Lightspeed Champion zajmował się także produkcją wydawnictw takich artystów jak: Basement Jaxx, Florence & The Machine, Theophilus London, Solange Knowles, Cassie. Gdzieś pomiędzy tym powstał kolejny projekt – Blood Orange. (więcej…)