matthew halsall & the gondwana orchestra
Recenzja: Matthew Halsall & The Gondwana Orchestra Into Forever

Matthew Halsall & The Gondwana
Orchestra
Into Forever (2015)
Gondwana
Zeszłoroczne When the World Was One Matthew Halsalla i jego grupy The Gondwana Orchestra podobnie jak The Epic Kamasiego Washingtona nadało nowy pęd ideom Johna Coltrane’a i Pharoah Sandersa, z powodzeniem powracając do tradycji spiritual jazzu. Na Into Forever brytyjski trębacz nie wychylając się nadto z wyraziście nakreślonego przed rokiem stylistycznego kręgu, rozszerza swoją wizję o format popowej piosenki.
W czterech kompozycjach na wokalu pojawia się obdarzona dojrzałym, głębokim głosem Josephine Oniyama, a w zamykającym krążek „Jamais Vu” możemy usłyszeć pochodzącą z Edynburga Bryony Jarman-Pinto. Obie panie, mimo niewątpliwego talentu, wydają się jednak odrobinę przytłoczone rolą solistki, która im przypadła, a to niedobrze, bo w tych utworach Halsall zdecydowanie stawia na głos, który zawsze zajmuje centralną pozycję, jednocześnie sprowadzając pierwszorzędny zespół do roli akompaniatorów. Roli, z której jest im później trudno wystąpić także w numerach instrumentalnych. Te oparte w większości na skrzypcowych harmoniach pełne są orientalistyki odmienianej przez wszystkie przypadki. W „The Land Of” wiodąca rola przypada perkusyjnej wirtuozerii Luke’a Flowersa, znanego także The Cinematic Orchestra, tu meandrującego między fletem shakuhachi Lisy Mallett a eterycznym koto Keiko Kitamury. Oba instrumenty przejmują pałaczkę w kolejnym „Longshan Temple” stylistycznie przywodzącym na myśl raczej płyty z muzyką relaksacyjną aniżeli japońskie gagaku czy europejski jazz. I to wrażenie niestety nie ustępuje przez cały czas obcowania z Into Forever.
Nie brakuje jednak i pozytywów — to koniec końców grupa znakomitych instrumentalistów, a że niepotrzebnie porzucających improwizowane solówki na rzecz piosenkowej formy i poszukiwania harmonii, to inna sprawa. Zręcznie prezentują się dwie instrumentalne miniaturki — „Cushendun” z quasi-średniowiecznym folkowym motywem i utrzymane w podobnym klimacie, ale znacznie bardziej powściągliwe „Dawn Horizon”, które mogłoby stanowić codę którejś z progresywnych płyt Marka Grechuty z lat 70. Wśród utworów wokalnych natomiast najokazalej prezentuje się otwierające album „Only a Woman”, które doskonale równoważy ekspresję Oniyamy i towarzyszących jej instrumentalistów z wprowadzającą w świat Halsalla dynamiką i tytułowymi poszukiwaniami wieczności.
Jazzująco: Matthew Halsall ku wieczności na nowej płycie Into Forever

Już jutro premiera nowej płyty brytyjskiego trębacza jazzowego Matthew Halsalla i jego grupy The Gondwana Orchestra, wraz z którą w zeszłym roku wydał jeden z najciekawszych jazzowych krążków ostatnich lat — When the World Was One. Na poprzedniej płycie Halsall nadał nowy pęd ideom Johna Coltrane’a i Pharoah Sandersa, z powodzeniem powracając do tradycji spiritual jazzu. Nowy album wydaje się bardziej wyciszony i piosenkowy (choć trudno to ocenić bez słuchania całości), a to dzięki obecności wokalistki Josephine Oniyamy, która pojawi się w aż pięciu kompozycjach na krążku. Jednej z nich, tytułowej, możecie posłuchać już teraz poniżej.