nathaniel rateliff & the night sweats
#FridayRoundup: Logic, Young Fathers, Lil Yachty i inni

Jak co tydzień w piątek dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych tygodnia.

Bobby Tarantino II
Logic
Def Jam
Przy okazji wydania Everybody Logic zapowiadał, że kolejny album będzie jego ostatnim wydawnictwem. Nie wspominał jednak o tym, że w międzyczasie nie będzie chciał uszczęśliwić swoich fanów mixtapem. Większa aktywność rapera w ostatnich tygodniach sugerowała, że Bobby ma coś w zanadrzu, a premiera kawałka „44 More” niejako potwierdziła przypuszczenia słuchaczy. Tak samo, jak w przypadku wcześniejszych projektów, na okładce można natknąć się na masę odniesień do wcześniejszych dokonań Logica. Ponoć na albumie mają pojawić się bohaterowie popularnej w ostatnich latach kreskówki, czyli Rick i Morty. Z rapowego grona gości usłyszymy Wiza Khalife, 2 Chainza i Big Seana. Osobiście większą sympatią darzę Logica w wersji mixtapeowej. Jaki okaże się ten projekt?— Mateusz

Cocoa Sugar
Young Fathers
Ninja Tune
Po listopadowej premierze singla „Lord” i styczniowej „In My View” Young Fathers zmaterializowali wreszcie następcę fenomenalnego White Men Are Black Men Too. Krążek zatytułowany Cocoa Sugar wydała oficjana Ninja Tune, a na jego okładkę albumu trafiło zdjęcie fotografki Julii Noni. Najnowsze dzieło ambitnych Szkotów przynosi dwanaście nowych utworów, które, przynajmniej według oficjalnej zapowiedzi wytwórni, zachwycą słuchaczy intensywnością ekspresji, śmiałością poszukiwania oryginalnego stylu i świeżymi ideami. Czy tak rzeczywiście jest? Posłuchajmy!— Kurtek

Lil Boat 2
Lil Yachty
Quality Control Music
Po spektakularnej porażce jaką było zeszłoroczne Teenage Emotions, Lil Yachty znalazł się w punkcie, który prawdopodobnie zadecyduje o całej jego karierze. Lil Boat 2 ma być rekompensatą dla fanów powrotem do korzeni, a zarazem ukazaniem nowego oblicza młodego reprezentanta Atlanty. To co może martwić to kolejna niesamowicie długa tracklista (17 utworów) i nagromadzenie mainstreamowych ksywek wśród gości. Usłyszymy tu 2 Chainza, Quavo, Ugly God’a, Tee Grizley’a czy PNB Rocka. To, i fakt, że na produkcji brakuje Burberry Perry’ego może budzić pewne obawy. Czy Lil Boat dalej chce być czwartym członkiem Migos? Martwię się, że tak.— Adrian

Tearing at the Seams
Nathaniel Rateliff & The Night Sweats
Stax
Po artystycznym i komercyjnym sukcesie fantastycznego Nathaniel Rateliff & the Night Sweats sprzed trzech lat, na którym Rateliffowi i spółce udało się zręcznie połączyć americanę i soul (czyli jednak się da, panie Timberlake), w piątek grupa wydała następną płytę. Krążek zatytułowany Tearing at the Seams zawiera 12 oryginalnych kompozycji — w tym singlowe „You Worry Me” i nieco bardziej countrujące „Hey Mama”. Krążek, podobnie jak i debiut wydała legendarna soulowa oficyna Stax. Zapowiada się kolejny udany album.— Kurtek

A Wrinkle in Time
Różni wykonawcy
Disney Enterprise
Pierwszy kwartał 2018 roku w większości za nami i jak do tej pory najlepszym soundtrackiem był ten do filmu Black Panther. Czy ukazująca się dziś ścieżka dźwiękowa do disneyowskiej produkcji Wrinkle of Time ma szanse zagrozić tej pozycji? Konkurencja jest spora. Na jednym krążku znajdziemy Kehlani, Demi Lovato do spółki z DJ Khaledem, Sia, Freestyle Fellowship, protegowane Beyonce, czyli duet Chloe x Halle oraz Sade, której nagranie „Flower of the Universe” jest pierwszą kompozycją po ośmioletniej przerwie. Na płycie ten utwór jest w aż dwóch wersjach — zwykłej oraz zremiksowanej przez No I.D. . Prócz wymienionych artystów zdecydowaną większość soundtracku stanowi muzyka filmowa autorstwa Ramina Djawadi (Gra o Tron, Iron Man). Dla fanów będzie to znakomity prezent. Naszym faworytem jest „Warrior” w wykonaniu Chloe x Halle. Jeśli ten kawałek choć w połowie oddaje emocje filmu to już nie możemy doczekać się seansu.— Pat

Numer 1
Fisz Emade Tworzywo
Asfalt
Płyta dla tych, którzy tęsknili za „starym” Fiszem… no może niezupełnie, bo to zbiór utworów znanych już z poprzednich wydawnictw braci Waglewskich. Co prawda edycja specjalna wzbogacona jest o dwa dodatkowe nowe numery – „Zwyczajny” (ten utwór krąży w sieci już od jakiegoś czasu wraz z teledyskiem zrealizowanym przez Filipa Bartczaka) oraz „Kanterstrajk”. Numer 1 to 22 kawałki, których selekcją zajął się sam Fisz. Możemy znaleźć tam zarówno stare numery takie jak „Polepiony”, jak i te z niedawnych wydawnictw Waglewskich, np. „Heavi Metal”. Gratką dla fanów jest fakt, że wszystkie piosenki ze składanki zostały zremasterowane. Zajął się tym Jacek Gawłowski. Materiał ma być podsumowaniem działalności zespołu Fisz Emade.— Polazofia
Nathaniel Rateliff & The Night Sweats anonsują drugi album

Po krytycznym i komercyjnym sukcesie fantastycznego Nathaniel Rateliff & the Night Sweats sprzed trzech lat, na którym Rateliffowi i spółce udało się zręcznie połączyć americanę i soul (czyli jednak się da, panie Timberlake), grupa zapowiada następną płytę. Krążek zatytułowany Tearing at the Seams trafi do sprzedaży i na serwisy strumieniowe 9 marca i zawierał będzie 12 oryginalnych kompozycji — w tym singlowe „You Worry Me” i nieco bardziej countrujące „Hey Mama”. Krążek, podobnie jak i debiut wyda legendarna soulowa oficyna Stax. Zapowiada się kolejny udany album. Sprawdźcie nowe utwory poniżej.
Recenzja: Nathaniel Rateliff & the Night Sweats Nathaniel Rateliff & the Night Sweats

Nathaniel Rateliff & the Night Sweats
Nathaniel Rateliff & the Night Sweats (2015)
Stax
Ile razy przyjdzie jeszcze nam odkrywać na nowo klasyczny soul, przecierając oczy z niedowierzaniem? Nie wiadomo, ale ilekroć wydaje się, że stare formuły już się wyczerpały i jedynym sposobem na stworzenie czegoś ciekawego jest pójście odważnie w nowe, znikąd pojawia się ktoś, kto zdaje się przeczyć wszystkim wnioskom.
Takim kimś w 2015 roku może być pochodzący z Denver Nathaniel Rateliff, który bynajmniej nie jest debiutantem, ale jego tegoroczną kolaborację z grupą The Night Sweats zatytułowaną po prostu Nathaniel Rateliff & The Night Sweats trzeba potraktować jako nowy początek. Songwriterska, folkowa przeszłość Rateliffa niewątpliwie nie pozostała bez wpływu na organiczne brzmienie i melodyczną jakość nowego krążka, który trąca tak wiele strun amerykańskiego dziedzictwa muzycznego, że trudno z całą pewnością dociec, jakie składniki i w jakich proporcjach weszły w skład oblicza jego nowej grupy.
Rateliff roztacza wokół siebie aurę buntownika i wyrzutka, tę samą, która w latach 60. stanowiła podwaliny tzw. outlaw country, ale jest przy tym wyrzutkiem dalece uduchowionym, jakby inspirującym się gospelowym brzmieniem czarnej Ameryki początku XX wieku (co zresztą stanowi silną podstawę singlowego „S.O.B.”). Jest w nim też sporo klasycznego rock & rolla, kolesia, który chce zmieniać świat, grając na gitarze elektrycznej melodyjny rock, a zarazem trubadura, który także przy pomocy gitary (ale tym razem akustycznej) chce nawracać świat. Ta głęboko osadzona w korzennym południowym brzmieniu mieszanka ostatecznie przybiera jednak wyraz jednoznacznie (choć być może jedynie podskórnie) soulowy. Całość brzmi więc trochę, jakby The Black Keys, Nick Waterhouse i The Dap-Kings postanowili nagrać wspólnie płytę. Jakkolwiek kusząco by to brzmiało, teraz już nie muszą.
The Night Sweats potrafią nadać płycie hipnotyczny bieg, ale gdy trzeba, umieją także zwolnić i dostosować się do charyzmatycznego lidera, co doskonale słychać w otwierającym krążek „I Need Never Get Old”. Znakomicie wypadają także bardziej stonowane momenty — na czele z medytacyjnym „I’d Be Waiting”, które mogłoby spokojnie trafić na ścieżkę dźwiękową kolejnego freak westernu Quentina Tarantino. Rateliff ma przy tym jeszcze jedną wielką zaletę — jego teksty mają celne i czytelne punkty, ale jako całość sprawiają wrażenie cokolwiek nieoczywistych. Pod tym względem idealnie współgrają z muzyką, która, pozornie na wyciągnięcie ręki, nigdy nie daje się poznać do końca.