patrząc wstecz
Patrząc wstecz: The-Dream Love King

Kiedyś, dawno temu, mieliśmy taką kolumienkę na Soul Misce – Throwback Video. Ale warunkiem, że ją jakkolwiek reaktywować jest posiadanie przez piosenkę choć namiastki teledysku. We wszelkich muzycznych serwisach czy blogach istnieje niepisana zasada, by patrzeć przede wszystkim naprzód i pod żadnym pozorem bez wyraźnego pretekstu nie pisać zbyt wiele o rzeczach, które już tam kiedyś były i traktować je jako oczywistość, nawet jeśli nigdy, choćby w kilku słowach, się o nich nie wspomniało. A tymczasem patrząc wstecz, zatrzymując się na chwilę przy jednej z wielu płyt wydanych kilka lat temu, których już dzisiaj mało kto słucha, można wyłowić prawdziwe skarby. A ja nadal szukam sojuszników do obrony syntezatorowego, nieco generycznego, ale wielowarstwowego R&B The-Dreama. I chociaż Love King na początku nie ujął mnie tak jak swój poprzednik Love vs. Money, głównie z powodu przytłaczającej długości (75 minut dla edycji deluxe), niekorzystnego doboru singli oraz powielania schematów z wcześniejszych krążków. Ale jednak nie mogłem sobie pozwolić na zostawienie sprawy w ten sposób, bo czułem, że mogę coś stracić. I faktycznie 10 miesięcy po premierze Love King nie brzmi tak samo. Nadal sprawia wrażenie przeładowanego kolosa, ale z niegdyś bezkształtnej masy wyłaniają się kontury kilku naprawdę spektakularnych numerów…