Z uwagi na popularność i bardzo często wysoką jakość innych form wydawnictw muzycznych, postanowiliśmy krótko podsumować również epki, mixtape’y i kompilacje. Ze szczególnym naciskiem na te pierwsze. Bez zbędnych wstępów zapraszam więc do sprawdzenia naszych dziesięciu propozycji po skoku. Kolejność alfabetyczna.
B. Lewis, La Semaine
B.Lewis należy do pokolenia nowych producentów, których pochłonęła scena nu-beatowa. Artysta ma wielkie umiejętności i genialne wyczucie. Jego beaty płyną lekko, jego pętle odznacza bogatość brzmienia. Do tego można dorzucić potężny groove i mocarne linie w basie. Klimat EPki jest spokojny, wręcz melancholijny, co całkowicie nie odbiera siły i magii kompozycjom.
ROUX SPANA
Body Language, Social Studies
Body Language po świetniej „Speaks EP” obdarowali nas kolejnymi 4 numerami w postaci „Social Studies EP”. Utwory „You Can” i „Falling Out” to prawdziwe majstersztyki. Pierwszy opakowany w syntetyczne brzmienie, drugi z mocną, charakterystyczną linią basu oraz rewelacyjnym refrenem. EPka dobra, warta uwagi.
ROUX SPANA
Cee-Lo Green, Stray Bullets
W czerwcu Cee-Lo Green wypuścił mixtape „Stray Bullets”, który część słuchaczy stawia nawet wyżej niż tegoroczny album. Krążek zupełnie inny niż przebojowy „Ladykiller”, bardziej eksperymentalny, penetrujący wszystkie możliwe muzyczne rejony, których zdażyło mu się wcześniej dotknąć. Warto sprawdzić jego pomysły wydane tuż przed udaną próbą zamachu na listy przebojów kawałkiem „Fuck You”.
EMES
Eric Lau, Kilawatt v2 EP
Kilawatt to EPka magiczna. Krótka, bo 2 utwory plus 2 krótkie instumentale, ale bardzo klimatyczna. Muhsinah jak zwykle zaczarowała beat swoim magicznym głosem, przez co dostaliśmy rozmarzoną kompozycje „Always”. Oddisee położył wersy na pętli i dostaliśmy „No Regrets”, przypominające trochę „Musik Lounge” z klasycznego już „The Magnificent” DJ Jazzy Jeff’a. Zdecydowanie na tak.
ROUX SPANA
Flying Lotus, Pattern+Grid World
Po rewelacyjnym Cosmogramma dodatkowa ep-ka Pattern+Grid World była dla mnie nie lada zaskoczeniem. To niemal 20 dodatkowych minut charakterystycznego Lotusowego brzmienia w siedmiu finezyjnie tytułowanych utworach. I gdyby nie diametralnie odmienna okładka, uznałbym bez żadnej wątpliwości, że to przedłużenie wspomnianego Cosmogramma. Tymczasem zacząłem się zastanawiać czy może ep-kę tę sprawiedliwiej nie będzie potraktować jako zupełnie suwerenny twór? I słusznie, bo mimo krótkiego czasu trwania, Pattern+Grid World ma strukturę pełnego albumu – jest dziełem w swojej pokręconej naturze spójnym i zamkniętym w całość. To po raz kolejny rzecz mocno eksperymentalna, ale trzymająca równy, wysoki poziom. Miłośnikom muzyki Lotusa na pewno przypadnie do gustu.
AAKTT
Full Carte & Mar, Conversation With Her
Niezwykle ciepła i rozmarzona epka od dwóch panów z Amsterdamu. Muzyka Full Crate’a jest niezwykle przestrzenna i relaksująca. Mar znakomicie odnajduje się w tych dźwiękach delikatnie nucąc i podśpiewując, dzięki czemu jego głos stanowi jeszcze jeden element instrumentarium. Piękna rzecz.
EMES
Hypnotic Brass Ensemble, Heritage
To był niezwykle udany rok dla tej dęciakowej rodzinki. Trasa z Gorillaz, własne koncerty i świetna epka „Heritage”. Tym razem panowie na warsztat wzięli kilka hiphopowych klasyków dodając do nich trochę swojego funku. I tak świetne numery Madvillain czy Outkast zyskały wcale nie gorszy, inny wymiar. Teraz czekam na ich kolejne, już własne kompozycje.
EMES
Jack Splash, King Of The Beats vol.1
Bardzo utalentowany i niezwykle wszechstronny producent/wokalista, lider niedocenionej grupy Plantlife, jedym słowem człowiek orkiestra. Mixtape ten pokazuje próbkę jego możliwości, dostarczając nam szaloną dawkę soulu, hip-hopu i kosmicznego funku najwyższej próby. Wypuszczone na początku roku „King Of The Beats” miało być zapowiedzią solowego krążka, którego premiera nie doszła jednak do skutku w 2010. Uważajcie na jego bangery w tym roku.
EMES
Numaads, Now
Kolejna perełka z Holandii, czyli duet wokalistki Esperanzah i producenta Sense. Klimatyczny nowoczesny soul, świetny wokal plus rewelacyjne remiksy od J.Rawlsa i Robota Kocha. Małe odkrycie i duży potencjał na przyszłość.
EMES
Slakah The Beatchild, Something Forever
Kanadyjczyk od swojego solowego debiutu długo zwlekał z kolejnym projektem. Jednak na „Something Forever” warto było czekać. Slakah trzyma poziom i nie schodzi poniżej zawieszonej poprzeczki. Bujające bębny, wibrujące rhodesy i wokal Beatchild’a współgrają ze sobą idealnie, jakby tworzyły całość i bez siebie nie mogłyby istnieć. Rewelacja.
Komentarze