Bobby Womack
The Bravest Man in The Universe (2012)
XL Records
Początek współpracy na linii Bobby Womack – Damon Albarn (Blur, Gorillaz…) przypada na rok 2010. Legenda soulu wystąpiła wówczas gościnnie w „Stylo” drugiej z wymienionych grup za namową córki. Podobno do nagrania partii wokalnych Bobby’ego doszło wtedy na zasadzie „weź mikrofon i zaśpiewaj cokolwiek przyjdzie Ci do głowy”. Kiedy dowiedziałem się, że panowie (wraz z Richardem Russellem) przygotowują razem cały album, byłem zachwycony. Skoro spontanicznie stworzyli tak udany singiel, to w pełni przemyślany longplay musiał być strzałem w dziesiątkę!
Nie wiem czy to kwestia niezwykłego wyczucia smaku, czy może przysłowiowej chemii między Bobby’m a Damonem, ale nie pamiętam kiedy ostatnio byłem świadkiem tak stylowego powrotu na scenę. Nie jest sztuką odtworzyć po latach swoje sprawdzone brzmienie, lecz odnaleźć się w czasach, w których w muzyce modne jest jednocześnie wszystko i nic. Pan Womack odnalazł swoją niszę – gdzieś pomiędzy spokojnymi klawiszowo-smyczkowymi kompozycjami a zimnymi uderzeniami automatów perkusyjnych. Bywa skromnie, to prawda. Legenda wie jednak jak najlepiej zapełnić każdą wolną przestrzeń – jeśli nie wokalem, to osobowością. Każda partia wokalna niesie ze sobą bagaż życiowych doświadczeń artysty – zawartą między wierszami treść.
Niestety, rozczarowuje częściowy brak spójności. Bluesowe, oparte na akustycznej gitarze „Deep River”, wyjątkowo przesłodzone, funkowo pulsujące „Love Is Gonna Lift You Up”, albo totalnie odjechane, up-tempo „Jubilee” – każdy z tych utworów na swój sposób wytrąca nas ze stanu prawie 40-minutowej hipnozy, w jaki wprowadza cały album. Choć oczywiście nie są to złe numery. Intrygująca była też decyzja, by większość „Dayglo Reflection” powierzyć implantoustej Lanie del Rey – utwór z jej udziałem jednak również nie przeszkadza, jako swoisty pomnik muzycznej przemiany pokoleń.
Dlaczego zatem narzekam? Otóż ja wcale nie narzekam, a jedynie zwracam uwagę na, co by nie było, dowody wielkiej odwagi. Wszystko się zgadza – Bobby Womack faktycznie jest najdzielniejszym człowiekiem we wszechświecie. A przynajmniej wśród powoli przygasających już gwiazd.
Komentarze