Keyshia Cole
Woman to Woman (2012)
Geffen
Aleksander Świętochowski mawiał kiedyś: „Rozumem kobiety jest miłość”. Słuchając piątego albumu Keyshii Cole, zatytułowanego w wolnym tłumaczeniu Kobieta kobiecie, nie sposób się z nim nie zgodzić.
Krążek to zbiór rozmaitych historii o wzlotach i upadkach płci pięknej. Historii, o których słyszała lub co gorsza, doświadczyła ich każda z nas. Mężczyzna, który oszukuje, zdradza, nie zapewnia odpowiedniej ilości czułości i namiętności, facet-świnia. Keyshia nie ma dla nich litości — w takich numerach jak „Enough of No Love” czy „Zero” z impetem rozlicza się z każdym napotkanym osobnikiem płci przeciwnej. Ból i frustracja wyrażone są także w emocjonalnych balladach „Trust and Believe” oraz tytułowej „Woman to Woman”. Gniew ten pozwolił uwolnić głęboko skrywane żale z przeszłości i sprawił, że Keyshia znów śpiewa na miarę swoich możliwości. Subtelne soprano wokalistki doskonale współgra z beatami utrzymanymi w średnim tempie.
A jeśli chodzi o nie, Woman to Woman niczym nie zaskakuje. W tej kwestii Keyshia pozostaje konsekwentna od lat — jej domeną jest konwencjonalne R&B z domieszką soulu czy ewentualnie kilku rześkich sampli. Łagodne, wyważone melodie „Hey Sexy” czy „Wonderland” dają nam jednoznaczny sygnał, że wszystko jest na swoim miejscu. Można odnieść wrażenie, że Cole z chęcią wraca do soczystych lat 90., czerpiąc inspiracje od div tamtych czasów – Faith Evans czy Mary J. Blige, powoli sama stając się jedną z nich.
Woman to Woman to solidny materiał, który udowadnia, że twórczości Keyshii można zaufać. To kolejny album do postawienia na jednej półce obok wielu pozycji sprzed lat, które pomagają podczas kłopotów z mężczyznami i towarzyszą płaczliwym rozmowom z przyjaciółkami.
Komentarze