Ghostface Killah
Twelve Reasons to Die (2013)
Soul Temple Records
Dwanaście powodów, dla których warto znać i posiadać Twelve Reasons to Die:
1. Ghostface Killah jest autorem jednej z najobszerniejszych i zarazem najmocniejszych dyskografii w historii hip hopu. Twelve Reasons to Die potwierdza regułę i jest godne postawienia obok Ironmana, Supreme Clientele, czy Fishscale.
2. Płyta jest spełnieniem mojego marzenia o wu-tangowskim concept-albumie, opowiadającym historię bardziej zwięzłą niż ta na Only Built 4 Cuban Linx… Raekwona, intensywną jak przepalone ekscesy Method Mana na Tical .
3. W nabuzowany komiksową ekspresją sposób zostaje tu opowiedziana historia brutalnej wojny dwóch gangów, miłości, lojalności i zdrady, zwieńczona iście tarantinowską rzeźnią w wykonaniu żądnego zemsty Ghosta.
4. Chóralne śpiewy i komentujący przebieg wydarzeń RZA nadają powieści niepowtarzalny charakter dalekowschodniej legendy, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie kolejnym potomkom mafijnych rodzin.
5. GFK jak zwykle błyszczy formą i szorstkim, nowojorskim stylem. Tradycyjnie bombarduje nas intensywnymi wyrazami emocji, urozmaica je karykaturalnymi wręcz obrazami przemocy, emanuje swoim odwiecznym sznytem.
6. Gospodarz odważnie postawił na gościnne występy mniej znanych członków Wu-Tang Clanu. Method Man, Rae i GZA nie kradną dzięki temu widowiska, za to Masta Killa, U-God czy Inspectah Deck idealnie wcielają się w role lojalnych pionków w śmiertelnej rozgrywce Tony’ego Starksa. Oscar dla Capadonny ostrzegającego swojego mistrza przed niebezpieczeństwem trwania w podszytym podstępem związku.
7. W nawiązaniu do debiutanckiego Ironmana, na płycie usłyszymy wokal Williama Harta. „Enemies…” pojawia się również na nowych Delfonicsach, ale brzmi jak integralna część obydwóch projektów.
8. Adrian Younge przeniósł jak należy wu-tangowską ideologię na żywe instrumenty. Chociaż RZA ograniczył się tutaj do roli producenta wykonawczego, jego muzyczne wpływy wręcz krzyczą z tych podkładów.
9. Muzyka stanowi znakomite dopełnienie opowieści. Ponure gitary trzymające nas z niepokoju, sekcja dęta podkreślająca chwile triumfu, agresywna perkusja w chwilach najbardziej wartkiej akcji. Zręczne operowanie smaczkami, przejściami, beat switchami. Piękny instrumental na końcu stanowi satysfakcjonujące tło dla projekcji końcowych napisów w naszych głowach.
10. Materiał zamyka się w niecałych 40-stu minutach. Kolejny dowód na to, że idealna długość płyty to czas przejazdu diamentowej igły po obu stronach jednej płyty winylowej.
11. Kiedy znudzi się Wam ten album, będziecie mogli posłuchać instrumentali, remixów Apollo Browna z trzeszczącej kasety, przejrzeć dołączony komiks – pod warunkiem, że zakupiliście tę obłędną edycję kolekcjonerską.
12. Jeśli Wu-Tang Clan faktycznie ma powrócić w lipcu, to Twelve Reasons to Die jest znakiem, że to najlepszy moment na comeback.
Komentarze